Rozdział 5

5 1 0
                                    

Tamtego dnia padało. Deszcz lał się strugami przez moje okno, zasłaniając mi widok na świat. Bardzo lubiłem deszcz. Ten dźwięk kropel, uderzających o moje okno, lub zapach ziemi, przesiąkniętej wilgocią, był naprawdę wspaniały. Siedziałem na łóżku i oglądałem album ze zdjęciami. Na jednej fotografii było widać mamę i tatę, obejmujących się na tle fundamentów naszego domu. Na kolejnym widać mnie, w pomarańczowej bluzce na ramkach, z krótkimi blond włosami, i uśmiechem rozciągającym się od ucha do ucha. Miło było to oglądać i wspominać. Lecz moją uwagę, wyjątkowo przyciągnęło jedno zdjęcie. Było to zdjęcie już wybudowanego domu. A dokładniej jego wnętrze. Wszystko było takie samo jak w chwili obecnej poza jedną małą rzeczą.

Na ścianie , koło kominka, wisiała maska. Zdjęcie było zamazane i nie byłem w stanie dokładnie rozpoznać co to, ale widziałem że maska miała kształt twarzy. Twarzy z rogami.

Długo patrzyłem się na to zdjęcie, próbując rozróżnić kolory i kształty tego przedmiotu, ale na darmo. A mimo to moja podświadomość kazała mi dalej patrzeć na to zdjęcie. Jego prosta budowa i banalny przekaz nie był wyjątkowo wciągający. Natomiast ta maska... Co ona mogła przedstawiać? Wtedy nie wiedziałem.

A szkoda. Może moje losy potoczyły by się inaczej.

- Jamie? Co robisz?- zapytał tata, wchodząc do mojego pokoju.

- Nic szczególnego, oglądam zdjęcia- odparłem niewzruszony.

- Oooo, to ten album z budowy?

- Tak.

-Pokaż mi to. Miło popatrzeć jak to wtedy wyglądało.

Usiadł koło mnie na łóżku i oglądał, czasami delikatnie uśmiechając się.

Ojciec był wysokim mężczyzną z owalną twarzą. Włosy miał krótkie, brązowe, a oczy niebieskie. Duży, nos, idealnie zlewał się z jego zarostem, równie bujnym na twarzy jak i pod pachą. Do pracy ubierał się elegancko, zawsze nosił koszulę( nie specjalnie białą) i skurzane buty. Tata pracował w firmie budowlanej na stanowisku szefa działu sprzedaży i zamówień. Ze względu na jego pozycję w firmie, zarabiał całkiem sporo, co pozwalało nam na bardzo dobry komfort życia. Z charakteru był człowiekiem niezwykle obowiązkowym i opiekuńczym. Ale miał też wady. Był osobą niezwykle pedantyczną. W wolnym czasie zwykle sprzątał. To chyba trochę rozładowywało napięcie jakie przynosił z pracy do domu. Ale czasami nawet sprzątanie nie pomagało. Wtedy wybuchał. Szybko i dosyć głośno. Na szczęście po czasie nauczyłem się nie zwracać na to uwagi.

- To były dobre czasy... Pamiętam jak razem z twoją matką budowaliśmy ten dom. Była to praca ciężka i wyczerpująca, ale jak widzisz przyniosła rezultaty. A potem pojawiłeś się ty.

- To dobrze?

- Bardzo dobrze. Wspólnie z mamą, bardzo chcieliśmy żebyś się urodził. Było trudno, ale na szczęście jesteś tu z nami cały i zdrowy.

- Tato?

- Tak?

- Kocham cię.

- Ja ciebie też mały.

- Nie jestem już mały!

- Oj tam, oj tam, nie bulwersuj się.

I wyszedł, zostawiając mnie sam na sam z albumem , i tajemniczym zdjęciem, które zaprzątało moje myśli całą, długą, deszczową noc. Po czasie zasnąłem. Snem pełnym koszmarów.

Źródło Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz