Spojrzał na mnie ze smutkiem i poszedł dalej. Nie wiedziałam co robić, ale w końcu postanowiłam iść za nim. Nie byłam w stanie jeszcze biegać, ale jakoś go dogoniłam. Przytuliłam od tyłu i zaczęłam przepraszać. On to zignorował, zostawił mnie i poszedł dalej. Rozumiem, musi sobie wszystko przemyśleć, ale cholera którędy do domu?! Jestem na środku jakiegoś placu, całkiem sama i dotego zostawiłam kompletnie zaćpaną Hayley w metrze.
Szukałam jej pół godziny, ale nie mogłam znaleźć. Było już ze mną wszystko okay, więc przeczytałam rozkłady jazdy metra i wiedziałam już w którą stronę mam wracać. Jakoś mi się udało i wysiadłam przy moim ulubionym centrum handlowy. Postanowiłam, że przejdę się jeszcze do parku i poszukam przy okazji Hayley. Nie znalazłam jej. Jest dorosła, potrafi o siebie zadbać, prawda? Nie ważne wracam do domu.
Poszłam do pokoju, usiadłam na łóżku i patrzyłąm się w ścianę. Nudziło mi się. Wyszłabym gdzieś z Izzy, ale nie mam odwagi spotkać się z nią po tym jak w ogóle z nią nie rozmawiałam. Siedziałam tak jeszcze przez moment i do mojego pokoju wbiegł Brad.
"Cześć! Słuchaj nie mam czasu teraz gadać, ale wyjdziesz ze mną za około godzinę na randkę?" - Zapytał z tym swoim uwodzicielskim uśmieszkiem.
"Hej.. No spoko. Właściwie to i tak się nudziłam. Widzimy się o 14?" - Odpowiedziałam trochę zmieszana.
"Okay! To ja lecę. Bye!" - Krzyknął wychodząc.
"Bye.." - Powiedziałam chociaż wiedziałam, że i tak mnie już nie słyszy.
Nie lubię niespodzianek! Czy tylko ja? Niestety nie. Każda dziewczyna, którą znam nienawidzi takich rzeczy. Jeśli nie powie mi później gdzie idziemy to będę go bić tak długo aż mi odpowie. A teraz pytanie. To niespodzianka, więc mam się ubrać normalnie czy się jakoś odstawić? Byłoby dziwne gdybym przyszła w szortach do jakiejś eleganckiej restauracji. Obstawian, że nie ma kasy i zabierze mnie do np. Starbucks'a, albo na pizze. W sumie byłabym wtedy równie szczęśliwa jak w szykownej pięcio gwiazdkowej restauracji.Założyłam czarne rurki, białe martensy i ciemny długi rozpięty sweter na białą bluzkę. Brad przyszedł po mnie równo o 14, dał różę i zaczął gdzieś prowadzić.
"Baard.. Gdzie mnie zabierasz?" - Powiedziałam uroczym głosem trzepocząc rzęsami.
"Niespodzianka" - Dziwnie się do mnie uśmiechnął.
"Dobra! Jak chcesz. Koniec grzecznej Alice." - Spojrzałam na niego złowrogo.
"Coo? Alice dobrze się czujesz?" - Mówił przez śmiech.
"Jeśli nie powiesz mi tego teraz zacznę cię bić tak długo aż to zrobisz" - Powiedziałam poważnym głosem.
"Straszna. Myślę, że nie będzie już takiej potrzeby." - Skierował swój wzrok w górę.
"Coo? Czekałam cały ten czas na McDonalda?! Chyba żartujesz?" - Zapytałam podirytowana.
"Jak nie chcesz to nie." - Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
"A czy ja kiedyś powiedziałam, że nie chcę? Chodźmy już!" - Pocałowałam go przy tym w policzek.
Zajęliśmy miejsca, powiedziałam mu co chcę, a on poszedł złożyć zamówienie. W między czasie poprawiłam włosy i skontrolowałam makijaż. Nie, żebym była jakimś plastikiem, ale wiecie nie chcę mieć rozmazanego tuszu, miałam tylko go i trochę korektora, więc długo to nie trawało. Strasznie mi się nudziło czekając na jedzenie, więc zaczęłam sprawdzać tweetera. Podkreślam, że byłam mega głodna.
Luke Hemmings:
Jem z Jamesem. Jednorożec z wami †
James Mcvey:
To się teraz jada <3
[Zdjęcie jedzenia wyglądającego jak gówno, ponieważ James jest na diecie]
Tristan Evans:
Smutam.
Connor nic nie napisał, a reszty nie chciało mi się już czytać. Czekałam niecierpliwie na jedzenie. Moja torba leżała na podłodze. Odwróciłam się na chwilę, a na mnie spadł Brad, a razem z nim shake, cola, sałatka, kawa i frytki.
"Mój boże! Brad ty debilu" - Wstałam i po prostu nie wiedział co powiedzieć.
"Eee Al.. Przepraszam? Na prawdę nie chciałem. To wszystko było niechcący!" - Patrzył na mnie przepraszająco i pomagał mi się wytrzeć.
Nie odzywałam się do niego przez chwilę, niestety wiedziałam jak go to boli. Pewnie myślał, że z nim zerwę z tak błahego powodu. Już nawet widziałam te łzy w jego oczach. Kiedy byłam już w mierę czysta wróciliśmy do domu. Po drodze ani razu się do niego nie odezwałam.
Jak już weszliśmy do mojego pokoju usiedliśmy obok siebie na łóżku i on zaczął rozmowę, bo ja nie wiedziałam jak to zrobić.
"Al chyba nie jesteś na mnie zła?" - Spojrzał na mnie z takim wzrokiem jakby chciał mnie nim przeprosić.
"To moje ulubione rurki, ale jesteś moim Bradleyem więc ci wybaczam" - Patrzyłam jak zahipnotyzowana w jego oczy.
"Dziękuję" - Spojrzał mi w oczy i mnie pocałował.
Dawno nie miałam z nim takiego pocałunku, był namiętny, czuły i szczery. On chyba chciał mnie zaciągnąć do łożka, ale stosownie się nie zgodziłam. Kiedy sobie poszedł poczułam, że niedługo będę na głodzie, więc spokojnie go złagodziłam teraz. Tym razem nikt mi w tym nie przeszkodził.
Jakoś tak o 20 do domu wrócił Tristan. Zbiegłam do niego na dół i można powiedzieć, że dosłownie się na niego rzuciłam. Przytuliłam go bardzo mocno i nawet jęsli mnie odpychał ja go nie puszczałam.
"Przepraszam, przepraszam, przepraszam..'' - Mówiłam szeptem przez płacz.
"Jezu Alice! Czego ty chcesz?'' - Zapytał podirytowany.
''Nie wiem czy ty to słyszysz, ale ja cię przepraszam'' - Mówiłam trochę spokojniej.
''Przemyślałem to i wiesz zależy mi na tobie i ci wybaczam'' - Odunął mnie i spojrzał mi w oczy.
Jego uśmiech był bardzo ciepły. Zrozumiałam, że Tristan na prawdę się o mnie martwi i po prostu zachowuje się jak brat. Rozmawialiśmy chwilkę, a potem poszłam spać, bo byłam już zmęczona.
CZYTASZ
New Life. The Vamps fanfic.
FanfictionGłówna bohaterka Alice ma 16 lat. Jadąc na co roczne, rodzinne wakacje miała wypadek samochodowy. Jako jedyna przeżyła. Nie miała gdzie mieszkać więc o pomoc zgłosiła się do dalekiego kuzyna Tristana. Miał on 18 lat. Jego rodzice wyjechali na całe w...