Dwa dni później Holle siedziała w bibliotece, szukając wskazówek na temat upadłych. Zaintrygowało ją to, co powiedział Abbadon, zwłaszcza że nigdy nie słyszała o tych istotach, ale też nie przypuszczała, że trafi do piekła.
Z westchnięciem sięgnęła po ostatnią księgę, kartkując pożółkłe ze starości strony. Wzrokiem przejeżdżała po czarnym tekście lekko znudzona. Od trzech godzin siedziała w tym zatęchłym pomieszczeniu, studiując już piątą księgę. Zrobiła się głodna a ciągłe siedzenie w jednej pozycji, przyprawiło ją o ból kręgosłupa. Kiedy chciała odejść od stołu, jej oczy zauważyły coś ciekawego na jednej ze stron. Ze świstem wciągnęła powietrze, prawie się zakrztuszając. Wzrokiem przejechała po ładnym, ozdobnym piśmie odczytując zapisane słowa.Upadli to grupa aniołów, którzy sprzeciwili się Bogu, za co zostali strąceni na Ziemię. Kara ta była najokrutniejszą karą, jaka może być dla anioła. Pozbawieni zmysłu czucia i bólu, przez wieczność przemierzają świat ludzi, nie zaznając już nigdy szczęścia ani odkupienia.
Zamknęła książkę lekko zawiedziona. Myślała, że znajdzie coś więcej na ich temat, a nie mały fragment. Oparła się o krzesło, analizując nowe informacje. Słowa tekstu były straszne i nie wyobrażała sobie takiego losu. Wyszła z biblioteki, prostując kości, a okolice oczu rozmasowała palcami. Była zmęczona i marzyła o miękkim łóżku. W pokoju położyła się, patrząc w sufit. Miała mieszane uczucia co do ojca, a z drugiej strony go rozumiała, zwłaszcza teraz po przeczytaniu wzmianki o upadłych.
Usłyszała pukanie do drzwi, na co warknęła pod nosem z niezadowolenia. W progu stał Abbadon z aroganckim uśmiechem.
- Coś się stało? - Zapytała, przyglądając się jego przystojnej twarzy.
- Dzisiaj zaczynamy pierwszą lekcję latania. - Przez twarz Holle przeszedł grymas niezadowolenia. Miała wielką ochotę zamknąć drzwi przed nosem chłopaka i wrócić do miękkiego łóżka. Jednak obiecała coś ojcu.
Wróciła się do pokoju, ubierając czarne workery z ćwiekami na nosku. Przed lustrem poprawiła włosy, prosząc, aby jej skrzydła się pojawiły.
Zamknęła pokój, idąc za chłopakiem w dół schodów. Wyszli przez główne drzwi zamku, kierując się za miasto. Weszli w kanion, gdzie nad ich głowami latały ptaki podobne do sępów, z tą różnicą, że głowa pozbawiona była skóry, a w czaszce widoczne były puste oczodoły.
Chłopak zatrzymał się, odwracając się do Holle. Uniósł i opuścił ramiona jednocześnie na jego plecach wyrosły skrzydła. Zamachał nimi, tworząc niewielki powiew wiatru, który wzbił kurz w powietrze.
- Teraz twoja kolej. - Dziewczyna westchnęła, skupiając się na uczuciu, które czuła podczas pierwszego pojawienia się skrzydeł. Na plecach czuła dziwne mrowienie, które raz się nasilało, a raz znikło. Cała ta sytuacja zaczynała ją denerwować.
-Powiesz mi, jak ty to robisz? - Powiedziała z rezygnacją w głosie. Abbadon spojrzał na nią z nutą rozbawienia.
- Aniele, to jest bardzo proste. Musisz wyobrazić sobie, jak z twoich pleców wyrastają TWOJE skrzydła.
- Czyli ich kształt i kolor?
- Tak. Muszę Ci jeszcze powiedzieć, że możesz przy tym czuć nieprzyjemny ból, do którego z czasem się przyzwyczaisz.
- Co za pocieszenie. - W jej głosie słychać było sarkazm. Odsunęła się od chłopaka, odwracając się do niego plecami. W głowie wyobraziła sobie ogromne skrzydła z czarnymi długimi piórami, ich siłę i to jak za ich pomocą unosiła się w powietrzu. Między łopatkami poczuła mrowienie, które się nasilało i stopniowo zmieniało w ukłucia igłą, a to z kolei w dźgnięcia nożem. Chciała krzyczeć z bólu, jednak wszytko tłumiła w sobie. Po policzkach spływały łzy, a ciało drgało z bólu. Upadła na kolana ciężko dysząc. Nagle poczuła, jak jej plecy się rozgrywają, a z jej gardła wydobył się straszny krzyk, przez który Abbadon podbiegł do niej. Chciał złapać ją za ramię, jednak został odepchnięty przez silne skrzydło dziewczyny, która się wyprostowała.
- To nazywasz nieprzyjemnym bólem? - Odwróciła się do niego, patrząc czarnymi oczami. Don wstał, otrzepując spodnie, a jego spojrzenie mówiło, że zemsta będzie słodka.
- Każdy inaczej to przechodzi, jednak ty jesteś w połowie człowiekiem i pewnie dlatego odczułaś taki ból. - Stanął na wprost niej, przyglądając się sięgającym do ziemi piórom.
- Rozłóż skrzydła. - Nakazał, obserwując, jak dziewczyna nieporadnie posługiwała się skrzydłami. - To będą długie lekcje. - Szepnął pod nosem, aby Holle go nie usłyszała.Dwie godziny później siedziała w kuchni przy blacie z miską jogurtu naturalnego z owocami i płatkami zbożowymi. Jeszcze teraz czuła palący ból między łopatkami. Po tym, jak nauczyła się kontrolować ruchy skrzydeł, Abbadon kazał kilka razy schować i "wyciągnąć" jej skrzydła twierdząc, że musi przyzwyczaić się do bólu, który po którymś razie będzie mało odczuwalny. Gówno prawda...
Za trzecim razem po uwolnieniu skrzydeł o mało co nie zemdlała, a na plecach pojawiły się strużki krwi. Wtedy przez jej głowę przeleciała pewna myśl, że chłopak czuje jakąś dziwną przyjemność, widząc, jak cierpi. Jednak kiedy podszedł do niej, na jego twarzy widać było poczucie winy i troskę. Kiedy wracali do miasta, niósł ją na rękach, dopóki nie odzyskała sił, aby samodzielnie mogła chodzić.
W głównym holu na zamku bez słowa pożegnania zostawiła Don'a idąc do swojej komnaty. Jednak w połowie drogi obrała inny kurs, kierując się do kuchni. Musiała coś zjeść, aby odzyskać siły.
Do pokoju wracała przez główny hol, w którym stał Rayan. Miał na sobie czarne dżinsy i granatową koszulkę. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, kiedy dostrzegł dziewczynę.
- Cześć piękna. - Na policzkach Holle pojawiły się rumieńce.
- Hej. Co cię tu sprowadza? - Stanęła przed nim, lekko się uśmiechając.
- Pomyślałem, że zabiorę cię do miasta.
- Do miasta? Hmm... Poczekaj chwilę, tylko się przebiorę. - Popędziła na schody, zostawiając chłopaka z szerokim uśmiechem.
CZYTASZ
Piekielne Istoty: Anioł Śmierci
FantasíaJedna noc zmieniła moje życie w piekło, i to dosłownie. Trafiłam do miejsca, o którym nie miałam pojęcia, a ludziom by się nawet nie śniło. Zostawiłam rodzinę, przyjaciół. Zniknęłam z dawnego życia, zapomniana. Teraz szykuję się do nowej roli, do kt...