Rozdział 2

97 6 0
                                    

Auto po kilku sekundach zatrzymuje się niedaleko mnie. Wysoki mężczyzna wychodzi ze środka. Wolno podchodzi w moją stronę i patrzy na mnie z rozbawieniem.

- Czego się tak szczerzysz – mówię cicho, choć chciałabym by to usłyszał.

Odwracam głowę w przeciwną stronę mając nadzieję, że odpuści i po prostu odjedzie. On jednak nie odchodzi, okrąża mój samochód z uśmiechem na twarzy i lekko uderza w szybę od strony pasażera.

- Wszystko w porządku? Może w czymś pani pomogę?

Przecząco kręcę głową.

- Coś nie tak z samochodem? Mogę sprawdzić, jeśli pani chce oczywiście – dodaje po chwili milczenia.

- Nie trzeba – podnoszę głos, obdarzając go przelotnym spojrzeniem.

- Na pewno? – nie daje za wygraną.

- Tak, wszystko jest w porządku – mówię przez zęby.

- Więc mogę panią tutaj zostawić?

- Tak, może pan odjechać, i o mnie zapomnieć.

- O takiej kobiecie tak szybko nie zapomnę.

- O czym pan mówi?

- Przepraszam, chodziło mi o to, że nie często spotyka się tutaj samotne kobiety w tak drogich samochodach.

- A – wyduszam z siebie z irytacją i wywracam oczami.

Mężczyzna przytakuje i zaczyna oddalać się stronę własnego samochodu. Nie wygląda na mordercę, ani kogoś podobnego. Można rzec, że bije od niego coś, co sprawia, że nawet się jego nie boję.

Przez kilka lat trenowałam sztuki walki, więc nie ma czego się bać. Jestem z nim sam na sam jeśli mimo wszystko będzie chciał mi coś zrobić myślę, że dam radę go unieruchomić.

Pod wpływem impulsu wysiadam z samochodu poprawiając kurtkę.

- Może pan zaczekać?! – mówię stojąc w jednym miejscu z rękami w kieszeniach kurtki. Wzruszam ramionami – Chyba będę potrzebowała pańskiej pomocy!

On momentalnie odwraca głowę i spogląda na mnie zdziwiony.

- Jasne, już sprawdzam – bierze ode mnie kluczyki, chwilę późnie otwiera maskę samochodu, siada na siedzeniu kierowcy i po kilku chwilach uśmiecha się do mnie.

- Co jest? – pytam od niechcenia.

- Nie ma paliwa – odpowiada nie mogąc przestać się śmiać.

- Pan sobie żartuje prawda? – pytam z zażenowaniem i poprawiam włosy.

- Znam się na samochodach i na moje oko, zapomniała pani zatankować.

- Kurde – podnoszę głos – co teraz?

- Jeśli się pani zgodzi podwiozę panią do domu, a jutro przyjedziemy z paliwem i wróci pani swoim autem.

- Co? To znaczy pan chce, żebyśmy razem wrócili?

- Zaproponowałem pomoc – mówi ciszej, jedną dłonią przeczesując jasnobrązowe włosy.

Uśmiecha się lekko, i oddaje mi kluczyki.

- Nie znam pana, nie wiem kim pan jest i ...

- Woli pani zostać tutaj do rana i czekać na pomoc. Mogę obiecać, że z mojej strony nic pani nie grozi. Nie jestem mordercą, ani ...

- Dobrze rozumiem – przerywam mu, unoszę dłonie na moment do góry.

Oddycham głęboko, zastanawiając się co powinnam zrobić. Z jednej strony nic o nim nie wiem, widzę go pierwszy raz w życiu, a mam z nim wracać do domu. Będzie wiedział gdzie mieszkam, co jest odrobinę niebezpieczne.

Lecz z drugiej strony, jestem tutaj sama, nie wiadomo kto jeszcze będzie tędy przejeżdżał, a on wydaje się całkiem normalny. Poza tym kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.

- Więc jak? Wraca pani ze mną?

- Niech będzie – kiwam głową, zamykam samochód i pozwalam by on otworzył mi drzwi.

- Dziękuję – mówię ciszej i patrzę przed siebie.

- Daleko pani mieszka? – zagaduje po chwili ciszy.

- Charing Cross Road.

- Zabawne, wczoraj się tam przeprowadziłem – mężczyzna odwraca na moment wzrok od drogi i spogląda na mnie przez ułamek sekundy.

 ******

Hejka kochani <3 mamy kolejny rozdział :D

Jak wrażenia? <3

Wasza Angelika :)

Nie chcę go kochać - muszę nienawidzićWhere stories live. Discover now