Śniła o śmierci, śmierci bliskich osób. Zjawą, która wymordowała wszystkich przyjaciół, była ona sama. Wszędzie leżały rozczłonkowane ciała, a krew tryskała na wszystkie strony. Rodzice błagali ją, aby ich nie zabijała, a młodsza siostra szlochała, zasłaniając oczy. Holle wyglądała inaczej, a jednak tak samo. Z jej pleców wyrastały ogromne, czarne skrzydła, a w ich piórach odbijało się słońce. Oczy zmieniły barwę na czarną, a zamiast źrenic były płomyki ognia. Długie, krucze włosy unosiły się jak macki ośmiornicy. Blada skóra odznaczała się na tle ciemnej sukienki. Wyglądała pięknie i zarazem przerażająco. W jej dłoni pojawiła się kosa. Wygięła się, by zadać cios swojej matce. Kiedy ją przecięła na pół, a krew ochlapała jej twarz, Holle obudziła się cała spocona. Z walącym sercem jak młot, cieszyła się, że wybudziła się z koszmaru. Wstrząśnięta po tej wizji nie potrafiła zasnąć. Wyszła z pokoju cicho, idąc korytarzem. Nie chciała być taka, jaką się widziała w koszmarze, ani znajdować się w tym miejscu. Chciała uciec tylko, nie wiedziała jak.
Usłyszała czyjeś głosy. Przystanęła, przysłuchując się im, dochodziły chyba zza rogu.
'Kochanie czemu dzisiaj byłeś jakiś taki nieobecny?' Wyłapała piskliwy, damski głos.
'Nie mam pojęcia.' Rozpoznała głos Dona.
'Obyś następnym razem nie był taki rozkojarzony.' Chłopak mruknął coś pod nosem. Holle usłyszała ich kroki, chciała się szybko gdzieś schować, tylko nie miała gdzie. Przylgnęła do ściany, gdzie padał cień. W duchu modliła się, aby nie została zauważona. Widziała tlenioną blondynkę z kocimi uszami i ogonem w prążki. Obok niej szedł Abbadon, w ogóle jej nie zauważając. Kiedy zniknęli dziewczyna, wypuściła powietrze z ulgą. Po chwili obróciła się, by wrócić do pokoju, podskakując z przerażenia. Przed nią stał chłopak, wpatrując się w nią z aroganckim uśmiechem.
- Nie ładnie tak podsłuchiwać. - Na policzkach Holle wystąpił rumieniec.
- Nie podsłuchiwałam. W ogóle skąd wiesz, że tu stoję?
- Po pierwsze słyszałem przyspieszone bicie twojego serca, po drugie zbyt głośno oddychasz, po trzecie czuć od ciebie zapach lawendy.
- Bo ci uwierzę.
- Nie musisz, ale wiedz, że potrafię wyostrzyć wszystkie zmysły. A lawenda to twój zapach rozpoznawczy. - Kiedy to mówił, pochylił się nad dziewczyną, zaciągając się jej zapachem. Holle nie odsunęła się, nie chciała dać mu tej satysfakcji.
- Uznajmy, że ci wierzę. - Wzruszył ramionami, odsuwając się tak, że cień padał na jego twarz. Holle widziała tylko jego roziskrzone oczy, które były tajemnicze i uwodzicielskie. Poczuła dziwną sile, przez którą miała ochotę rzucić się na chłopaka.
- Co się dzieje? - Powiedziała zdezorientowana. Przysięgła się do chłopaka, który spojrzał w jej oczy, uśmiechając się.
- Nie wiem, o co ci chodzi. - Don pomału przybliżył twarz do jej twarzy, zerkając na lekko rozchylone usta.
- Mogę cię pocałować? - Zapytała ściszonym głosem.
- Jak tak bardzo chcesz. - Chciał już złączyć ich usta, jednak dziewczyna w ostatniej chwili odwróciła głowę.
- Mów co mi zrobiłeś? - Powiedziała ostro, nie patrząc mu w oczy.
- Nic.
- Musiałeś coś zrobić, bo inaczej bym cię nie pocałowała.
- Dlaczego? - Był ciekawy jej odpowiedzi, jednak dziewczyna przez chwilę milczała.
- Zraziłeś mnie do siebie swoim zachowaniem w głównym holu. A poza tym, domyślam się, że co noc masz inną dziewczynę. No i jesteś aroganckim dupkiem.
- I to ci się we mnie podoba.
- Raczej nie. - Przed jej oczami zamajaczyła postać Abbadona. - Słabo mi i źle się czuję.- Poczuła, że upada a przed jej oczami, pojawiła się ciemność. Chłopak złapał ją, chroniąc jej głowę przed uderzeniem o podłogę.
Kiedy użył mocy, poczuł jakąś przeszkodę w jej głowie, wolał się wycofać, a kilka sekund później dziewczyna zaczęła się osuwać. W ostatniej chwili ją złapał, wziął na ręce i rozpostarł swoje skrzydła. Przez ubranie czuł jej rozpalone ciało. Szybko przeleciał przez schody do komnaty ojca, otwierając drzwi, w ogóle nie pukając.
- Ojcze! Z Holle coś się dzieje. - Lucyfer obudził się zły na syna, a kiedy na niego spojrzał i na nieprzytomną dziewczynę, szybko wstał i podszedł do nich. Dotknął anielicę w czoło, zabierając po chwili dłoń.
- Zanieś ją do sali chorych, zaraz przyjdę z lekarzem.
CZYTASZ
Piekielne Istoty: Anioł Śmierci
FantezieJedna noc zmieniła moje życie w piekło, i to dosłownie. Trafiłam do miejsca, o którym nie miałam pojęcia, a ludziom by się nawet nie śniło. Zostawiłam rodzinę, przyjaciół. Zniknęłam z dawnego życia, zapomniana. Teraz szykuję się do nowej roli, do kt...