Zapiąłem guzik w rozporku i wszystkie w koszuli. Zawiązałem krawat na szyi, po czym zarzuciłem na siebie ciemnoniebieską marynarkę, pasującą do koloru moich oczu. Przeczesałem dłonią burzę blond włosów. W pierwszy dzień trzeba się jakoś prezentować.
Dawno się tak nie stresowałem. Ostatnio chyba, gdy broniłem magistra. Przyszła pora na kolejny stres w moim życiu. Konfrontacja z licealistami. Bandą niewyżytych szajbusów, która potrafi nie pozostawić na nauczycielu suchej nitki. Dobrze to wiedziałem, bo jeszcze kilka lat temu sam taki byłem. Raczej w tym zakresie nic na lepsze się nie zmieniło. Mogło być tylko gorzej.
Sprawdziłem czy wszystko zabrałem. Dużo dzisiaj nie potrzebowałem. Chwyciłem skórzaną teczkę i zszedłem na dół. Przechodząc obok kuchni chwyciłem kluczyki od samochodu.
- Biorę auto!- Ogłosiłem wszem i wobec.
- To zawieziesz mnie na rozpoczęcie.- Usłyszałem kobiecy głos.
- Chyba cię pogięło! Spóźnię się.
- To było wcześniej wyjechać.- Zwróciła mi uwagę, wymijając mnie.
Westchnąłem pod nosem szybko wsiadając do samochodu. Rzuciłem teczkę na tyle siedzenie, Anna zajęła miejsce z przodu na miejscu pasażera. Podwożenie jej było mi nie po drodze. Jechałem, ciesząc się z względnie małego ruchu.
- Nie licz, że po ciebie przyjadę młoda!- Pożegnałem ją.
Wyjechałem z parkingu, kierując się w stronę swojego nowego miejsca pracy. Nerwowo spoglądałem na zegar. Jak nic się spóźnię. Świetne wrażenie pierwszego dnia.
Zajechałem na miejsce w ostatniej chwili. W momencie, gdy wychodziłem z samochodu, słyszałem rozpoczynający się przed szkołą apel. Chwyciłem torbę i udałem się na miejsce uroczystości. Na szczęście dyskretnie udało mi się stanąć wśród nauczycieli. Kilku spojrzało w moją stronę, po czym odwróciło wzrok. Moje wejście pozostało niezauważone tylko przez uczniów po przeciwnej stronie.
Gdy zakończył się apel wraz z częścią nauczycieli udałem się do pokoju nauczycielskiego. Pozostała część wraz z swoimi klasami rozeszła się do swoich gabinetów. Jeszcze nie orientowałem się dobrze w szkole.
- Jak tam? Miałeś drobny poślizg.- Odezwał się jeden z niewielu nauczycieli, których zdążyłem pobieżnie poznać.
Erick. Średniego wzrostu mężczyzna o krótkich jasnobrązowych włosach. Uczył matematyki i w zeszłym roku wypuścił klasę, w której miał wychowawstwo w szeroki świat. Wydawał się być miły.
- Musiałem siostrę odwieść do szkoły.- Powiedziałem wzdychając.- Menda mała.
- Która klasa?- Dopytywał.
- Teraz trzecia liceum.
Usiedliśmy przy stołach czekając na panią dyrektor.
- Przepraszam, że tak długo.- Powiedziała wchodząc do pomieszczenia.- Mam dla was rozkład zajęć. Musiałam wpierw rozdać tym, którzy mają wychowawstwo.
Dosyć wysoka kobieta o przeciętnej budowie, zaczęła rozdawać wszystkim kartki z ich planem zajęć. Ubrana była jak typowa dyrektorka. Ołówkowa spódnica do kolana, marynarka w tym samym kolorze, nienagannie wyprasowana koszula oraz włosy upięte w wysoki kok.
Spojrzałem na swój plan. Nie było najgorzej. Dwadzieścia godzin zajęć. Rzadko kiedy zaczynałem od pierwszej lekcji. Będę mógł się spokojnie wyspać. W dodatku środy miałem wolne. Szkoda, że nie poniedziałek.
- Jak tam plan?- Spytał Erick, zaglądając do mnie przez ramie.- Nieźle. Mi się trafiły trzy lekcje nadgodzin. Mam nadzieję, że jak jeden z matematyków wróci ze zwolnienia to plan się zmieni.
CZYTASZ
185K-Snake
Romantik„Nauczyciel w liceum, szczyt marzeń... W dodatku nadal mieszkam u rodziców. Świetnie, prawda? Od pewnego czasu moim życiem zawładnął mały terrorysta. To nie jest tylko głupia metafora. Profesja, którą postanowił się zająć, moim zdaniem nie różniła s...