- Zrobiłeś... Co?
Thorin otarł nieobecny pot z czoła i oparł dłoń o stojący nieopodal kredens jakby nagle zabrakło mu siły.
- Bilbo, ja... Przepraszam. Nie wiem. Nie chciałem tego zrobić. Cały ten alkohol, nie powinno go tam w ogóle być. Ja nie powinienem tego robić. Dwalin gdzieś mi zniknął, on, ja... Przepraszam.
- W porządku, rozumiem- odparł Baggins, wciąż na niego patrząc, a jedynie marszczac czoło w zamyśleniu.
- W porządku..?
- Co? Nie, oczywiście, że nie!- uniósł nieco głos, bo dopiero po chwili zdołał przyswoić co ten starał się mu przekazać. Zdradził go. Przespał się z Thranduilem.- Nic nie jest w porządku.
Thorin zamrugal parę razy, wbijając wzrok w podłogę. Przez chwilę wyglądało jakby miał się rozpłakać, ale nie zrobił tego. Bilbo za to sięgnął nerwowo po paczkę papierosów i podszedł do uchylonego okna. Drżenie rąk nie działało na jego korzyść i z trudem udało mu się odpalić jednego z paczki. Cisza przeciągała się w nieskończoność, która przeżywał jedynie odgłos wypuszczania dymu z płuc.
- Naprawdę nie chciałem. I naprawdę żałuję.
Znów cisza. Żadnej odpowiedzi. Brak reakcji prócz tego monotonnego wydmuchiwania dymu.
- Bilbo..?
- Lepiej jak już pójdziesz- odezwał się w końcu Baggins, nie odrywajac wzroku od okna. Nie mógł na niego spojrzeć. Informacja nie obudziła w nim jeszcze żadnych emocji. Po prostu odruchowo wolał uciec wzrokiem.
- Naprawdę tego nie chciałem. To wszystko stało się tak szybko. Starałem się go unikać, stać cały czas z Dwalinem i skupiać na towarzyskiej paplaninie, ale Thranduil... - zamilkł na chwilę, widząc jak Bilbo podnosi rękę w krótkim geście, który miał oznaczać tyle co 'zamknij się'.
- Powtarzasz się i nie zmuszaj mnie żebym i ja musiał. Frodo jeszcze śpi i nie chciałbym go budzić, Thorin- odwrócił się, wskazując palcem na drzwi.- Wyjdź, proszę.
Oakenshield wahał się jeszcze przez moment. W końcu spełnił żądanie, wolnym krokiem kierując się w stronę wyjścia.
- Porozmawiamy potem..? - spytał, ale Bilbo zamknął drzwi z hukiem, zakluczajac je jakby bał się, że zaraz znów zostaną otwarte. Baggins, słysząc że Thorin wchodzi do swojego mieszkania, oparł się o ścianę i odetchnal parę razy głęboko. Kręciło mu się w głowie. Miał w niej tyle myśli, że zaklinowaly się gdzieś i teraz nie był w stanie odczytać ani jednej. Zlewaly się w niezrozumiały bełkot.
Zgasił papierosa o krawędź popielniczki po czym udał się do kuchni. Na stole wciąż leżały ciasta, które przygotował na dzisiejsze spotkanie. W pierwszej chwili chciał je wyrzucić. Zdrowy rozsądek podpowiedział mu jednak, że to nie wina kawałka słodkości, a jeśli to zrobi to Frodo na pewno będzie zawiedziony. Wziął jedną blachę do ręki, chcąc schować ją do lodówki. Jego ręce drżały na tyle mocno, że wyslizgnela mu się i spadła na ziemię. Deser rozbryzgl się po całej kuchni.
- Cholera- mruknął do siebie, zagryzajac wargę jakby miał się rozpłakać. W tej samej chwili Frodo wszedł do pomieszczenia.
- Co tam, wujek?- spytał, trąc oczka i kurczowo trzymając swojego pluszowego smoka za ogon.
- Nic, skarbie. Po prostu wujek ma dwie lewe ręce.
- Czemu wujek Thorin poszedł?- Frodo nie dawał za wygraną.
- Hm.. no wiesz. Dorośli mają swoje... zajęcia- Bilbo uśmiechnął się w stronę malucha, chcąc wyglądać wiarygodnie. Wyraz jego twarzy zmroził mu krew w żyłach. Wyglądał tak dojrzale i poważnie.
- Aha- mruknął i zawrócił do pokoju. Skoro wujek kłamie to nie będzie z nim rozmawiać i tyle. Bilbo przybrał minę i pozę męczennika, żałując swojej odpowiedzi. Mógł przewidzieć, że ten wiecznie okłamywany dzieciak wyczuje blef na kilometr. Nie martw się, Frodo. Mama i tata mieli mały wypadek, ale niedługo wrócą.
Akurat.
Frodo... Mama i tata są już z aniołkami. Będą na ciebie patrzeć z góry, wiesz?
Więc lepiej bądź grzeczny i szoruj myć zęby.
Uklęknął na podłodze i zaczął sprzątać porozrzucane ciasto. Teraz już sam nie wiedział na co jest zły. Na siebie za okrutne myśli, na Thorina za zdradę czy na Froda za... no właśnie. Za co?
Kiedy zdołał uporać się z kuchnią, ponownie sięgnął po papierosa, czując, że musi jak najszybciej znaleźć sobie nowe zajęcie. Poważnie żałował, że dziś ma wolne od pracy. Pewnie nie byłby najefektywniejszym pracownikiem, ale może zdołałby przekonać woźną, by pozwoliła mu ułożyć buty w szatni alfabetycznie, nazwiskami uczniów.
Zaśmiał się nerwowo i zgasił papierosa.
Mieszkanie wciąż było wysprzątane na błysk, więc zrezygnował z nerwicowego czyszczenia klamek. Zamiast tego poszedł do łazienki. Automatycznie zaczął napuszczać wody do wanny z zamiarem wykąpania się.
Druga kąpiel w ten weekend. Pieprzony milioner z ciebie.
Znów zaczął chichotać. Był to jednak tak paskudny, nienaturalny dźwięk, że zaraz go urwał. Sekundę potem wybuchnął płaczem.
- Proszę, przestań- szepnął do siebie, wycierając pospiesznie łzy. Ucisk żalu w klatce piersiowej był na tyle mocny, że próby powstrzymania szlochu spełzły na niczym. Usiadł na brzegu wanny i chowając twarz w dłoniach, rozbeczał się jak dziecko.
- Wuujek- usłyszał głośne pukanie do drzwi łazienki.- Siku.
- Ach- jęknął w odpowiedzi, zakręcając wodę. Agresywnym ruchem otarł oczy i wpuścił chłopaka do środka. Ten nawet się na niego nie obejrzał. Zrobił swoje, umył ręce (Będą patrzeć na ciebie z góry, wiesz?) i dopiero wtedy podszedł do Bilba.
- Płaczesz?- spytał, samemu wywijając wargi w podkówkę.
- Ach- Bilbo znów jęknął i wziął swojego siostrzeńca na kolana.- Pokłóciłem się z wujkiem.
- Wujek tu więcej nie przyjdzie, tak?- Frodo położył rączkę na jego policzku, zaciskając ją.
- Nie wiem, kochanie.
- Aha. To szkoda- wzuszył ramionami i przytulił się do swojego wujka.- To nic.
Bilbo pomyślał, że ten dzieciak jest naprawdę dziwny, ale równocześnie poczuł wzbierającą się w nim miłość. Pogłaskał jego mięciutkie włosy.
- Prawda- przytaknął starszy Baggins.- A co ty na to żeby zjeść ciasto i obejrzeć razem jakąś bajkę?
Frodo oczywiście nie mógł się nie zgodzić. Wspólnie zasiedli przed średniej wielkości odbiornikiem. Bilbo całkowicie zaniechał pomysłu z kąpielą. Zamiast tego przyniósł ciasto, które powinno smakować goryczą niespełnionej obietnicy, czy czymś w tym stylu. Mimo to było po prostu całkiem niezłym, trochę przesłodzonym deserem.
W ciągu dnia udało im się opędzlować całą blachę, zastępując nią śniadanie, obiad, kolację oraz wszystkie inne posiłki. Nie było to najzdrowsze rozwiązanie, a Frodo właśnie zaserwował sobie kolejne trzy wizyty u dentysty, ale niech tam. Nie zawsze można być odpowiedzialnym.
Przez cały dzień telefon rozbrzmiewał w niemal równych odstępach, póki nie zdecydował się go wyłączyć.
Następnego ranka sprawy miały się o wiele gorzej.
Bilbo obudził się na godzinę przed budzikiem. Od razu po przebudzeniu zaatakował go fakt wczorajszej rozmowy z Thorinem. Fala bólu zaatakowała tak nagle, że ledwo zdążył dobiec do łazienki i wpadł w histeryczny płacz. Starał się zakrywać twarz ręcznikiem już nawet nie próbując tego powstrzymać, a jedynie wytłumić. W duchu błagał żeby Frodo spał mocnym snem. Płacz był na tyle energiczny, że już po dziesięciu minutach brakowało mu tlenu, a pobieranie go stało się nieznośnie głośne. Pozbywał się go z głośnym krzykiem, tak mocno wciskając twarz w materiał jakby chciał złamać sobie nos.
Czuł swoje serce w dwóch kawałkach. Otworzenie oczu rano było jak zapalnik do rozłupania go. Teraz znajdowała się tam wielka rana. Jego umysł był na tyle zmęczony, że nawet nie próbował robić z tego żartu. Zamiast tego kazał się zastanawiać Bagginsowi co zrobi, gdy spotka Thorina. Jak zareaguje? Jak powinien zareagować? Był pewny, że Thorin nie odpuści. Swoją zawziętość udowodnił mu już nie raz. Coś podpowiadało mu, że będzie na niego czekać pod blokiem.
A co zobaczy? Słabą, zapłakaną imitację mężczyzny jakim nigdy nie był. Bilbo zagryzł dolną wargę powstrzymując się od kolejnej fali płaczu. Przecież nie mógł na to pozwolić. Thorin umiał wykorzystywać jego słabości. Jedno tęskne spojrzenie pełne poczucia winy i znów wszystko wróci do normy. O nie. Nie tym razem. Nie tym i nie żadnym innym.
Po pół godzinie zaczął się powoli uspokajać, zamieniając żal w wściekłość. Podsycał uczucie gniewu, choć wymagało to o wiele więcej wysiłku niż pozwolenie sobie na użalanie się nad sobą i wypłakiwanie oczu.
Do siódmej trzydzieści przygotował do wyjścia i siebie, i Froda. Nawet nie wyglądał tak źle. Czerwień niemal całkiem zniknęła z jego twarzy, a opuchnięte oczy doskonale maskowane były przez grube oprawki okularów. Wciąż widać było ślady niedawnej histerii (oczy piekły go jak diabli, a nos musiał smarkać w odstępach nie większych jak piętnaście minut) ale było lepiej niż się spodziewał. Nawet Frodo uwierzył, że już wszystko w porządku.
Wyszli nieco wcześniej niż zazwyczaj. Bilbo łudził się, że może w ten sposób zdoła ominąć spotkanie z sąsiadem. Od razu zauważył brak samochodu na parkingu. Musiał pojechać już do pracy, na całe szczęście.
Niestety złudne, bo zaraz dojrzał jego sylwetkę, opierającą się o pień drzewa. On również został dostrzeżony.
- Bilbo- Thorin szepnął, wyrwany z jakiegoś dziwnego transu i ruszył w jego stronę.
Psia krew, przecież ostatnio tyle wypił, że Dwalin miał odwieść jego samochód- pomyślał Baggins, stwierdzając również, że musiał się z tej obietnicy nie wywiązać.
- Wujek!- Frodo krzyknął uradowany, ale nie pobiegł w jego kierunku tylko zasłonił ręką usta. Bilbo nieświadomie spojrzał na chłopaka jak na zdrajcę.- Idź sobie!- dokrzyknął więc desperacko, chcąc ratować miłość swojego prawdziwego wujka. Bilbo nawet się nie uśmiechnął.
- Czego chcesz?- spytał z nieudawanym chłodem w głosie, krzyżując ręce pod piersią.
- Porozmawiać. Próbowałem się dodzwonić, ale...
- Wiem. Chyba nie wierzysz, że nagle po piątym nieodebranym połączeniu rozładował mi się telefon?- złość Bilba rosła w siłę, co przyjął z wyraźną ulgą. Żadnych łez, o nie.
- Bilbo, błagam. Musimy porozmawiać. Nie chcę żeby tak to się kończyło- Thorin starał nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Bez skutku.
- Trzeba myśleć wcześniej. Głową, nie główką. Teraz wybacz, ale idę odprowadzić Froda do przedszkola, a potem do pracy. Od razu mówię, że nie masz po co tam przychodzić.
- Kocham cię- nagłe wyznanie Thorina sprawiło, że Bilbo uniósł wzrok wprost na twarz mężczyzny. Poczuł jak bariera chłodu rozpada się. Starał się ją zatrzymać, ale nie mógł. Proszę państwa, wynik meczu ulega dramatycznej zmianie. Zawodnik Bilbo Baggins sfaulowany. Chyba nie podniesie się po tej druzgoczącej porażce. Och, cóż to? Czyżby zaczynał płakać?
- Ty...- wykrztusił przez zaciśniętą krtań. Mimo tego, że znajdowali się na zewnątrz, poczuł, że zaczyna brakować mu powietrza.- Jak... Jak ty w ogóle możesz..?!- jego głos gwałtownie się załamał. Zdawał sobie sprawę, że płacze. Znowu, choć obiecał sobie przecież, że tym razem będzie inaczej.
Thorin stał w osłupieniu, nie mogąc zdobyć się na żadne inne słowa. Po prostu patrzył na niego (Jedno tęskne spojrzenie pełne poczucia winy) z rozchylonymi ustami. Widać było, że miniona noc nie była najlepszą w jego życiu. A jego własne oczy zdradzały to najlepiej z całej twarzy.
To uderzyło w Bilba nawet mocniej niż jego własne łzy.
- Ty cholerny psie- wysyczał z nienawiścią, której był tylko na wpół świadom. Pierwszy raz w życiu był tak wściekły.- Zawsze musi być po twojej myśli, co? Zjawiasz się tutaj z wyznaniami, pierdolony melodramat. A ja muszę kończyć tak, a nie inaczej, bo wiesz co? Wiesz jak mną manipulować. Wiesz jak...- nie zdołał dokończyć, ponownie wybuchając płaczem. Zaczął gestykulować , mając nadzieję, że to wyręczy go w mówieniu. Kątem oka zauważył dłoń Thorina, którą natychmiast odepchnął.- Nienawidzę cię!- wykrzyknął na całe osiedle, tak, że stadko niedaleko siedzących gołębi wzbiło się do lotu. W furii złapał Froda za rączkę i pociągnął za sobą tak mocno, że mały zaczął płakać z bólu i strachu. Dopiero to sprawiło, że Baggins wrócił do rzeczywistości. Przerażony tym co zrobił wydał z siebie cichy dźwięk i zaczął przepraszać Froda, obcałowując jego bolącą rączkę. Wziął go na ręce i szybkim krokiem starał się opuścić parking zanim reszta sąsiadów zorientuje się kto wydziera się pod ich oknami o tak wczesnej porze. Thorin został w tyle, nawet nie próbując ich dogonić.
Adrenalina opuściła Bilba dopiero parę metrów od przedszkola. Wtedy też postawił obsmarkanego Froda na ziemię, zajmując się teraz doprowadzeniem jego buźki do porządku. Sam jeszcze ciągał nosem.
- Wiesz, że wujek nie chciał cię skrzywdzić, prawda?
- Ehe- dzieciak mruknął cicho, ale szczerze.
- Jeśli nie chcesz możesz nie iść dziś do przedszkola.
- Chcę.
Mężczyzna kiwnął głową i ucałował Froda w czubek głowy.
- Powiedz pani przedszkolance, że wujek się spieszył, ale odprowadził cię pod samą bramę, dobrze?- chłopczyk odparł, że dobrze i pobiegł w stronę budynku. Wciąż musiał się bać, bo Bilbo rzadko kiedy podnosił głos kiedykolwiek. A już nigdy do takiego stopnia. Baggins przez chwilę obserwował czy szkrab bezpiecznie powędruje do budynku.
Do pracy dotarł lekko spóźniony, ale przynajmniej pewny, że wszyscy nauczyciele i uczniowie są już w klasach. On jednak nie miał zamiaru podzielić ich losu. Wszedł do pokoju nauczycielskiego i zostawił sprawdziany z krótką, przepraszająco- informującą notatką po czym zmył się z zręcznością uciekającego włamywacza.
Wracając nie spotkał już Oakenshielda, choć spodziewał się, że w obecnej sytuacji oboje udaliby, że się nie widzą. W domu zamknął za sobą drzwi i rzucił się na łóżko Froda, które codziennie było jedynie zaściełane. Oczy ponownie zaszły mu łzami, ale nie miał już sił płakać.
Czuł, że szykowały się naprawdę ciężkie dni.
~Obiecany wcześniejszy rozdział. Następne pewnie będą się pojawiać jak zawsze w soboty-niedziele, czasem może piątki.
Powodzenia w szkole!
CZYTASZ
Dogonić przeszłość (Bagginshield)
FanfictionPrzeszłość to zamknięty rozdział. Śródziemie już dawno przestało istnieć. Jednak świat nigdy nie zapomina i miłość, która kiedyś łączyła króla krasnoludów i hobbita może na nowo rozkwitnąć. W nowych i oby lepszych czasach. Czyli w skrócie: Bagginsh...