Rozdział 6

51 4 0
                                    


Chwycił mnie za nadgarstek i wyprowadził z pomieszczenia. Miałam wtedy 18 lat, byłam młoda, popełniałam wiele błędów. Kupiony przeze mnie alkohol wylał do zlewu w swoim domu, a tabletki wyrzucił. Zrobił mi gorącą herbatę. Porozmawiał, poświęcił czas. I wtedy zdałam sobie sprawę, że tego potrzebowałam. Chciałam by ktoś po prostu ze mną był. Żebym dla kogoś się liczyła. Zostałam u niego na noc, na następny dzień miałam ogromnego kaca. Chłopak wrócił z pracy, zostałam u niego na obiad, później na kolację. Szybko złapaliśmy kontakt. Zaoferował swoją pomoc, przy jakichkolwiek problemach. Obiecał, że wspomni o mnie szefowi. I tak zaczęła się moja praca kelnerki w nocnym klubie. Kilka razy w miesiącu tańczę, dla mężczyzn. Samotnych, albo tych potrzebujących rozrywki. Łatwo zgadnąć, że za takie wieczory, dostaję kilka razy więcej pieniędzy niż jako kelnerka.

- Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie – mówię cicho, uśmiechając się do chłopaka.

- Oj, byłaś wtedy dla mnie wyjątkowo nie miła. W sumie nic się nie zmieniło.

- Ejjj – zaczynam się śmiać i lekko uderzam go łokciem w brzuch.

Naszą zabawę przerywa dźwięk dzwonka.

- Spodziewasz się kogoś – zabawnie porusza brwiami.

- Nie żartuj – rzucam podnosząc się z kanapy.

- Steven? – syczę gdy moim oczom ukazuje się mój niedoszły morderca.

- To mój dom? – pyta kompletnie pijany.

- Nie – wykrzywiam twarz w uśmiechu – twoje mieszkanie jest po drugiej stronie – uściślam.

- Skąd wiesz?

- Bo ... Idź już sobie, jesteś pijany.

- Masz rację, a ty nie? Zapomniałem – unosi dłonie do góry- grzeczne dziewczynki nie piją, nie palą i biorą narkotyków – zaczyna się dziwnie śmiać.

- Udowodnić ci, że nie jestem grzeczną dziewczynką? – pytam zamykając swoje mieszkanie, by Kriss nas nie słyszał.

- Chcesz się zabawić?

- Zabawić się to mogę się ja twoim kosztem! Ostrzegam, jeśli ze mną zadrzesz będę twoim najgorszym koszmarem, z tą różnicą, że ode mnie się nie uwolnisz.

- Spokojnie, złość piękności szkodzi mała.

- Hola, hola! Bez takich. Możesz już iść do siebie!

- Ale.

- Ja już skończyłam - poprawiam włosy i wchodzę do siebie z impetem zatrzaskując drzwi.

- Kto to? Tylko nie mówi mi, że listonosz, albo pomyłka.

- Nigdy, cię nie okłamuję – mówię, lecz widząc jego rozbawione spojrzenie uściślam – prawie nigdy. To był sąsiad, niedawno się przeprowadził.

- Skończył mu się cukier czy co?

- Skończył mu się mózg. Idiota po prostu.

- Już cię poderwał?

- Powiedz, że żartujesz.

- Na pewno cię podrywał.

- Kriss, to nie jest zabawne.

- Rumienisz się.

- Kriss!

******

- Cześć Marcus! – w wyjątkowo dobrym humorze witam się z szefem, w sobotni wieczór.

- Adrienne! Kogo widzą moje oczy! Klienci pytali o ciebie.

- Nie żartuj tak nawet. Dla nich nie ma znaczenia, która z nas kręci tyłkiem.

- Dla niektórych może i tak, ale jeden pytał o ciebie.

- Nieważne – rzucam nie mogąc przestać się śmiać.

Wchodzę do garderoby i przebieram się srebrną spódniczkę i koszulkę.

- Powodzenia – woła Kriss i przesyła mi buziaka.

- Ten taniec jest dla ciebie – mówię podbiegając na wysokich obcasach do przyjaciela.

On wybucha śmiechem i mocno mnie przytula.

Wychodzę na scenę świetnych nastroju, jednak mina zrzędnie mi już na początku. Na sali zauważam jego ...

Steven ...

Kurwa.

Sam się w to wpakował.

Jak tylko nasze spojrzenia się spotykają na jego twarz wypływa niepewny uśmiech. Mogę się założyć, że nic nie pamięta z naszej wczorajszej rozmowy. Szkoda ...

Pomieszczenie wypełnia jedna z moich ulubionych piosenek. Odtwarzam układ, bez pomyłki. Uśmiecham się do mężczyzn, wręcz śliniących na mój widok.

Obleśne.

Na podeście lądują banknoty, które podnoszę z gracją i miną małej słodkiej dziewczynki. Roztrzęsiona wracam do garderoby. Nie potrafię opanować drżenia rąk.

Co jest?

- Adrienne – Kriss cicho wchodzi do środka.

- Ten pomyleniec tu jest. Ten świr, który o mało co mnie zabił!

- Zabije go!

- Kriss, Kriss, ej Kriss – nerwowo do niego podbiegam. – Już jest ok, naprawdę.

- Nie często widzę cię w takim stanie, jesteś zdenerwowana.

- Już mi przeszło – kłamię – po prostu ... Och rozumiesz. Zdenerwowałam się i tyle. Każdy tak ma ... Kriss obiecaj, że bez mojej zgody nic nie zrobisz.

- Idę.

- Kriss – wymuszam na nim by patrzył mi prosto w oczy – przyrzeknij, że nie zrobisz, żadnej głupoty! Kriss słuchaj mnie.

- Dobrze już dobrze, ale pamiętaj jedno twoje słowo i ten dupek do końca życia będzie jadł przez słomkę.

- Kocham cię – mówię niepewnie chichocząc.

*****

Po porannym bieganiu, wracam z uśmiecham na ustach do domu. Lecz wpadam na jakąś dziewczynę.

- Bardzo przepraszam – mówi zakłopotana.

- Nic nie szkodzi – przyglądam się jej przez moment.

I kieruję się w stronę swojego mieszkania, co dziwne ona idzie cały czas za mną. Może się pomyliła? Nie zostaje na trzecim piętrze, a czwarte jest ostatnim. Moje wszelkie wątpliwości zostają rozwiane, gdy jestem w trakcie otwierania drzwi.

- Rosalie kochanie! Myślałam, że przyjedziesz za miesiąc.

- Tęskniłam – woła dziewczyna piskliwym głosikiem.

- Steven? – odwracam głowę, przerywając im romantyczne chwile.

- Steven? – odwracam głowę, przerywając im romantyczne chwile

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

*****

Nie chcę go kochać - muszę nienawidzićWhere stories live. Discover now