#14 Prawda wyszła na jaw

720 44 3
                                    

 Jak już otrzeźwiałam Luke wrócił do siebie, a ja znowu próbowałam znaleźć Jamesa. Był on na ganku i patrzył w gwiazdy. Przez chwilę patrzyłam się tylko na niego, bo jakoś nie miałam odwagi podejść. Nie wiedziałam co mam myśleć. Ciągle tylko go ranie, chyba naprawdę powinniśmy się rozstać, chociaż nawiasem mówiąc to nie jesteśmy oficjalnie parą. Cały czas tylko przeszkadzam, lepiej by było gdybym siedziała teraz w tym domu dziecka. To tylko rok, potem znalazłabym pracę, poznałabym nowych ludzi i żyłabym tak jak przez śmiercią rodziców.

 Wiem, że to głupie, ale nie potrafię głośno mówić o naszym związku. Cały czas myślę o Bradzie. Nie powinnam, ale jak to się mówi „serce nie sługa”. Po jakimś czasie James zobaczył mnie i poprosił gestem o to, żebym podeszła. Przytulił mnie i patrzeliśmy przez jakiś czas w ciszy na gwiazdy. Gdy zebrałam się na odwagę w końcu zapytałam.

Alice: James.. Czy ja ci przeszkadzam?

James: Ale niby w czym?

Alice: No wiesz, musisz się mną „opiekować” i na mnie uważać. Normalnie jak z dzieckiem. Dobrze wiem, że źle znosisz moje ćpanie.

James: Wiesz Al. Jak dla mnie jesteś idealna, tylko.. Mogłabyś pójść na odwyk? Poza tym ostatnio strasznie schudłaś, czy ty coś w ogóle jadasz?

Alice: Odkąd daję w żyłę, chyba zjadłam dwa większe posiłki. Wiesz zastanawiałam się nad odwykiem i to chyba dobry pomysł.

James: Obiecujesz, że spróbujesz wybrać się na odwyk?

Alice: Obiecuję. I tym razem nie złamię obietnicy.

 James uśmiechnął się do mnie, wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko. Tak zrobiliśmy to drugi raz. Jak zwykle było cudownie, tak idealnie. Powinien mnie spytać o chodzenie, bo tak właściwie to pieprzymy się, a nie jesteśmy razem, to dziwne, ale chyba pytania typu „Będziesz moją dziewczyna” nie są w jego stylu. Jak skończyliśmy leżałam głową na jego torsie i patrzyłam się w sufit. Chwilę później zadzwonił mój telefon.

Alice: Halooo?

Tris: Boże! Alice! Gdzie ty jesteś? Wszyscy się o ciebie martwimy?

Alice: Wszyscy? A kto dokładnie jest z tobą?

Tris: No wiesz Con, Brad, Izzy, Julie.

Alice: Brad też?

*cichy głos ze słuchawki: Pytała o mnie? O mnie?!, Tak Brad, zamknij się debilu próbuję z nią rozmawiać*

Tris: Też. Pamiętasz jeszcze? Mieliśmy iść na pizze dzisiaj razem. Mózgu chyba nie masz. A gdzie jesteś?

Alice: A tak! Sorry dzisiaj nie jestem w stanie iść na pizze, może następnym razem. Jestem u Jamesa. Eeee.. Oglądamy eeee… Film! Właśnie film!

Tris: A więc oglądacie „Eeee film”, tak?

Alice: Tak więc nie przeszkadzaj. Papa.

Tris: Czekaj. Alice! Pamiętaj nie rób nic…

James: To był Tris?

Alice: Tak zapomniałam, że mieliśmy iść na pizze, ale spoko. Możemy wrócić do naszej ciszy i spokoju.

 Leżeliśmy obok siebie chyba z pół godziny, ale potem ja zasnęłam. Obudziłam się o 2 w nocy, a James już spał. Postanowiłam, że wyjdę na dwór, bo mi się nudziło. Przeszłam się do parku zobaczyć czy jest Hayley. Po drodze wstąpiłam do bankomatu po pięć dych. Weszłam jeszcze do galerii, w której za zielone converse zapłaciłam kartą. Faktycznie, przy ławce w parku stała Hayley z kilkoma znajomymi. Ja oczywiście jako iż jestem najgłupszym człowiekiem na Ziemi podeszłam.

Alice: Siemankoo! Przyszłam po jeszcze działkę.

Hayley: Jezu to ty jeszcze żyjesz? Wzięłaś ty gram ze sobą i już wykorzystałaś?

Alice: Nie.. Jestem u chłopaka w domu, a resztę zostawiłam u siebie. Przy Okazji możesz dać mi jeszcze strzykawkę, bo nie mam przy sobie.

Hayley: Ok. Cztery dychy.

Alice: Masz pięć i się ciesz.

Hayley: Jak tam chcesz. A właśnie może przedstawię ci moich znajomych? Od lewej. Sonia, Sophie, Lucy, Amy. To jest Alice.

Reszta: Cześć..

Alice: Ta Cześć… To ja lecę, bo zaraz zdechnę. Dobranoc!

Hayley: Do zobaczenia.

 Po drodze do James zeszłam do metra i w kiblu dałam sobie w żyłę. Posiedziałam tam z godzinę i wróciłam do domu. Ledwo co weszłam do pokoju, a za rękę złapał mnie James i wypytywał o to gdzie byłam, co robiłam, a ja mu powiedziałam prawdę. Jego spojrzenie posmutniało i puścił moją rękę po czym położył się na łóżku plecami do mnie. Nie chciałam mu przeszkadzać w przemyśleniach, więc najprościej w świecie poszłam dalej spać. Obudziły mnie dziwne krzyki, nawet się nie garnęłam i zeszłam dół. Był tam James, Brad i Luke. Spojrzeli na mnie i chyba się ucieszyli na mój widok, za to ja kompletnie odwrotnie. Podsumowując był tam mój eks, mój obecny chłopak i ktoś kto doprowadził do tego, że nie jestem z tamtym tylko z tym. No lepiej dobrać się nie mogli.

Luke: Witam księżniczko!

Alice: Co ty tu robisz o 7 rano?

Luke: Przeszkadzam.

Alice: To miło. Jak ty mnie już wnerwiasz.

Brad: Alice… Co się stało z twoimi rękami.

Alice: Z moimi rękami?

 Wszyscy spojrzeli na nie i zaniemówili razem ze mną. James i Luke nie byli zdziwieni, ale Brad. Przecież on nie wiedział, że biorę. Powinnam jednak się ogarnąć zanim zeszłam dół, wtedy bym to na pewno zauważyła. Nie wiedział co powiedzieć. Może „Ej Brad biorę Herę i to ,dlatego ze po niej się drapie wiesz itp.” , wydaję mi się, że nie. James powiedział, żebym poszła do pokoju, a on sam to wyjaśni, więc tak zrobiłam. Nie wiem jak on mu to wytłumaczy i się aż tego boję. Poszłam do łazienki i nałożyłam sobie opatrunek. Spojrzałam na moją torebkę, w której miałam jeszcze ¾ grama, cytrynę, łyżkę i zapalniczkę. [żeby nie było, to Alice kupiła wczoraj cały gram u Hayley, tak na zapas] Nie mogłam się powstrzymać. Wiedziałam, że na dole jest James itp., ale co ja poradzę? Spotkanie Brada przywołało zbyt dużo wspomnień. Wyjęłam jego zdjęcie z portfela i przygotowałam heroinę. Tym razem trafiłam prosto w żyłę.

James: No, a więc Brad to się stało po tym jak z nią zerwałeś..

Brad: Ale co się stało?

James: Alice zaczęła ćpać…

Brad: Co?! Jezu nie pierdol i to niby przeze mnie? Przecież ona nawet mnie nie kochała.

James: Człowieku ona mówi o tobie przez sen! Wiesz jak ja się z tym czuję?! Jestem z nią, sypiam z nią, a ona ciągle tylko myśli o tobie. To jest przygnębiające. Zostawiłeś ją samą, bo Luke ją pocieszył, wielkie mi co.

Brad: Jakoś ci nie wierzę. Muszę sam ją o to spytać.

 Powstrzymywałem go, ale on i tak postawił na swoje i wszedł na górę do łazienki w moim pokoju, za min szedłem ja razem z Lukiem, kiedy stanął w drzwiach i szczęka mu opadła, już wiedzieliśmy co się stało. Podbiegliśmy tam i zobaczyliśmy Al siedzącą pod ścianą z nieobecnym wzrokiem, która trzymała w jednej ręce strzykawkę, a w drugiej zdjęcie Brada.

New Life. The Vamps fanfic.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz