Był w drodze do baru, kiedy w jego kieszeni zadzwonił telefon.
- Jamie? Kiedy będziesz?
- Za pięć minut. Jestem tuż za rogiem
- To dobrze. Czekam
Jej głos brzmiał wyjątkowo spokojnie. Wyjątkowo dziwne, zważywszy na fakt że miała problem i chciała się nim podzielić. Wszedł do baro- kawiarni w której umówił się z Lily i od razu dostrzegł znajomą twarz.
-Witaj James, co dla ciebie?
- Cześć Lizy. Jeszcze nie wiem. Podejdź do tamtego stolika za 10 minut, to się okaże.
- Spokojnie.
James dostrzegł że Lily siedziała w dalszej części lokalu, odwrócona plecami do niego. Ale tych włosów, tego sposobu siedzenia nie dało się pomylić.
- Och, Jamie, nareszcie... Spóźniłeś się.
- Tylko pięć minut.
- Aż pięć minut
-Nie przesadzaj. To nie koniec świata. Zresztą to nie moja wina. Miasto dzisiaj jest wyjątkowo zakorkowane.
- No dobrze. Siadaj. Kawy?
- Poproszę.
- Dobrze.
- Co u ciebie Lily? – zapytał ze sztucznym zaciekawieniem.
- Bywało lepiej James. A u ciebie? Dalej śmierdzisz jak gorzelnia, czy trochę ci się poprawiło? Zresztą nie odpowiadaj.- powiedziała zgryźliwie- Dobrze wiemy że i tak jest po staremu.
- Lily Dickenson. Uszczypliwa jak zawsze. Czego chcesz?
Rozmowę na krótka chwilę przerwała im kelnerka, która po złożeniu zamówienia oddaliła się w stronę kuchni.
- James Conwall. Wyjątkowo miły i czarujący- rzekła z nieskrywanym sarkazmem- Musimy porozmawiać.
- Po to tu przyszedłem. Podobno masz jakiś problem w którym mogę ci pomóc.
- To ty masz problem. A moim problemem jest to, że ty masz problem. Więc porozmawiajmy o tobie.
- Znowu zaczynasz... Nic mi nie jest.
- James... Obydwoje wiemy jaki jest twój problem. Za dużo pijesz. Pytanie brzmi tylko, dlaczego.
- Nie pije za dużo. Po prostu lubię raz na jakiś czas wypić sobie piwo, czy drinka.
- Dlaczego pijesz? – powiedziała wyjątkowo stanowczym głosem
- Nie pije.
Lily zmierzyła go takim wzrokiem, jakby miała w oczach rentgen i szukała w środku jego ciała jakiegoś młotka. W jej oczach widać było poruszenie, troskę, ale także gniew i zniecierpliwienie. Jamie nie znosił tego wzroku.
- To nie twoja sprawa.
- Właśnie że moja. Jestem jedyną bliską ci osobą, więc chyba mam prawo wiedzieć co się dzieje.
- Nic się nie dzieje, naprawdę. Wszystko jest w porządku. Tylko ci się wydaje.
- Moim zdaniem powinieneś iść na odwyk. Udać się do takiego miejsca, gdzie nie będziesz myślał o piciu. Do takiego miejsca, które pozwoli ci zacząć nowe życie. Na trzeźwo.
- Dobrze mi tu. Nie chce nigdzie wyjeżdżać.
- Dobrze ci w tym stęchłym mieszkanku, w którym tylko pijesz i śpisz? Naprawdę to jedyny sens twojego życia? Nie chcesz poczuć czegoś innego?
- Tu mi dobrze.
Znowu ten wzrok...
- Dzwoniłam do Chrisa. Jutro o 10 masz u niego wizytę. Myślę że powinieneś z nim o tym porozmawiać. W końcu to twój psycholog.
- Nienawidzę psychologów.
- Z wzajemnością. Ale przynajmniej starają się ci pomóc.
- Starają się.
Wzrok.
- Wychodzę James. Mam dosyć. Idziesz jutro na wizytę u psychologa. Przysięgam ci że jeśli nie pójdziesz, własnoręcznie zapisze cię na odwyk.
Wstała i wyszła. Była wysoką kobietą, z odpowiednimi kształtami. Jej sposób poruszania się, charakteryzował się tą wyniosłością, tą gracją. Jej twarz, pół okrągła, zwykle uśmiechnięta, teraz była smutna. Długie blond włosy opadały jej na czoło w nieładzie, a z przepięknych, niebieskich oczu, wypływały łzy. Łzy troski i miłości. Łzy, które mówiły jak wiele dla niej znaczył. Łzy, które mówiły wszystko.
Kochała go.
Z wzajemnością.
s
CZYTASZ
Źródło
ParanormalPo latach depresji i walki z alkoholizmem, James Conwall próbując odzyskać równowagę ducha, wyprowadza się z zatęchłego miasta, próbując odzyskać swoje utracone lata życia. Tymczasem widma przeszłości, znów dają o sobie znać, zmuszając Jamiego...