Rozdział 4

96 8 6
                                    

Abbadon położył dziewczynę na łóżku szpitalnym, martwiąc się o jej zdrowie. Zauważył, że kolor jej skóry robi się jaśniejszy, tracąc wakacyjną opaleniznę. Brązowe włosy nabrały ciemniejszej barwy, podchodząc prawie pod czerń. Na jej rozgrzanej skórze pojawiła się gęsia skórka, a na czole kropelki potu.
Do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn, jednym z nich był król piekła natomiast drugi, trochę posiwiały z okularami na nosie, był diabelskim medykiem. Obaj stanęli nad łóżkiem, przyglądając się dziewczynie. Lekarz zaczął sprawdzać jej tętno, osłuchał klatkę piersiową i sprawdził temperaturę, która go trochę zaniepokoiła. Średnia temperatura mieszkańców piekła wynosi około 38 do 40 stopni Celsjusza, natomiast dziewczyna miała niecałe 47 stopni.
- Ling, możesz nam w końcu powiedzieć, co jej dolega? - Odezwał się zdenerwowany Lucyfer.
- Oczywiście. Poza tym, że dziewczyna ma gorączkę, to jeszcze przechodzi przemianę.
- Nie uważasz, że dzieje się to zbyt szybko?
- Nie koniecznie. Widzisz Lucyferze, pojawienie się jej w piekle mogło przyspieszyć jej przemianę. - Ling spojrzał na rozmówcę, jego oczy były wyblakłe i pozbawione już energii. Było widać, że pomału zaczął się wypalać, umierać.
- W tej sytuacji możemy tylko czekać, aż sama się obudzi. - Wypowiedziawszy te słowa, pożegnał się i wyszedł.
- Abbadonie, idź do swojej komnaty. - Chłopak spojrzał na ojca oburzony tym, że chce go wyrzucić z sali, gdzie leży ich nieprzytomny gość. Jednak widząc spojrzenie ojca, postanowił go posłuchać. Diabeł przez krótką chwilę stał przy dziewczynie, jednak musiał wracać do swojego gabinetu i papierkowej roboty. Wiedział, że już nie zaśnie, a nie chce zmarnować czasu na jakieś głupie zajęcia.

Holle ogarnęła ciemność. Nie wiedząc, gdzie się znajduje, pomału wpadała w panikę. Jej serce przyspieszyło, a płuca nie potrafiły zaczerpnąć powietrza. Przed oczami zaczęły pojawiać się mroczki, w których widziała zbliżającą się postać. Pomyślała, że niedotleniony mózg robi jej figle, jednak kiedy mężczyzna stanął naprzeciw niej, zdała sobie sprawę, że to nie są omamy. Nieznajomy był wysoki ze złożonymi czarnymi skrzydłami. Ubrany był w czarny garnitur, a jego skóra była przeraźliwie blada. Kiedy spojrzała w jego oczy, tęczówki były ciemniejsze niż noc i jednocześnie przerażające. Jednak w jego rysach twarzy było coś znajomego. Lekko wystające kości policzkowe, ciemne włosy i oczy w takim samym kształcie co jej.
- Kim jesteś? - Wyszeptała pomału, uspokajając szalenie bijące serce.
- Jestem Aniołem Śmierci, a moje imię brzmi Samael, córko. - Holle ze zdziwienia aż otworzyła usta i wytrzeszczyła oczy. Po chwili wyprostowała się, zamykając buzię. Uniosła dumnie głowę, patrząc wyzywająco na anioła.
- W takim razie skoro ty jesteś, to po co ja tu przybyłam?
- Ponieważ jesteś moim dzieckiem. Masz w sobie wielką moc, która marnowałaby się na tej okropnej planecie zwaną Ziemią. - Wypowiedział to tak pogardliwie, że dziewczyna aż się wzdrygnęła.
- Ja już mam rodzinę i ty do niej nie należysz. - Skrzyżowała ręce na piersi, czekając na reakcję anioła, jednak twarz Samaela nie wyrażała żadnych emocji, to jeszcze bardziej ją zdenerwowało.
- Cóż, gdyby nie ja to ciebie nie byłoby na świecie. - Wygiął usta w aroganckim uśmiechu.
- Nieprawda. Jakbyś był moim ojcem, to byłbyś przy mnie, wspierał i pomagał w różnych problemach, a co najważniejsze otaczałbyś mnie miłością. Ty tego nie robiłeś, ale mój tata już tak. Dlatego on zasłużył na to miano, nie ty! - Holle czuła swoją złość aż w kościach. Przez osiemnaście lat nie dawał znaku życia i tym spotkaniem chciał naprawić te wszystkie lata rozłąki, ta myśl doprowadzała ją do szału. Nienawidziła go również za to, kim jest. Chciałaby znów być normalną nastolatką z problemami szkolnymi i miłosnymi, jednak ta cała nienawiść nie przeniesie jej do dawnego życia, do rodziny co jeszcze bardziej potęgowało jej złość. Niebieskie oczy zmieniły kolor na czarne a między łopatkami, czuła łaskotanie, które przerodziło się w okropny ból. Wiedziała, że zaczynała tracić panowanie nad sobą.
Mężczyzna wpatrywał się w Holle z zadowoleniem, wiedział, że dziewczyna nie zrobi mu krzywdy, chciał, tylko by dokonała się jej przemiana.
- Nienawidzę cię! - Wysyczała przez zęby. Zrujnowałeś mi życie. Najpierw porzuciłeś, a teraz odbierasz wszystko, co kocham.
- Nie porzuciłem, cały czas byłem przy tobie. Dwa razy uratowałem ci życie, ale możesz tego nie pamiętać, bo byłaś jeszcze mała.
- Kłamiesz! - Jej emocje nie wytrzymały. Z pleców wybiły się czarne, lśniące skrzydła przyprawiając Holle o krzyk bólu. Rozbłysło światło, dodając dziewczynie mocy, jednocześnie odblokowując jej wspomnienia. Czuła jak robi się silniejsza. Stanęła na nogi chowiąc skrzydła za plecami.
- Dobrze wiesz, że sama sobie przeczysz. Przypomnij sobie, ile razy myślałaś, że ktoś cię śledzi. - Przed jej oczami pojawiło się wspomnienie. Szła ulicą do domu, a chodnik oświetlony był słabym światłem latarni. Przez całą drogę myślała, że ktoś za nią idzie jednak kiedy się odwracała, nikogo nie widziała.
- Wiem też, że jesteś uczulona na pszczoły. - Kontynuował Samael. - Kiedy miałaś trzy latka, zostałaś użądlona. Twoich rodziców nie było przy tobie. Wtedy musiałem się ujawnić, ratując ci życie. Uśmiechałaś się do mnie pomimo bólu, który zadała ci pszczoła.
Holle wiedziała, że anioł mówi prawdę, ponieważ czuła jak jej wspomnienia zostały odblokowane. Nie mogła zaprzeczyć jego słowom a cała złość, jaką w sobie miała, po prostu zniknęła jak za dotknięciem różdżki.
- Skoro cały czas byłeś przy mnie to dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy? Czemu nie zamieniłeś ze mną ani jednego słowa? - Po policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Nie mogłem. Są rzeczy, których nie możemy robić. - Stanął naprzeciw niej, wierzchem dłoni ocierając słone łzy. Lekko chwycił za jej podbródek, unosząc głowę. Spojrzała na niego szklistymi, niebieskimi oczami.
- Nigdy cię nie opuściłem i nigdy tego nie zrobię. - Na jego słowa lekko się uśmiechnęła, patrząc w jego czarne oczy.
- Pierwszy raz widzę, żeby Anioł Śmierci miał niebieskie oczy. - Uśmiechnął się do niej, po czym pierwszy raz ją przytulił. - Wkrótce znów się zobaczymy.
Samael zniknął, a Holle przez chwilę trwała w ciemnościach. Kiedy otworzyła oczy, dostrzegła, że jest w jakimś pomieszczeniu. Odwróciła głowę, napotykając ciemne tęczówki, w których zauważyła radosne iskierki.

Piekielne Istoty: Anioł Śmierci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz