HAPPY BIRTHDAY!!!

622 30 2
                                    

Forma opowiadania. Jednak nie ma nic wspólnego z materiałem książki. Nie ma wpływu na fabułę.

ŁUP!ŁUP!ŁUP!
Usłyszałam dzisiejszego ranka, dwie minuty po 6.
Wyskoczyłam czym prędzej z łóżka. Z nieogarem na ryj...twarzy... podbiegłam do okna.

"Kto to może być tak wcześnie? I po co wali w to okno jak szalony? Przecież obudzi mi dziecko! !!"-pomyślałam.

Odsunęłam zasłony i otworzyłam okno.
-STO LAT!STO LAT! NIECH ŻYJE , ŻYJE NAM!!!-usłyszałam.
Przetarłam oczy. Na zewnątrz zobaczyłam Slendermana z Jeffem, Sally, Tobim, Timem, Brianem, no i Benem.
-Siemson! Myślałaś, że zapomnimy o wielkim dniu przyjaciółki?-spytał Jeff.
-Co Wy tu...-nie do końca jeszcze ogarniałam.
-Nie gadaj,  tylko zbieraj się. Twoja rodzina śpi do 8. Zabieramy Cię i Olka do rezydencji na ten czas. A potem jeszcze wieczorem.-Toby.
-A...Ale... To na pewno nie będzie problemem? - spytałam, patrząc na Slendera.
"Planujemy to od tygodnia. Wszystko jest przygotowane. Brakuje tylko Ciebie i dziecka."-usłyszałam odpowiedź w głowie. Po czym załapałam swoją sukienkę przygotowaną na ten dzień, kosmetyczkę, telefon i stanęłam koło łóżeczka. Jak zwykle podczas teleportacji, zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam, już byliśmy na miejscu.
Łóżeczko z dzieckiem postawiliśmy w salonie. Slenderman miał coś do załatwienia, przeprosił, że nie może zostać i zniknął, jak to tylko on potrafi.
Razem z chłopakami wypiłam poranną kawę. Potem wpadła Jane.
-Najlepszego Catherine! -uściskała mnie, wręczając małe pudełko. Otworzyłam je.
-Dzięki,  Jane.
-Drobiazg.-odparła.
W pudełku był tusz do rzęs, za którym bezskutecznie łaziłam po sklepach. Nagle usłyszeliśmy płacz Olka.
-Ok. Ty idź ją wypróbuj i zrób makijaż. Ja się nim zajmę.-powiedziała Jane.
-Czekaj. Pomogę Ci. Też lubię tego brzdąca.-Jeff pobiegł za nią.

Z pozostałymi popatrzyliśmy na siebie znacząco. Wszyscy dobrze wiedzieliśmy, że chłopak nie przepada za dziećmi. Co innego za Jane... Poszłam do łazienki zrobić w końcu ten makijaż.
Gdy wróciłam, zjedliśmy wspólnie śniadanie. Niestety zbliżała się 8 i musieliśmy wracać do domu. Na szczęście Slenderman był w pobliżu i odstawił nas na miejsce.

Tak kochani. Dziś mam urodziny. Imprezy (raczej) nie będzie. Jeśli ta notka się podobała, wieczorem opiszę imprezę w rezydencji Creepypast. Jak ktoś chcę wbić, piszcie w komentarzach.
Ast Ala Vista! (Chyba tak to się pisze)

Odnaleźć drogę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz