ROZDZIAŁ 14 +LEKKO STRASZNA HISTORIA

632 51 5
                                    

Catherine słyszała, jak ktoś wszedł do środka. Postać była w obszernym, zielonym płaszczu. Na głowie miała kaptur. Podeszła do dziewczyny.
-Zdejmę Ci knebel. Nakarmię i z powrotem założę. Jeśli będziesz krzyczeć albo próbować jakichkolwiek sztuczek, zginiesz. Jeśli zrozumiałaś, kiwnij głową.
Catherine potwierdziła skinieniem głowy. Zakapturzona postać zdjęła go. Nasza bohaterka wpatrywała się w nią zaskoczona.
-Wyglądasz jak...ja...
-Zwykły przypadek mała. Od Twojego przyjaciela...jak mu tam...tego od cukierków...
-L.Jacka?
-Taaaa...właśnie od niego ukradłam słodycze. Mają na celu znów pozbawić Cię pamięci. Ale na to przyjdzie pora. Teraz jedz.-nakarmiła dziewczynę, na powrót zakneblowała, po czym wyszła. Nie zauważyła, iż ktoś za nią podąża.

W REZYDENCJI

-...po czym połączenie się zerwało. Tak jakby ktoś zbił lustro.-zakończyła opowieść Sally.
Do pokoju wpadł Laughing Jack.
-Ktoś grzebał przy moich słodyczach! Nie ma " zapominających" cukierków!-zawołał na wstępie.
-Może je gdzieś przełożyłeś? Poszukaj dobrze.-odezwał się stojący w rogu pokoju Toby.
-Wszystkie moje kryjówki przeszukałem. Nigdzie nie ma.
-Zauważyliście, że wszystkie nasze problemy zaczęły się,  kiedy zniknęła z rezydencji Alice?-wtrąciła Sally.
-Sally? Gdzie dokładnie jest posiadłość, w której mieszka Kat z Jeffem?-zapytał Toby.
-W Polsce, okolice Gdyni.
-Jadę do nich. Czuję, że stało się coś niedobrego.
Po czym spakował walizkę. Od Jane dostał całą torbę świeżo upieczonych gofrów.
-Dzięki, ale...-zaczął chłopak.
-Żadnych "ale". Teraz, gdy wiesz,  że Catherine jest bezpieczna, możesz sobie pozwolić na to.-po czym wcisnęła mu je do ręki. Spakował samochód. Na miejscu był późnym wieczorem.

Taki rozdzialik. Jutro postaram się napisać coś dłuższego. Z tego rozdziału jakoś nie jestem zadowolona, ale nic lepszego nie przychodzi mi do głowy.

I bonus:

Dzisiaj naczytałam się różnych creepypast i przypomniała mi się historia z życia wzięta.
A więc :
Kilka miesięcy temu, obudził mnie płacz synka. Z jakiegoś powodu nie mogłam otworzyć oczu(zawsze wstawałam szybko). Gdy wreszcie mi się udało, widziałam kompletną ciemność( zwykle nawet w środku nocy w moim pokoju widzę czujnik telewizora i zarys mebli, wpada też światło księżyca). Wtedy nie widziałam  nic. Podniosłam głowę i przez chwilę nasłuchiwałam. Brzmiało to jakby ten płacz był w całym domu. Zdezorientowana postawiłam nogę na podłodze, po czym szybko ją zabrałam, gdyż poczułam,  że moja stopa tkwi po kostkę w wodzie! Usiadłam gwałtownie na łóżku. Postanowiłam się uspokoić. Oczywiście wszystko wróciło do normalności. Wstałam, uspokoiłam synka i położyłam się z powrotem do łóżka. W duchu śmiałam się ze swojej bujnej wyobraźni. Do czasu aż nie dotknęłam nogawki spodni, które okazały się mokre...
Zaznaczam, że wodę dla dziecka mam zawsze na stole. A wtedy nie nalewałam mu, bo w łóżeczku miał herbatkę. Nieraz zastanawiam się co to mogło być.

Odnaleźć drogę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz