Rozdział 9

70 6 1
                                    

Książę piekła stał w wielkiej sali balowej i przyglądał się już gotowym dekoracją. Był podekscytowany zbliżającym się balem, że zapomniał zajrzeć do kuchni sprawdzić, jak sobie radzą kucharze. Zegar wybił godzinę trzecią po południu. Abbadon musiał znaleźć jeszcze Holle, aby przekazać jej wiadomość o przyjęciu. Udał się więc do jej komnaty, jednak nie zastał tam dziewczyny. Idąc korytarzem, zastanawiał się, gdzie mogła być. Usłyszał jak z jednego pokoju, wydobywa się muzyka. Podszedł do uchylonych drzwi, zauważając siedzącą anielicę przy fortepianie. Miała zamknięte oczy i w skupieniu grała ładną, spokojną melodię. Nie chcąc jej przerywać, Abbadon stał w cieniu, przyglądając się jej. Włosy miała spięte w wysoki kucyk a na ramionach zarzuconą skurzaną kurtkę. Zauważył, że po policzku spłynęła łza. Po chwili melodia ucichła a dziewczyna przejechała dłońmi po policzkach. Abbadon zapukał w drzwi, wchodząc do środka. Holle odwróciła się do niego, przyglądając się mu. Z jego postawy nie mogła nic odczytać.
- Pięknie grasz.
- Dziękuję. A teraz powiedz mi, czego chcesz.
- Czemu myślisz, że coś chcę? - Zrobił urażoną minę. Usiadł obok niej z ciekawością w oczach.
- Bo bez powodu byś mnie nie szukał.
- Okej masz rację. Chciałem ci powiedzieć, że dziś jest organizowany bal i jesteś na niego zaproszona.
- Że co? Dlaczego mi to teraz mówisz? Nie mam nawet w co się ubrać. - Na jej twarzy malował się smutek. Dotknął jej ramienia, chcąc dodać otuchy.
- O to się nie martw. - Uśmiechnął się, ukazując białe zęby i lekko wysunięte kły. Holle zapatrzyła się na nie, językiem przejeżdżając po swoich ludzkich zębach.
- Nie rozumiem.
- Dowiesz się, jak wrócisz do swojego pokoju. - Szybko wstała z krzesła, chcąc wyjść na korytarz, jednak przy drzwiach stanęła, odwracając się do chłopaka.
- Z jakiej okazji jest ten bal?
- A czy musi jakaś być? Czasami organizujemy takie spotkania dla mieszkańców piekła.
- Rozumiem. - Odwróciła się, wychodząc. W głowie dalej słyszała melodię utworu, który kojarzył się jej z rodziną. Pamiętała jak z młodszą siostrą, organizowały domowe koncerty, jak grała na fortepianie, a siostra śpiewała ulubione piosenki. Jednak to należy już do przeszłości, która czasem boli, ale trzeba żyć dalej, patrząc w przyszłość. Tylko ona może nam przynieść coś nowego, niepowtarzalnego, ale to zależy tylko od nas czy chcemy iść dalej, czy nadal będziemy kartkować, to co już było.
Holle weszła do swojej komnaty, zauważając na łóżku średniej wielkości pudełko. Otworzyła je, ostrożnie wyciągając jego zawartość. W dłoniach trzymała piękną, czarną suknię. Dłużej się nie zastanawiając, założyła ją, podchodząc do lustra. Górna część sukni uszyta była w gorset z wyszywanymi perełkami, które tworzyły śliczny wzór na całej jego powierzchni. Natomiast dół swobodnie opadał aż do ziemi, a czarne pióra dodawały jej lekkości.
Spojrzała na swoje odbicie. Suknia idealnie pasowała do jej figury, podkreślając biust oraz talię. Pióra w świetle mieniły się na granatowo, dodając trochę tajemniczej nuty.
Anielica usiadła przy toaletce, przyglądając się swojemu odbiciu. W niebieskich oczach z czarnymi plamkami pojawiły się iskierki, różowe usta miała lekko rozchylone a oliwkowa skóra dostała rumieńców z ekscytacji.
Po chwili namysłu postanowiła zrobić loki na ciemnych gęstych włosach, a oczy podkreśliła czarnym cieniem, robiąc smokey eye. Wykończeniem makijażu była czerwona szminka na ustach. Jeszcze raz stanęła przed lustrem, oglądając końcowy efekt. Wyglądała jak księżniczka z bajki.
Zakładała szpilki, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Na korytarzu stał wysoki mężczyzna w czarnych dżinsach i koszuli tego samego koloru. Na widok dziewczyny nie przychodziło mu nic innego do głowy poza krótkim wow. Holle również zaniemówiła z otwartą buzią.
- Aniele, zaraz muchy połkniesz, jak nie zamkniesz ust. - Zawstydzona i czerwona jak burak odwróciła się do niego plecami, podchodząc do szafki obok łóżka. Wyciągnęła z niej malutkie pudełeczko, w którym znajdował się srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie serca z wygrawerowanymi napisami, które odczytała w myślach. Dom jest tam, gdzie serce twoje. Abbadon podszedł do niej, zgarniając włosy z pleców. Przez jej ramiona sięgnął po łańcuszek, zapinając go na szyi. Dziewczyna odwróciła się do niego, napotykając jego czarne oczy. Wpatrywali się w siebie przez dłuższą chwilę w zupełnej ciszy. Don złapał ją za rękę, wyprowadzając z pokoju. Szli korytarzem w stronę wielkiej sali. Holle była podekscytowana do tego stopnia, że w brzuchu czuła jakby ją, ktoś tysiącami igieł nakłuwał. Była bardzo ciekawa, jak wygląda taki bal. Wyobrażała sobie piękne suknie i wymyślne fryzury. Weszli przez wielkie dwuskrzydłowe drzwi, a im oczom ukazała się sala przyozdobiona czarnymi i czerwonymi balonami. Z sufitu spadało konfetti, plącząc się we włosy, natomiast z głośników rozstawionych po kątach wydobywała się głośna muzyka. Wszędzie tańczyli ludzie w pięknych strojach. Holle spojrzała podejrzliwie na Dona.
- Co? - Uśmiechnął się z błyskiem w oczach. Nachylił się, szepcząc jej do ucha. - Wszystkiego najlepszego, Aniele.- Zaskoczona dziewczyna rozejrzała się po sali, uświadamiając sobie co tak naprawdę się tu dzieje.
- Czekaj. Chcesz mi powiedzieć, że to jest impreza urodzinowa?
- Yhym, i to twoja. - Holle pod wpływem emocji pocałowała go w policzek, po czym wbiegła w tłum tańczących ludzi.
- Gdzie nasza jubilatka? - Nagle obok Abbadona pojawił się Lucyfer, obserwując tłum.
- Gdzieś na parkiecie. - Odpowiedział mu, również patrząc na tańczących gości.

Piekielne Istoty: Anioł Śmierci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz