#6 Prześladowca

1K 57 2
                                    

 To jest chyba jakiś cud, wstałam  pierwsza. Niemożliwe. Zaraz, czy to oznacza, że muszę zrobić śniadanie dla sześciu osób? No tak, przecież są tu trzy pasożyty, Izzy i ja. Tristan zrobił dla mnie wystarczająco dużo, żeby nie nazywać go pasożytem. Czy tylko mnie denerwuję jak robię w ciszy śniadanie i nagle ktoś mnie przytula od tyłu? Jestem pewna, że nie. 

 Odwróciłam się i wpadłam na Brada. Usiadł przy stole i patrzył się na mnie wyczekująco. Odpowiedziałam mu podobnym spojrzeniem. Nie mogliśmy już wytrzymać i zaczęliśmy się śmiać.

'Chcesz czegoś?' Zapytałam w końcu, kiedy udało mi się uspokoić.

'Czekam na śniadanie od mojej pięknej żony.' Oznajmił i wyszczerzył się.

'Od, kiedy to jestem twoją żoną?' Zapytałam obdarzając go podejrzliwym uśmiechem.

'Od teraz.' Ponownie się uśmiechnął.

 Wznowiłam przygotowanie śniadanie i rozmawiałam z Bradem na najróżniejsze tematy. Szybko rozłożyłam jedzenie i wróciłam do blatu, kiedy się odwróciłam Brad stał przede mną tak, że bardzo łatwo mógł mnie pocałować, ale zamiast tego podniósł ją, posadził na blacie i stanął pomiędzy jej nogami patrząc na nią wyczekująco.

'Pozwól, że powtórzę, chcesz czegoś?' Zapytałam śmiejąc się cicho.

'Chcę, żebyś mnie pocałowała.' Odpowiedział robiąc dzióbek.

'A magiczne słowo?' Kocham się z nim droczyć.

'Abrakadabra, hokus pokus, czary mary?' Udawał głupiego, a nie on po prostu jest głupi.

'Mówi się proszę idioto.' Zażartowałam.

'Oo, jak słodko! Już mi wymyśliłaś pieszczotliwą ksywkę..' Nadal udawał, albo po prostu jest głupi.

'Uspo-' Nie mogłam dokończyć, ponieważ Brad złączył nasze usta.

 Oplotłam nogi wokół jego pasa i przysunęłam się bliżej. Hm, to było bardzo intymne przeżycie jak na mnie, zawsze byłam nieśmiała w takich sprawach jak namiętne całowanie się na blacie, a no tak.. Ja przecież nigdy czegoś takiego nie robiłam. Można powiedzieć, że się zassaliśmy, a przynajmniej tak to pewnie wygląda z innej perspektywy. Czy cudowne chwile mogą trwać wiecznie? Odpowiedź brzmi nie. 

'Ekhem..' Usłyszałam chrząknięcie i momentalnie odsunęłam się od Brada.

'Witam głąbki!' Odezwała się Izzy i usiadła przy stole.

'Chyba raczej gołąbki.' Poprawił się Tristan i usiadł obok niej.

'Nie..' Powiedziała szybko. 'Głąbki to takie głupie gołąbki, kumasz?'

'Lol Izzy ty nasz żartownisiu..' Powiedział śmiejący się James i dosiadł się do nich.

'Suchary już z rana?' Zapytał wchodzący do kuchni zaspany Connor. 'Myślałem, że wytrzymasz do dwunastej.' Mruknął siadając obok Jamesa.

'Jest już dwunasta..' Oznajmiłam siadając obok niego.

'Tak to..' Ziewnęłam. 'Ja wstałam pierwsza, wiem, że mi gratulujecie, potem Brad no i  tak dalej.' Mruknęłam spoglądając na siadającego obok niej Brada. 'Zazwyczaj budził mnie krzyki Connora, albo Brada, a dzisiaj cisza, chyba bóg mnie wynagrodził..' Spojrzałam w górę.

'Powiedziała ateistka..' Mruknął Connor dłubiący widelcem w jedzeniu, chyba się obraził.

'Właśnie ateistko.' Powiedział Brad. O nie miarka się przebrała.

'Zamknij się, ktoś ci udzielił głosu?' Zapytałam karcąc go jak psa.

'Ktoś ci udzielił głosu?' Przedrzeźniał mnie Brad robiąc głupią minę.

New Life. The Vamps fanfic.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz