Rozdział 3

7 1 0
                                    

To coś wychodziło z mroku. Czaiło się za mną, jak gdyby chciało mnie porwać. Widziałem te wielkie, zielone oczy. Chciałem uciec, ale strach sparaliżował całe moje ciało. Zostało mi tylko patrzeć na zbliżające się do mnie ślepia. Wiedziałem że to koniec. Że tu kończy się moja historia.

Ale czy siedmioletnie dziecko jest pewno takich rzeczy?

Zacząłem krzyczeć. Przeraźliwie wyć. A tu nagle z mroku wynurzyła się postać. Mrok spełzał po jej szyi, niczym macki, gotowe żeby cię opleść, złapać i pociągnąć ku sobie. I nagle ta przerażająca postać wyszła z mroku, najpewniej żeby mnie złapać...

Była to dziewczynka. Siostra Petera.

- Jamie spokojnie! To tylko ja! Annabelle!

-Chryste! Wystraszyłaś mnie! Myślałem że umrę ze strachu!

-Przepraszam cię ...

-Już w porządku. Ale następnym razem nie rób tak

-Dobrze, postaram się.

Annabelle była specyficzną dziewczyną. Jej długie, kruczo czarne włosy opadały kaskadami na jej pierś, która już wtedy zapowiadała że będzie doprawdy pokaźna. Owalna twarz znakomicie podkreślała piękne fiołkowe oczy. Wiem że to dziwne, ale taki kolor oczu właśnie miała. Posturę miała niezwykle prostą, a ciało zgrabne. Chociaż tamtego dnia miała zaledwie 7 lat, bardzo mi się podobała. Miała wtedy na sobie zwiewną, czerwoną sukienkę w białe grochy, którą uszyła jej mama.

Annabelle i Peter byli bliźniakami. Trochę ciężko było w to uwierzyć, zważywszy na to że wyglądem i charakterem trochę się różnili. Prawdę mówiąc trochę bardzo. Ona była osobą niezwykle spokojną i majestatyczną, natomiast Peter był wariatem jakich mało. Zawsze potrafił wymyślić coś takiego, że obydwoje potem siedzieliśmy zafascynowani lub płakaliśmy ze śmiechu. Był po prostu genialny. Ale potrafił spłatać psikusa nawet mnie. O czym miałem się niechybnie przekonać na własnej skórze.

Kiedy tak na nią patrzyłem i podziwiałem, usłyszałem za swoimi plecami dziwny szmer. Początkowo nie zwróciłem na niego uwagi. Na moje nieszczęście. Około pięć sekund później na całej mojej twarzy znalazła się kulka błota w wielkości pięści. Znowu go nie doceniłem.

- O ble!!! Peter co ty odwalasz?!

- Hahaha, o matko! Nigdy nie widziałem człowieka tak szkaradnego jak ty w tej chwili, mości kolego!

- Peter ty tępy zgredzie! Fuj... Co ty do tego napchałeś?

-No wiesz... Trochę błota z ptasimi bobkami z delikatną nutą pokrzyw i psiej uryny, jeszcze nikomu nie zaszkodziła, mój braciszku!

- Co? Ty...

Niestety nie zdążyłem dokończyć zdania pełnego wyzwisk i przekleństw, bo całą zawartość tego co miałem na twarzy i w żołądku, zwróciłem naturze w niecałe kilka sekund. I w ten właśnie sposób kolor ścian w kuchni państwa Wenet, delikatnie zmieniły swój odcień w kierunku zielono- brązowym.

- Oj... - cichutko pisnął Peter

- Peter ty debilu!- zagrzmiała Annabelle- Widzisz co zrobiłeś? Bierz szmatę i wycieraj! W tym czasie Jamie musi dojść do siebie po zabiegu jakiego mu dostarczyłeś.

- O boże...

Tylko i wyłącznie dzięki pomocy Annabelle udało mi się doczłapać do wyjścia na taras, gdzie padłem na składany leżak, przyprawiony o mdłości.

- Jamie, już wszystko dobrze. Oddychaj głęboko, a ja przyniosę ci coś do picia.

Mimo opłakanego stanu w jakim wtedy byłem, widziałem że ona bardzo o mnie dba, że się martwi. Bardzo mnie to ucieszyło.

- Proszę bardzo. Pij powoli, żebyś znowu nie... Wyrzucił z siebie tego i owego.

- Dziękuje ci... Naprawdę...

- Cicho. Pij.

Ta woda to było naprawdę moje zbawienie. Tylko ona łagodziła ten straszny smak w ustach. Nieświadomie nawet próbowałem rozpoznać smak, poszczególnych składników. Dzisiaj kiedy o tym myślę, mam ochotę płakać ze śmiechu.

Po jakiś dwudziestu minutach, przyszedł do nas Peter, cały blady. Zważywszy na to co musiał sprzątać, nie dziwię mu się że tak wyglądał.

- To co Peter?- odezwałem się- Idziemy?

- Wiesz co... Po tym co zobaczyłem nie jestem w stanie... Przepraszam cię brachu.

- Nie no spokojnie, rozumiem. Na twoim miejscu też wolałbym zostać. Więc na przyszłość, nie rób takich żartów.

- Spokojnie. Mam nauczkę na całe życie.

Podczas gdy my tak rozmawialiśmy , ona ulotniła się. Kątem oka dostrzegłem tylko jej kruczo- czarne włosy.

Źródło Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz