Wełniany problem (rozdział bonusowy)

1.7K 119 25
                                    

- Jesteś pewny, że to konieczne?- Thorin wyszedł z przedpokoju do salonu, wskazując na ubranie, które było sensem całego pytania. Świąteczny sweter z śnieżynkami, choinkami i drapiącymi włóczkami. Bardzo kiczowaty w zgniłoczerwonym odcieniu.

- Oczywiście, że tak. To taka mała tradycja- odpowiedział Bilbo, nie kryjąc coraz szerszego uśmiechu wstępującego mu na twarz. Thorin wyglądał naprawdę pociesznie. Jak Mikołaj, który dopiero zaczął siwieć.

- Nie czuję jej. Wolałbym już zapalić cynamonowe świeczki i wysmarować się pomarańczami- przewrócił oczami, podchodząc do Bagginsa, by choć na chwilę oderwać go od wigilijnych przygotowań. Z pewnymi protestami, w końcu zgodził się na chwilę 'świątecznej zadumy' co w praktyce oznaczało przytulanie się na kanapie z kubkiem herbaty w ręku. Ale czy nie od tego były te magiczne dni wolne od pracy?

Byli ze sobą ponad półtora roku. Pierwsze święta w ich związku musieli spędzić oddzielnie przez Dis, która akurat na ten okres zamknięta została w szpitalu psychiatrycznym. Było z nią coraz gorzej. Thorin opowiadał mu, że ostatnio na dźwięk gwizdka od czajnika schowała się pod stół i zaczęła panicznie krzyczeć. Dostała silniejsze leki, ale i tak musiała zostać na obserwacji. Dlatego on z Frodem zostali zaproszeni do Galadrieli, a Thorin z chłopakami przesiedzieli całe święta w szpitalu.

W tym roku miało być inaczej. Stan Dis wciąż nie ulegał polepszeniu, ale był na tyle stabilny, by mogła przyjechać chociaż na te parę dni. Bilbo miał co do tego spore obawy, ale szybko przekonał się, że całkowicie niesłuszne. Kobieta tylko siedziała w kącie, uśmiechając się spokojnie. Killi i Filli biegali wokół niej. Nawet Frodo się zaangażował, z ogromnym zacięciem obierając dla niej kolejną mandarynkę. Nie było pewności czy ona w ogóle zdawała sobie sprawę gdzie jest i co robi, ale grunt, że jej synowie byli szczęśliwi. Obawy Bilba wynikały z donosów, że ostatnimi czasy bywała agresywna. Lekarz zapewnił jednak, że jeśli tylko dostanie swoje tabletki na czas nic takiego nie będzie miało miejsca. Nie pozostało nic innego jak uwierzyć mu na słowo.

Westchnął cicho, wtulając policzek w ramie Thorina. Jego sweter faktycznie był nieprzyjemny i co tłumaczyło czemu co chwilę drapał się z lekkim poirytowaniem. Nie było jednak mowy żeby mógł zdjąć go przed kolacją. Taka była decyzja Froda Bagginsa, który co roku zmuszał wszystkich wokół do zakładania ich. Bez tego nie ma świąt!-tłumaczył Oakenshieldom swoim dziecięcym, ale bardzo poważnym głosem. Każdy dostał swój własny, który Frodo wcześniej wybrał osobiście. Bilbo wydał na nie połowę swojej premii świątecznej. W tym wypadku jednak i on nie miał nic do gadania. Z Thorinem uznali, że ze względu na wydatki sobie nawzajem prezentów robić nie będą, a całe fundusze przeznaczą na dzieciaki.

- A co z Dwalinem i Galadrielą?- ciszę przerwał głoś Thorina.

- Nie będzie ich, jeśli o to chodzi. Gal opowiadała mi, że w końcu jadą do domu Dwalina i zostaną tam do sylwestra. Biedna- Bilbo zaśmiał się, przypominając sobie jak nie posiadała się z "radości".- Ale sylwestra możemy spędzić razem.

- Zwariowałeś? Ostatnio nic tylko łazimy do nich albo siedzimy całe dnie z dziećmi.

- A co innego mamy robić? Sprzedać je na bazarze?- zmarszczył brwi, spoglądając na poważną minę Thorina.

- Myślisz, że Killi i Filli w pakiecie pójdą szybciej czy lepiej na sztuki?

- Nawet tak nie żartuj- Bilbo mimo wszystko uśmiechnął się delikatnie, choć nie chciał się zdradzić. Sam ostatnio coraz częściej przyłapywał się na myśleniu o tym jak potoczyłby się ich związek bez siostrzeńców na wychowaniu. Nie rozwodził się nad tym za bardzo, starając się szybko zmienić kierunek myśli. Frodo nie miał być nigdy żadną przeszkodą.

Około osiemnastej cała piątka zasiadła do stołu, bo Dis jakąś godzinę wcześniej zasnęła i Thorin uznał, że nie ma sensu jej budzić. I mimo, że Bilbo czuł się źle ze swoim zadowoleniem z tego powodu to nie potrafił pozbyć się tego uczucia. Nie traktował jej jako części ich małej rodziny. Właściwie widział ją pierwszy raz w życiu i nie zapowiadało się, by teraz mieli spotykać się częściej.

Kolacja przebiegła spokojnie jak na taką z trójką dzieciaków. Nikt nie spodziewał się, że wysiedzą więcej niż pół godziny przy stole, bo najważniejszą rzeczą były przecież prezenty. Jak co roku Baggins obiecał sobie, że ostatni raz siedział tyle w kuchni nad wszystkimi potrawami dla tego małego materialisty. Teraz już trzech małych materialistów. Przeszło mu dopiero kiedy zobaczył ich radość z tych plastikowych samochodów i gadających robotów. A co tam, raz w roku może zaharować się na śmierć i nie zostać docenionym.

- Też coś dla ciebie mam- Thorin zaszedł go od tyłu, wręczając maleńką, zaklejoną kopertę.- To nie prezent, więc się nie oburzaj. To propozycja.

Bilbo otworzył kopertę, a jedyne co tam znalazł to wizytówkę z dobrze znanym mu imieniem i nazwiskiem. Wstrzymał oddech.

- Co to ma znaczyć?

- A czym zajmuje się nasz stary znajomy Gray?- Oakenshield uśmiechnął się szeroko podczas, gdy Bilbo zakrył usta dłonią żeby się nie rozbeczeć.

- Wujek, wujek, co dostałeś?- Frodo zaczął ciągnąć go za rękę, chcąc natychmiast zobaczyć co takiego tamten trzyma w ręku.

- Chyba sobie żartujesz!- głos Bilba przybrał wysokich tonów, a policzki poczerwieniały jak jeszcze nigdy dotąd.- Powiedz mi, że sobie żartujesz!

- Jestem śmiertelnie poważny. Mam nadzieję, że z pomocą Graya wybierzecie nam ładny domek.

- Nie, Thorin, nie... Jak, przecież...

- Damy radę. Obiecuję- zapewnił, całując Bilba w sam środek ust co wywołało u dzieciaków zgodny dźwięk obrzydzenia.

Zanim Bilbo wyszedł z szoku musiało minąć jeszcze dobre pół godziny. Próbował przegadać do wszystko z Thorinem, gdy tylko położyli dzieciaki spać. Nie chciał wybijać mu tego z głowy. Chciał po prostu usłyszeć sensowne argumenty, które utwierdziłby go w przekonaniu, że Oakenshield dobrze przemyślał tę decyzję. Przedstawił mu cały racjonalny plan. Nie mogło być piękniej.

- Nie mogę się doczekać- zapewnił podniecony i na wpół pijany Baggins, siedząc na łóżku i kołysząc się wesoło w rytm własnych myśli. To był już trzeci raz kiedy zapewnił o tym swojego mężczyznę.

- Myślisz, że poradzisz sobie z trójką dzieci i skarpetami w salonie?- zaśmiał się Thorin, dolewając sobie kolejną porcję zrobionego przez Bilba wina.

- Nieważne. Marzę żeby to były moje problemy- Baggins był już tak wzruszony, że nawet nie próbował podjąć próby żartowania z tematu. Miał ochotę utopić ukochanego w swojej miłości. Nawet wizja sterty brudnych skarpet mu nie przeszkadzała. W tej chwili mycie naczyń po niedzielnym obiedzie wydawało mu się najromantyczniejszą rzeczą na ziemi. 

Thorin widząc jego rozmarzony wzrok nie miał wątpliwości, że podjął słuszną decyzję. Ściągnął z siebie ten okropny sweter i położył się obok niego. Przyszłość malowała się w różowych barwach. Ale czy mogło być inaczej? 


~~~~~

Mam nadzieję, że taki mały prezent na święta jest miłą spodzianką (taka niespodzianka tylko bez 'nie', bo nie byłam zbyt dyskretna w ogłaszaniu tego). Mi nie pozostaje życzyć Wam niczego innego jak szczęśliwych świąt i udanego sylwestra ♥ 



(A nawiasem to piszę nowe opowiadanie i jakby ktoś lubił mój styl pisania, a nie sam pairing to zapraszam serdecznie~)  

Dogonić przeszłość (Bagginshield)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz