Rozdział 7

53 7 3
                                    

Następnego dnia Holle wstała bardzo wcześnie. Po zimnym prysznicu wyszła z łazienki w czarnym, jedwabnym szlafroku. Podeszła do szafy wyciągając czarne legginsy oraz czarną satynową bluzkę na cienkim ramiączku z dekoltem w szpic.
Ubrana usiadła przy toaletce, robiąc makijaż, podkreślając oczy czarną kredką, włosy zostawiła rozpuszczone. Zanim wyszła z pokoju, założyła czarne botki na słupku.
Wchodząc na korytarz, zauważyła, że z komnaty Abbadon'a wychodzi jakaś blondynka. Holle przyjrzała się jej, jednak nie zauważyła niczego dziwnego w jej wyglądzie. Chłopak opierał się o framugę, żegnając się ze swoją "zabawką". Kiedy podniósł, głowę zauważył stojącą w korytarzu Holle.
- Nie wierzę. - Podeszła do niego kręcąc głową. - Wczoraj zginęła twoja dziewczyna, a ty przyprowadzasz sobie na noc kolejną.
- Bywa. - Na twarzy dziewczyny pojawiło się oburzenie. - A na Kath mi nie zależało, była tylko dobra w łóżku.
- Ta też jest tylko do bzykania?
- Ja tylko mam panienki do łóżka. Nie bawię się w żadne związki.
- Dupek. Czy ty kiedykolwiek kogoś kochałeś?
- Nie. Miłość to słabość, a ja nie zamierzam być słaby. - Odparł bardzo poważnie, na co Holle pokręciła głową, nie zgadzając się z jego poglądami.
- Wybacz mała, ale jestem zmęczony. - Wszedł do swojego pokoju, zostawiając zbulwersowaną dziewczynę.
Przechadzając się po zamku, Holle nie rozumiała zachowania Dona. Jak można kogoś nie kochać? Zawsze się znajdzie jakaś osoba, na której nam zależy. Pomyślała o swoich rodzicach i młodszej siostrze. Była ciekawa czy o niej pamiętają, czy słowa Diabła były zwyczajnym kłamstwem tylko po to, żeby została w piekle.
Nie wiedząc jak, znalazła się w swoim dawnym przedpokoju, gdzie na ścianach wisiały zdjęcia z dzieciństwa Sary. Weszła głębiej, czując unoszący się w powietrzu zapach naleśników.
- Sara! Zejdź na śniadanie. - Zawołała z kuchni jej mama. Po schodach schodziła szesnastoletnia dziewczyna wyglądająca podobnie do Holle. Brązowe włosy miała spięte w koka, a na małym nosie znajdowały się czarne okulary, zza których spoglądały zielono-niebieskie oczy. Rysy jej twarzy były łagodne, nie tak jak u Holle, która miała lekko wystające kości policzkowe.
Sara spojrzała w miejsce, gdzie znajdowała się anielica, jednak jej nie dostrzegła. Zdziwiona Holle podeszła bliżej machając ręką przed twarzą siostry. To również nie zwróciło jej uwagi.
- Co jest? - wyszeptała. Zrezygnowana wyszła z kuchni, aby rozejrzeć się po domu.
W salonie podeszła do fortepianu, na którym były poukładane ramki ze zdjęciami. Widziała na nich swoją babcię, dziadka, ciocię z wujkiem, kuzynów oraz tatę, mamę i siostrę. Żadnego jej zdjęcia tam nie było.
Palcami przejechała po klawiszach, przypominając sobie,  jak kiedyś na nich grała.
Podniosła głowę, idąc w stronę schodów. Na górze znalazła drzwi do swojego pokoju. Jednak kiedy je przekroczyła, w jej oczach pojawiły się łzy. Teraz zamiast jej rzeczy stało tu duże drewniane biurko z porozrzucanymi papierami, a pod ścianami stały regały zapełnione segregatorami. Ktoś z jej pokoju zrobił sobie gabinet.
- Gdzie są moje rzeczy? - Wyszeptała, rozglądając się. Z rozpaczy upadła na kolana chowają głowę w rękach. Ludzie, których kocha, zapomnieli o jej istnieniu.

 Ludzie, których kocha, zapomnieli o jej istnieniu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


- Holle, obudź się. - Dziewczyna usłyszała czyjś głos z oddali. - No już mała.

Abbadon klęczał przy dziewczynie, a jej głowa oparta była na jego kolanach. Znalazł ją na drugim piętrze nieprzytomną. Nie wiedział, co mogło się jej stać, ale miał złe przeczucia. Poczuł, jak dziewczyna poruszyła się, mamrocząc coś.
- Gdzie jestem? - Wyszeptała, otwierając pomału oczy.
- W piekle. Co się stało? - Spytał zmartwiony Abbadon.
- Byłam w domu. Widziałam moją rodzinę. - Powiedziała roztrzęsionym głosem. Po policzkach spływały słone łzy, a przez ciało przechodziły dreszcze.
- W ogóle nie zwrócili na mnie uwagę. Zachowywali się tak, jakby mnie tam nie było. W dodatku wszystkie moje rzeczy gdzieś zniknęły. - Abbadon przytulił ją, a dłonią gładził jej włosy. Nie mógł sobie wyobrazić, co musi teraz czuć, jednak widzi, że jest roztrzęsiona, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Tak naprawdę nie wie, co czuje w środku, a dziewczyny inaczej radzą sobie z emocjami niż faceci.
Podniósł się z podłogi, biorąc dziewczynę na rękach. Wchodząc po schodach, obiecał sobie, że już nigdy nie dopuści, aby Holle była w takim stanie, które przed chwilą ujrzał.
Holle dalej szlochała już w mokrą koszulkę Dona. Ze zmęczenia i negatywnych emocji zasnęła w jego ramionach. Chłopak ostrożnie położył dziewczynę na łóżku, opatulając kołdrą. W tym momencie w Abbadonie zaszła jakaś zmiana. Nie wielka, ale jednak.

Piekielne Istoty: Anioł Śmierci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz