27.

267 20 4
                                    

Księżyc rzucał srebrny blask na londyńskie uliczki, które kilka godzin temu opustoszały. Środkiem jednej z alejek prowadzonej wzdłuż uroczych, murowanych kamieniczek szła dziewczyna ubrana w czerń. Jej długie, lśniące loki podskakiwały z każdym jej krokiem. Szła szybko i sprężyście, jakby na podeszwach miała zamontowane sprężyny, które odbijały ją od gruntu. W jednej dłoni ściskała małe urządzenie wyczuwające obecność demonów, a drugą rękę trzymała na rękojeści swojego serafickiego miecza. Dziewczyna spacerując po pustych ulicach w środku nocy zapewne miałaby z tyłu głowy myśl, że ktoś może ją zaatakować, ale nie ona. Runa niewidzialności chroniła ją przed przyziemnymi niebezpieczeństwami, a sensor upewniał ją, że w pobliżu nie ma żadnego zagrożenia pochodzącego ze Świata Cieni.

Niecałą godzinę temu skończył się jej patrol. Clave przydzieliło ją do poszukiwań w okolicach hangarów, gdzie ostatni raz widziała Nathaniela. Spędziła cały wieczór obchodząc każdy z magazynów i zaglądając do środka, jednak od poprzedniego dnia nic się nie zmieniło. Zmierzając w stronę Instytutu miała cichą nadzieję, że Nathaniel wrócił do domu albo jej brat ma dobre wiadomości, które przyniósł ze swojego patrolu. Wyobrażała sobie, jak przekracza próg holu, a w nim widzi bruneta, zdrowego i w jednym kawałku.

Już skręcała w alejkę, która prowadziła prosto do Instytutu, kiedy zza budynku wysunęła się postać. Charlotte chwyciła za rękojeść swojego miecza, jednak sensor pozostawał spokojny. Nieznajomy podszedł bliżej, gdzie jego twarz oświetliło zimne światło ulicznej latarni. Rozpoznała ostre rysy twarzy, bladą skórę i jasne, tlenione włosy. Oczy ciemne jak smoła odznaczały się jego twarzy, a kły zalśniły w blasku. Charlotte westchnęła puszczając rękojeść serafickiego miecza, po czym skierowała na niego swoje znudzone spojrzenie.

-To niebezpieczne, aby taka ślicznotka przechadzała się w środku nocy po mieście... -Mruknął Elijah szczerząc do niej kły.

-Dobrze wiesz, co tu robię. –Fuknęła.

-Ale Ty nie wiesz, co ja tu robię...

-Nie obchodzi mnie to. –Przerwała i już chciała go wyminąć, kiedy poczuła jego zimne palce oplatające jej nadgarstek.

-Jesteś tego taka pewna?

-Puszczaj. –Warknęła przez mocno zaciśnięte zęby.

-Wiem, co się stało z Twoim przyjacielem, Lottie. –Mruknął cicho, ich twarze dzieliły centymetry.

Usta Charlotte rozchyliły się, a grymas zniknął z jej twarzy. Nawet przestała przeszkadzać jej dłoń wampira zaciśnięta na jej nadgarstku. Elijah wyglądał na usatysfakcjonowanego reakcją dziewczyny.

-Widziałem go wczoraj przy magazynach. Dwóch mężczyzn wyciągało go nieprzytomnego, a potem zapakowało do jakiegoś samochodu terenowego... -Jego opuszki przesunęły się w miejsce, gdzie bada się puls.

-Wiesz gdzie go zabrali?

-Północno wschodnia część Londynu. Nie jestem pewien, ale to było chyba kino albo teatr... a właściwie ruiny.-Elijah zamyślił się.

-Dlaczego mi o tym mówisz? –Zapytała po chwili ciszy. Wampir spojrzał na nią, po czym uśmiechnął się ukazując kły.

-Z sentymentu. Kiedyś nas coś łączyło, już o tym zapomniałaś...? -Wyrwała rękę z jego uścisku i rzuciła mu wrogie spojrzenie.

-Nie, nie zapomniałam. Chociaż bardzo bym chciała. –Wampir skrzywił się. Charlotte dodała po chwili. –Nie powiedziałeś Jemowi...

-Spostrzegawcza jesteś.

Undivided. Shadowhunters story. [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz