Rozdział 4

78 6 0
                                    


Chwytam słuchawki, zmieniam kapcie na adidasy i szybko zamykam mieszkanie.

Po godzinie siadam zmęczona na ławce w pobliskim parku. Odkręcam butelkę wody i wypijam kilka łyków. Oddycham szybko i intensywnie.

- Adrienne? – ktoś woła mnie po imieniu.

Odwracam głowę w kierunku, z którego dobiega głos mężczyzny. To Travis – najlepszy kolega Krissa. Znam go od 3 lat i szczerze mogę powiedzieć jest, że jest to jedna z niewielu osób, z którymi szybko złapałam kontakt.

- Na początku cię nie poznałem! Hej – podchodzi do mnie, ubrany w bordowe spodnie i białą koszulę. – Gadałem z Kriss'em, zaraz podjadę i przywiozę tutaj twój samochód.

- Al. – jeśli Travis dowie się, że zapomniałam zatankować, powie o tym Kriss'owi, i oboje będą się naśmiewać ze mnie do końca życia. Nie mogę sobie na to pozwolić.

- Coś nie tak?

- Ja, pożyczyłam swój samochód komuś ... - zmyślam nie patrząc mu prosto w oczy.

- Ale Kriss wspominał o jakimś problemie z silnikiem czy coś w tym stylu – chłopak siada na ławce obok mnie.

- Tak, yhhh zadzwoniłam do kuzyna i go naprawił, ale dziękuję, że chciałeś pomóc.

- Kuzyna? Myślałem, że nie masz rodziny.

- To ... To przyszywany kuzyn, z ostatniej rodziny u której byłam, zżyliśmy się i dalej utrzymujemy kontakt – opowiadam mu historię zmyśloną przed chwilą.

Żegnam się z przyjacielem i wolno wracam do domu, starając się wpaść na pomysł jak przetransportować swoje auto pod dom. Nie mogę poprosić żadnego z moich znajomych, bo któryś na pewno wygadałby się przy chłopakach. Sama też nie pójdę 40 kilometrów i nie naleję paliwa. Ups będę problemy.

Dopiero po kilku godzinach, spędzonych na sprzątaniu w mieszkaniu, przypominam sobie o mężczyźnie, który wczoraj przywiózł mnie do domu.

Chciał ci dzisiaj pomóc idiotko, a ty go zbyłaś – stwierdza moja podświadomość. Co we mnie wstąpiło, by potraktować go w taki sposób? Ja zawszę coś spieprzę. Rozglądam się po salonie, jestem zadowolona z jego starodawnego wyglądu. Część mebli kupiłam na wyprzedażach garażowych od starszych osób. Odnowiłam je, pomalowałam i dałam im nowe życie.

Rozpuszczam włosy, lekko spryskuję je odżywką i zmieniam dresy na czarne spodnie oraz fioletową koszulkę.

Podchodzę do jego drzwi lekko zdenerwowana, naciskam na dzwonek i przez kilka chwil stoję w jednym miejscu.

- Już idę! – dobiega jego głos ze środka.

Uśmiecham się do siebie i czekam, aż otworzy mi drzwi.

- To ty – woła mierząc mnie od góry do dołu.

- Mam do pana prośbę – przyznaję z niechęcią. Czuję się głupio, ale nie ma już odwrotu. – mam problem z samochodem.

- Chciałem po niego dzisiaj pojechać, lecz pani ...

- Tak wiem – przerywam mu – i bardzo za to przepraszam.

- Chce pani, żebym ... Żebyśmy jutro go odholowali do garażu?

- Byłabym bardzo wdzięczna – mówię z uśmiechem i przegryzam wargę. Odwracam się z zamiarem wrócenia do własnego mieszkania, jednak on mnie zatrzymuje.

- Może pani wejdzie? Zrobiłem właśnie kolację.

- Z wielką chęcią – mówię patrząc mu prosto w oczy.

Przepuszcza mnie w drzwiach, i prowadzi do małej, aczkolwiek przytulnie urządzonej kuchni. Wyjmuje dwa talerze i kieliszki do wina.

- Lasagne uwielbiam – przyznaję siadając na plastikowym krześle.

On przytakuje, stawia przede mną kolacje i nalewa wino.

- Jeszcze raz bardzo panu dziękuję.

- Jaki pan – zaczyna się cicho śmiać – jestem Steven – podaje mi dłoń.

- Adrienne – przedstawiam się z lekkim uśmiechem.

Szybko złapaliśmy kontakt, znaleźliśmy wspólny język. Rozmawialiśmy na wiele tematów, żartowaliśmy, wymienialiśmy poglądy. Bardzo miło spędziłam czas w jego towarzystwie, nawet nie zorientowałam się jak wybiła północ. Pięć godzin rozmowy ze Stevenem minęło jak kilka minut.

Okazało się, że w młodości sporo grał na gitarze, dużo podróżował. Jego rodzice są lekarzami, ma starszego brata, który jest zaręczony. W wolnych chwilach, dużo spaceruje oraz tak jak mówił zajmuje się fotografowaniem.

Czułam się jakbym znała go wiele lat.

- Jakie jest twoje największe marzenie? – zapytał nagle.

- Nigdy nad tym nie myślałam – odpowiadam zgodnie z prawdą.

On otwiera drugą butelkę wina i uśmiecha się do mnie.

- Każdy ma marzenia.

- Ja nie, chyba nie.

- Jesteś optymistką czy pesymistką.

- Jestem realistką Steven.

- Zadziwiasz mnie, każdą swoją odpowiedzą. Spójrz na to - wyciąga z lodówki sok jabłkowy i szklankę. Nalewa do niej sok do połowy.

- Co ty robisz?

- Sprawdzam, czy jesteś pesymistką czy optymistką.

- Już ci mówiłam.

- Ciii – przerywa mi śmiejąc się, ewidentnie wypite procenty dają o sobie znać.

- Szklanka jest w połowie pełna czy pusta? – pyta patrząc mi prosto w oczy.

- Jest – głośno wzdycham – w połowie pełna – odpowiadam po dłuższym zastanowieniu.

- Więc zdecydowanie jesteś optymistką.

*****


Do domu wróciłam po 2 w nocy, w świetnym humorze, dawno tak dobrze nie bawiłam się w towarzystwie kogoś, kogo praktycznie nie znam. Szybki prysznic, gorąca herbata, umycie zębów i sen. O tak, tego potrzebowałam. Zasypiam w kilka chwil po przykryciu się kocem.

Mimo zmęczenia, wstałam o wiele wcześniej niż normalnie. Wiedziałam, że Steven przyjdzie po mnie po 7, a chciałam ładnie wyglądać.

Wiem, że może to się wydawać śmieszne, ale nie lubię źle wyglądać w obecności mężczyzny.

Zakładam czarną sukienkę oraz kremową torebkę na długim łańcuszku, poprawiam włosy, wychodzę z mieszkania i prawie zderzam się ze Steve'nem.

- O hej właśnie miałem po ciebie przyjść. – zagaduje uśmiechając się do mnie.

Schodzimy ze schodów w milczeniu, dziwnie się czuję po naszym wczorajszym wspólnym wieczorze.

- Jejku to Twój samochód? – podnoszę głos ze zdenerwowaniem.

- Tak, to ten, którym wracaliśmy.

- Jaka ja byłam głupia – mówię do siebie – jak mogłeś, kilka dni temu o mało co mnie nie przejechałeś! – wrzeszczę nie zważając na ludzi mijających nas na chodniku.

- O czym ty mówisz?

- Jesteś mordercą! W środę jak przechodziłam na przejściu dla pieszych, ktoś o mało co mnie nie potrącił. Byłabym kaleką, gdyby nie mój przyjaciel, który w ostatniej chwili chwycił mnie za rękę. Zabiłbyś mnie!

- Aha! Więc to ty jesteś tą świruską, która wpakowała mi się pod koła? – on również nie pozostaje mi dłużny i też zaczyna krzyczeć.

******

:D i mamy kolejny rozdział?

Przeczytałeś/łaś? Zostaw komentarz = wielka motywacja dla mnie <3

Buziaki! Wasza Angelika <3

Nie chcę go kochać - muszę nienawidzićWhere stories live. Discover now