Rozdział 4

7 2 0
                                    

Odgłosy z góry, w tym ciągłe walenie młotkiem w ścianę, płacz dziecka czy bezustanne krzyki, nie dawały Jamiemu spać. Ciężka noc pełna koszmarów i bolesnych wspomnień nie dawały mu zmrużyć oka, a co dopiero uciążliwi sąsiedzi na dokładkę. Początkowo nie mógł ruszyć nawet głową, żeby sprawdzić która godzina. Dopiero po upływie około 25 minut był w stanie podnieść się z łóżka. Zegarek pokazywał 14:13. Na dworze świeciło słońce , tak intensywne że musiał zasłonić oczy.

Chwiejnym krokiem, potoczył się do łazienki. Umywalka ociekała brudem i pleśnią, zresztą tak samo jak wanna, która była na tyle zardzewiała że trudno było nazwać ją wanną. Toaleta zaś, nie miała systemu kanalizacyjnego, tylko wiadro do którego wpadały rzeczy wydalane. Jamie podszedł do umywalki i popatrzył w lustro. Fioletowe wory pod oczami, przypominały trochę dwie czarne dziury. Oczy całe zakrwawione i przeszklone były idealnym zestawieniem do przetłuszczonych włosów i bujnego zarostu. Odkręcił kran i zaczął moczyć ręce w lodowatej wodzie. Tylko to mogło przywrócić go do stanu używalności.

Kiedy wyszedł z łazienki, udał się w stronę kuchni żeby coś zjeść. I choć miał kaca, a brzuch bolał go bólem ostrym i nieprzerwanym, musiał przecież coś zjeść żeby nie umrzeć z głodu.

Kalendarz ze statkami, wiszący na ścianie, pokazywał datę 16.7.2014r. Lato dawało się we znaki. Tego dnia również. Pot lał się po Jamesie strugami.

Nie był zbyt zdziwiony, kiedy po otwarciu lodówki zobaczył puste półki, których pojedynczymi artykułami spożywczymi było piwo i wódka. Chętnie sięgnął po jedną z puszek i z hukiem zamknął drzwi. Najlepszym lekiem na kaca jest zimne piwo. Rozsiadł się wygodnie w fotelu, który mieścił się pośrodku obskurnego , malutkiego pokoju, którego jedyne wyposażenie wynosiło fotel, stolik i telewizor. Nie zdziwił się wcale kiedy po włączeniu telewizora ujrzał twarze tych wywłok ze świata polityki... Jednym zręcznym ruchem , zmienił kanał na Animal Planet. Ku jego uciesze, leciał interesujący program o życiu niedźwiedzi polarnych. Jamie uwielbiał tego typu programy.

Z płytkiego snu wyrwał go dźwięk dzwonka telefonu. Brian Johnson, pełen zapału śpiewał Black Ice , przywracając Jamiego do porządku. Kątem oka zobaczył kto dzwoni:

- Halo?- zapytał zdezorientowany

- Cześć James. Tu Lily.

- Och, Lily- odparł pełen letargu- Czego chcesz ot tak podłego i marnego człowieka jak James Conwall?

- Jamie, przestań tak gadać... Dzwonię, bo mam dla ciebie propozycję.

- A jakom to?

-Dałbyś się zaprosić na kawę? Muszę z kimś porozmawiać- westchnęła zmartwiona- Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Miałam nadzieje że mi pomożesz.

-Kawę? A co powiesz na drinka?

- James... Obydwoje wiemy że pijesz za dużo... Musisz iść na jakąś kurację czy coś. Może to coś da.

- Kurwa Lily, przestań truć mi znowu dupę z kuracją... Mieliśmy iść na kawę.

- No dobrze. Czwarta tam gdzie zwykle?

-Oczywiście.

-To do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

Jamie jednocześnie zdziwiony, zadowolony, ale też delikatnie zniesmaczony tym, że musi ruszyć swoje cztery litery z miejsca żeby się ogarnąć, poszedł się ubrać. Jak zwykle w szafie miał jedną parę wytartych spodni i starą dżinsową koszulę. Szybko uczesał włosy i użył taniej wody kolońskiej i wyszedł z domu, w przekonaniu, że to nie będzie zbyt... Zadowalające spotkanie.

Źródło Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz