Część 8

2.3K 236 40
                                    

Wowowo mamy rozdział moi drodzy! Przepraszam za taką nieobecność, zaczął się rok szkolny i nie mam wiele czasu, zastanawiam się nad zawieszeniem opowiadania, ewentualnie mogłabym pisać w wolnym czasie i później po odwieszeniu dodawać regularnie...ale jeszcze się zobaczy ;) jakby coś to was poinformuje :) miłego czytania:

Obudził się nad ranem, kiedy było jeszcze ciemno. Zjadał go stres i nic nie mógł na to poradzić. To już dziś wychodzi za mąż, dla jakiejś głupiej ziemi. Czuł ogarniający go strach. Bał się tego, co go czeka. Księcia Sasuke, tego, jak wygląda i czy będzie dla niego dobry. Najchętniej uciekłby, ale nie chciał zawieść ojca i poddanych.

Kilkanaście minut po wschodnie słońca do jego komnaty wpadły cztery służki, które zaczęły przygotowywać księcia do ceremonii. Został dokładnie umyty, następnie wyperfumowany i posmarowany balsamami. Lubił, kiedy się nim zajmowano, więc nie miał nic przeciw wszelkim zabiegom.

***

Stał na tarasie swojej komnaty. Słońce grzało niemiłosiernie, co nie zdarzało się tu często. Myślał nad tym, czy ojciec lub matka byliby z niego dumni, czy może wręcz przeciwnie, chcieliby aby kierował się sercem. Wątpił w to. Był jedynym synem i już nawet nie chodziło o spłodzenie dziedzica, z dosyć oczywistych względów, tylko o korzyści płynące z tego małżeństwa. Wiedział, że przedłużeniem klanu zajmie się jego roztrzepana kuzynka Karin, bądź Ino, również daleka krewna. Westchnął widząc za murami pałacu odległy las, który ciągnął się w nieskończoność, a wyżej czyste niebo i ptaki. Lubił przyglądać się światu, rozmyślać i filozofować przy tym. Nikt o tym nie wiedział, każdy miał go za rozpieszczonego paniczyka, ale nikt nie wiedział, że to naprawdę mądry i wrażliwy książę. Wyczuł czyjś wzrok na sobie i odwrócił się niepewnie. Hiruzen przyglądał mu się bacznie.

- Już myślałem, że to mój narzeczony. Staruszku, ty to umiesz wprowadzić człowieka w stan przedzawałowy. - Odetchnął. Król tylko uśmiechnął się delikatnie i podszedł. Ręce złączył za plecami, głowę miał uniesioną w górę, a szata, ciągnąca się za nim, dodawałam mu dostojności. Naruto zawsze wyczuwał w nim aurę dumy i powagi, ale też bezpieczeństwa. Król również wbił wzrok w przestrzeń. Nie odzywali się. Wydawać by się mogło że zapomnieli o swojej obecności.

- Więc? Przyszedłeś mnie pocieszyć, prawda? Nie chce litości. Robię to z własnej woli, więc nie musisz nic mówić. - Książę przerwał ciszę, która po jakimś czasie zaczęła mu doskwierać. Starszy z nikłym uśmiechem położył dłoń na jego ramieniu, tym samym zmuszając go, do zwrócenia się do siebie twarzą.

- Tam gdzie Konoha tańczy, ogień płonie. Cień ognia zaiskrzy się przez wioskę... I wtedy liście urosną raz jeszcze. Tam gdzie wirują liście, łatwo o ogień*. Wszystko będzie dobrze Naruto, uwierz w to. Robisz coś dla wioski, ona ci to wynagrodzi - powiedział tajemniczo, po czym wyszedł. Książę stał jeszcze chwile patrząc bezmyślnie w przestrzeń. Ah ten staruszek, zawsze musi namieszać mu w głowie. I co to w ogóle miało znaczyć?

Kilka minut później do komnaty zapukał Iruka i razem zeszli do sali kościelnej, właściwie to zatrzymali się przed nią. Naruto stał przed drzwiami i próbował powstrzymać zdenerwowanie. Jego opiekun miał poprowadzić go do ołtarza, a następnie stanąć w pobliżu, jako świadek.

- Nie denerwuj się Naruto, wszystko będzie dobrze. Chciałbym jeszcze wiele powiedzieć, ale pora wejść. Dodam ci otuchy swoją obecnością - powiedział, po czym wziął go pod ramie i zapukał trzy razy. Drzwi otworzyły się, pociągnięte przez dwóch wysokich mężczyzn, uderzająco do siebie podobnych. Sala była ogromna z wysokim sufitem. Biało-złote figury świętych i herby klanu ozdabiały to miejsce, tak samo, jak wysokie kolumny w wiktoriańskim stylu. Sala kościelna wypełniona była po brzegi. Królowie obu królestw , tak jak rodzina małżonków, zajmowali pierwsze miejsca. Naruto nie zdziwił się, kiedy w tłumie dostrzegł jedynie czerwonowłosą księżniczkę Karin i Hiruzena. W kolejnych rzędach, hrabiowie i hrabiny, ze swymi dziećmi, a jeszcze dalej, mniej już ważni goście, jednak liczący się na tyle, żeby żeby zostać zaproszonymi. Wszystkie kilkaset par oczu skierowały się w jego stronę. Poczuł się skrępowany. Zdał sobie sprawę, że nie może się nawet potknąć, że każdy jego ruch jest czujnie obserwowany. Podniósł wzrok na ołtarz. Wstrzymał oddech, gdy jego oczy spotkały się z dwoma ciemnymi tunelami. Blady, ciemnooki, ciemnowłosy mężczyzna stał kilka metrów przed nim. Ciemne kimono z klanowym herbem otulało jego sylwetkę. Wąskie, czerwone usta przyjemnie kontrastowały z jego bladą cerą. Naruto pomyślał, że miło było by poczuć ich smak. Jego przyszły mąż był przystojny, bardzo przystojny. I przytłaczał go swoim nachalnym spojrzeniem. Książę nie wiedział, co myśleć o tym dziwnym błysku w jego oczach wymieszanego, z wcale nie skrywaną, niechęcią.

Sasuke patrzył, jak jego przyszły mąż, stawia pierwsze kroki w jego stronę, a biało-błękitna szata ciągnie się za nim. Blondynek mu się spodobał, nie ma co ukrywać, noc poślubna nie będzie koszmarem, a później? Przecież nie musi być mu wierny. Patrzył, jak kruche ciało narzeczonego porusza się w rytmie muzyki i jest coraz bliżej, a niebieskie oczy błądzą po sali z zakłopotaniem. Nareszcie stanęli obok siebie, poczuli swoje zapachy i zajrzeli sobie w oczy z bliska.

- Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć... - Nie słuchali księdza. Lustrowali się wzajemnie wzrokiem. Naruto nieśmiało, Sasuke wręcz natarczywie.Obaj cieszyli się z tego, co widzą. Sasuke nie potrzeba było nic więcej. Ładna buźka blondyna i jego zgrabne ciałko mu wystarczyły. Blondyn natomiast nie wiedział, co myśleć. Jego mąż mu się podobał i miał nadzieję na spełnienie swojego wymarzonego romansu. - Książę Naruto, proszę teraz powtórzyć słowa przysięgi.

- Ja, Uzumaki Namikaze Naruto, biorę sobie Ciebie, Uchicha Sasuke, za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. - Przeszedł go dreszcz wypowiadając tą przysięgę. Czy będzie w stanie ją wypełnić? Kochać go? Być uczciwym? Wiernym? Nie zdradzi go, to jest pewne, jakikolwiek by nie był ich związek.

Te same słowa wypowiedział Sasuke i w przeciwieństwie do Naruto, któremu głos się łamał, a ręce drżały niemiłosiernie, on powiedział wszystko dokładnie, bez zająknięcia, można powiedzieć, że wręcz obojętnie. Ksiądz ogłosił ich małżeństwem.

- Możecie się pocałować - dodał, nie zważając na nienawistny wzrok ciemnowłosego, który nie miał ochoty publicznie całować tego blondaska. Pocałunek nie był ani namiętny, ani czuły, ani nawet nie był to pocałunek lecz krótki, ulotny buziak, od którego i tak serce Naruto podskoczyło o dwa razy za dużo. Brunet również nie pozostał obojętny. Pomyślał, że miło by było ominąć bal i przesunąć czas do nocy poślubnej. Niestety czas leciał nieubłaganie wolno, wino lało się strumieniami, głośna muzyka i hałas, na jaki nader rzadko pozwolić mogą sobie osoby wysoko urodzone. Każdy korzystał z chwili zapomnienia o szarym nudnym świecie i na ten jeden wieczór pozwolił sobie zaszaleć, oczywiście nie przekraczając granic przyzwoitości. Wreszcie nadszedł czas tańca mężów. Sasuke, jako ten odważniejszy i śmielszy, podszedł do blondyna i wyciągnął ku niemu dłoń, prosząc go do tańca. Naruto, zawstydzony, przyjął zaproszenie. Poczuł, jak męska ręka oplata się wokół jego pasa, a druga zajmuje wygodnie miejsce między jego łopatkami na plecach. Niebieskooki położył swoje delikatne dłonie na jego ramionach. Czuł się skrępowany. Pomimo tego, że był już na wielu balach i tańczył z niejednym mężczyzna, to dotyk męża go palił. Do tego wiedział, co czeka go za parę godzin - noc poślubna. Nie wiedział, co czuć, ale niechętny wzrok męża nie nastrajał go do pozytywnego myślenia.

- Jesteś spięty. - Przeszedł go dreszcz, gdy usłyszał szept i poczuł ciepły oddech na swojej szyi.

- Nie jestem - skłamał, starając się z całych sił, aby jego głos nie zadrżał. Odważył się spojrzeć na niego, ale zaraz tego pożałował, gdyż zobaczył kpiący uśmieszek. Coraz bardziej miał wrażenie że pożałuje tego ślubu.

- Słodki jesteś. Już nie mogę się doczekać - powiedział czarnowłosy, po czym zacisnął swoje dłonie na pośladkach blondyna. Naruto doskonale wiedział, na co czeka jego mąż. Pisnął, gdy poczuł duże, męskie dłonie męża.

- C-cco robisz? - Przeszedł do konspiracyjnego szeptu i rozglądania się wokół, cały zarumieniony, czy aby nikt nie widział.

- Posłuchaj. Wyjaśnijmy sobie jedno, nie chce cię. Nie, źle się wyraziłem. Jesteś naprawdę słodki i chętnie się z tobą prześpię, ale nie licz na nic więcej. Potrzebowaliśmy kawałka waszej ziemi i tylko dlatego wzięliśmy ślub. - Nie odezwali się więcej do siebie. Muzyka zmieniła się w skoczniejszą, więc i ich taniec się skończył, a Naruto przerażony swoim losem nadal słyszał w głowie słowa męża. "Nie chce cię".

[ZAWIESZONE] SasuNaruYaoi Książę Kraju Ognia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz