Rozdział 9

81 10 2
                                    

Życie przeleciało mi przed oczami. Nagle usłyszałam krzyk Liama -  Nie! 

- Jeżeli skoczysz, to ja będę musiał zrobić to samo.

Patrzyłam przez siebie.

- Przecież nikt nie będzie za mną płakać. Skończą się problemy.

- Skończymy się my. Tego chcesz?

- Co to za pytanie?

- Odpowiedz. - Oparł się o murek. Zobojętniał.

- Nie chce. 

- Przeanalizujmy dane. Odkąd Cie poznałem, nie mogę przestać o Tobie myśleć. Śniłaś mi się parę razy. Nie mogę się skoncentrować na niczym, jeśli ty jesteś w pobliżu. Magnes. Jak masz już skoczyć, to pociągniesz mnie za sobą. Nie uwolnisz się ode mnie tak szybko, Shopi' o. -Wzdychnął. - Chyba się nieszczęśliwie zakochałem.

Dobrze wiedział że ma wszystko pod kontrolą. Je dawałam za wygraną. 

- Jeśli myślisz że zaraz zejdę, i rzucę się w Twoje objęcia, to się grubo mylisz.- Wystawiłam jedną nogę poza murek. Mój ciężar ciała utrzymywał się tylko na jednej nodze. Rozstawiłam ręce na bok. Bałam się jak cholera.

- Tak więc skacz. Nie zabijesz się sama, tylko wraz ze mną. Kocham Cię Shopia, i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Nawet po śmierci. Jak to zrobisz, przechylisz się w przód to skoczę za Tobą, przysięgam. Będę robił wszystko co tylko chcesz. Przychodził częściej, pisał piosenki o Tobie, namaluje tyle twoich portretów że nie będą się mieścić w moim pokoju, a co dopiero domu. Kupię Ci największy kubeł z lodami o smaku kiwi, że po prostu nie wiem...., proszę tylko nie skacz. Zależy mi na Tobie. I to bardzo. Nie mogę Cię stracić, przez moją głupotę.

Oczy mi się otwarły szeroko. Co ja tu robię? Co ja próbuje sobie udowodnić? Stanęłam na dwóch nogach. Liam pomógł mi zejść.

- Przepraszam!

Liam przytulił mnie do siebie, mocno. Chyba aż za mocno. Ale w tamtej chwili nie przeszkadzało mi to. Odczuwałam tylko ciepło i siłę jego muskularnych ramion. Pocałował mnie. 

- Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem, kochanie.

- Przecież nie jesteśmy razem. A po za tym, nie mam Cię przecież na własność. Możesz spotykać się z kim chcesz. - Oddaliłam się od niego o parę kroków.

- Jedyną osobą z jaką spotykam się i będę się spotykał, jesteś ty. Kocham Cię rozumiesz? Nie chce być tylko Twoim przyjacielem, rozumiesz? - Złapał mnie za dłoń.

- Ja też ... . - Bez chwili wahania, nasze usta się zjednoczyły.

- Nie strasz mnie tak więcej.

- Nigdy więcej. - Odpowiedziałam.

- Mam coś dla Ciebie. Zaczekaj. - Zdjął plecak, rozsunął zamek, wyjął szarą bluzkę (*Tą upaćkaną tuszem do rzęs), po czym zasunął go i włożył z powrotem na plecy. - Proszę. Moja dziewczyna nie może wyglądać jak Samara Morgan.

- Dzięki. - Otarłam łzy. - Dlaczego za mną poszedłeś? Śledzisz mnie? I co mają oznaczać słowa ,, moja dziewczyna,, ?

- Nie mogłem zostawić Cie na pastwę losu. Musiałem to z Tobą wyjaśnić. Moja dziewczyna, mam na myśli Ciebie ;)

- Od kiedy, przepraszam bardzo.

- Oj, długo będziesz się ze mną droczyć? Wiesz do czego zmierzam. Pytanie tylko, czy Ty tego chcesz?

- Z tobą? Może kiedyś... . - Czułam jak emocje przejmują nade mną kontrolę.

- He he, oficjalnie oznajmiam Ci , że od dziś jesteś moim cukierkiem.- Zaśmiał się.

- Ehh, jak zawszę żartujesz w tedy kiedy nie trzeba. Chyba się już do tego przyzwyczaiłam.

Poszliśmy na wagary. Nie chcieliśmy wracać ani do szkoły ani do naszych domów. Więc poszliśmy do Parku. Tam gdzie zawsze.

Sobota.

Dryyyyyń..... dryyyyyń. 

- Kto dobija się o 6 nad ranem! - Wkurzyłam się, wywlekając się z łóżka, aby zdążyć odebrać telefon. 

- Liam? 

- Część to ja. Możemy się spotkać. Teraz!

- Masz wyczucie czasu.

- To ważne. Będę u Ciebie za 10 minut.Ta pozytywka była ode mnie. Chciałem się wtedy na Tobie zemścić. Podczas tej imprezy... . Nie sądziłem że to prawda. Nie chciałem ściągnąć na Ciebie niebezpieczeństwa. Nie zbliżaj się do okien. W ogóle. Zaraz tam będę. Bądź gotowa. - Rozłączył się.

Co on miał na myśli. Jeżeli to prawda? 10 minut! Chyba go pogrzało! Jak zebrać się na randkę w 10 minut! Musiałam improwizować. Pobiegłam do łazienki. Wróciwszy odświeżona, zaczęłam przeszukiwać szafę. Powywalałam wile par spodni, bluzek, bluzeczek, swetrów, a nawet bielizną. W co się ubrać? Wybrałam odpowiednie ciuchy, zwracając uwagę na pogodę za oknem. Słońce przedzierało się przez lekką mgłę, a na trawię była rosa. Nagle usłyszałam ten dźwięk - POZYTYWKA! Słyszałam pukanie do drzwi. Mama zeszła i otworzyła Liamowi. Nie byłam w stanie się ruszyć z miejsca. Nie wiadomo skąd znalazła się na środku mojego pokoju. Muzyka przestała grać. Byłam na górze, w drugim pokoju. ( Przepraszam że dopiero teraz informuje was o tym, że Sophia ma dwa pokoje) Na dole trwał od paru dni remont. Coś zacisnęło się mi na gardle. Przylgnęło do niego. Nie mogłam nic zrobić. Zbliżałam się co raz bliżej do okna. Nachyliłam się, mając już przez nie wypaść. Nie mogłam nic zrobić. Na dodatek, zaczęłam pochłaniać powietrze dużymi oddechami. Nie mogłam ich złapać. Liam chwycił mnie w ostatniej chwili. Okno zesunęło się w ostatniej chwili na jego plecy. Słyszałam wyraźnie jego krzyk. Czułam to. Pomimo tego nie puścił mnie.Wręcz przeciwnie. Jego mięśnie napięły się przyciskając mnie do niego jeszcze bardziej. Złapałam normalnie oddech. Myślałam że tego nie przeżyje. Tata przytrzymał okno, dzięki czemu Liam mógł wciągnąć mnie do pomieszczenia. Miał poważną ranę. Pojechaliśmy do szpitala, a następnie do kościoła. Musieliśmy jakoś z tego wybrnąć. Nie byliśmy jakoś zwyczajnie wierzący. Można powiedzieć że coś obiło się nam o uszy. Dostaliśmy poświęcone medaliki oraz zostaliśmy pobłogosławieni. Cała nasza trójka. Gdy wróciliśmy do domu, pozytywki już nie było. Nie widzieliśmy jej już nigdy więcej.                                                      

 Dziękuje wszystkim, którzy przeczytali moją opowieść. Mam  nadzieje  że wam się spodobały wszystkie moje rozdziały . Dziękuje za gwiazdki i komentarze, chociaż nie jest ich za dużo ;)

KONIEC

PozytywkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz