04. Okres próbny

450 41 8
                                    

Serce waliło w mojej piersi jak oszalałe. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Co prawda nie widziałem go dwanaście lat, jednak wiedziałem, że to jest on. Są osoby, których nigdy się z nikim nie pomyli, nieważne jak bardzo by się zmienili.

Pomóż mi. Po tylu latach tylko tyle. Miałem ochotę wyrzucić go stąd, zamknąć mu drzwi przed nosem. Żyje. Wolałbym, żeby naprawdę nie żył. Nie miałem ochoty go oglądać. Zacisnąłem dłoń na klamce. Już miałem zamykać, jednak...

- Co tu robisz?- Spytałem chłodno.

- Bracie, proszę...

- Skąd wiesz, gdzie mieszkam?!

Nic nie odpowiedział. W pierwszej kolejności chciałem znać odpowiedzi na swoje niezadane pytanie. Czy mu pomogę? Może tylko o tym pomarzyć! Jednak przesunąłem się w drzwiach wpuszczając go do środka.

Będąc wewnątrz wyprostował się wyrównując oddech. Miałem ochotę się zaśmiać był mniejszy ode mnie. Spoglądałem na niego z wyższością i pewnością siebie.

- Skąd wiesz, gdzie mieszkam?- Spytałem go ponownie.

- Śledziłem cię.

Czyli nie wariowałem. Naprawdę ktoś dzisiaj za mną szedł. Muszę bardziej uważać.

- Byłeś u rodziców?

- Nie. Nikt nie wie, że tu jestem.

- To świetnie, a teraz spierdalaj stąd.- Warknąłem.

- Daniel, nie możesz. Posłuchaj...- Zaczął mówić nerwowym tonem.

- Nic nie muszę. Nienawidzę cię i nie jestem ci niczego winien. A teraz wynocha z mojego domu.

Widziałem desperację pojawiającą się w jego spojrzeniu.

- Błagam cię. Pozwól mi tu zostać. Tylko na jakiś czas.- Widziałem, że był gotowy prosić mnie o to na klęczkach.- Jesteś moim bratem.

Ale ty nie jesteś moim!

- Możesz zostać dzisiaj na noc, później nie chcę cię tu widzieć.

- Dzięki.

- Będziesz spał na kanapie. Łazienkę masz po prawej, a kuchnię na wprost. Więcej nie muszę ci tłumaczyć. I radziłbym ci niczego nie dotykać, inaczej pożałujesz.

- Kiedy to mały Dan stał się tak dorosły.

- Spierdalaj.- Warknąłem oddalając się od niego.

Wróciłem do jadalni. Usiadłem przy mojej kolacji. Chwyciłem widelec do ręki, lecz cały apetyt gdzieś znikł. Walnąłem wściekle pięścią o stół. Chwyciłem talerz i zaniosłem go do kuchni. Miałem ochotę się napić. Za dużo tego wszystkiego. Najpierw problem z Markiem i Eliasem, a teraz jeszcze wielki powrót starszego brata. Świetnie!

Idąc przez salon widziałem jak Louis siedzi na kanapie. Wyglądał na zdezorientowanego i zmieszanego. Udałem się na górę do garderoby. Chwyciłem z niej koszulkę i dresowa spodnie. Zszedłem z powrotem na dół i rzuciłem w stronę brata. Spojrzał na mnie zaskoczony, gdy ubrania trafiły w niego.

- Masz, przebierz się.

- Dzięki.

Wstał i udał się w stronę łazienki. W tym czasie przyniosłem mu prześcieradło, poduszki i koc.

Co on tu robi?! Czego chce i dlaczego akurat zatrzymał się u mnie?! Będę musiał go o to jutro wypytać. Szczególnie, jeśli zamierza tu zostać na dłużej. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że wraca tu od tak i to w dodatku po dwunastu latach. Jeśli wpakował się w kłopoty, to w jakie? Jeśli czegoś ode mnie chce, to czego? Muszę to wiedzieć.

185K-SnakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz