Rozdział X

2.3K 171 30
                                    

- Śpi?- spytał Thorin od tak, żeby zacząć rozmowę. Bilbo tylko skinął głową.- Nie myślisz, że powinniśmy wyjść gdzieś żeby mu nie przeszkadzać?

- Nie, spokojnie. Zresztą, nie wyszedłbym zostawiając go tu samego. Nawet jeśli wiem, że to mądry dzieciak.
- Słuszna uwaga.
- Po prostu musimy mówić nieco ciszej- Baggins westchnął, cały czas nie podnosząc głosu ponad szept. Przynajmniej nie zaczną na siebie krzyczeć jak ostatnim razem przed blokiem.- Więc...

Oboje spojrzeli na siebie po czym Bilbo zaśmiał się cicho. Takie rozmowy zawsze były niezręczne i nigdy nie wiedział jak je zaczynać. Jedynie środek wydawał się być oczywisty.
- Przepraszam, Bilbo- odezwał się w końcu Thorin.- Wiem, że już przepraszałem, ale niewiele więcej mogę zrobić i...
- Nie, nie- przerwał mu Bilbo, machając przy tym dłonią.- Możesz zrobić dużo ponad to. Na przykład przestać przepraszać. Zróbmy to ostatni raz, a potem nigdy więcej nie wracajmy do tego tematu.

- Jak mamy o tym rozmawiać nie rozmawiając?
- Właśnie sęk w tym, że mamy o tym nie rozmawiać, a rozmawiać o czym innym. Thorin, to nie ma sensu. Nie wyjaśnisz mi swojej zdrady, nie przeprosisz za nią. Jedyne co możemy zrobić to spróbować o tym zapomnieć.
- Skoro tak...- widać było po mężczyźnie, że jest nieco zmieszany... ale w gruncie rzeczy zadowolony.- Więc przepraszam. Ten ostatni raz. I obiecuję, że to się nigdy nie powtórzy... Jeśli-
- Nie, teraz ja. I ja też przepraszam.
- Ty? Za co ty masz przepra-

- A-a!- krzyknął, mało przy tym nie tupiąc nogą jak zbuntowana nastolatka.- Nie dyskutuj. To moje zasady i jeśli złamiesz je trzydzieści sekund po zgodzeniu się z nimi to w nic ci już nie uwierzę.
- Zupełnie tak jak ty złamałeś swoją o mówieniu szeptem? Dajesz mi wyśmienity przykład- Thorin uniósł lewy kącik ust, a Bilbo spojrzał na niego z irytacją w oczach.
- Cwaniak- mruknął już ciszej, nie mogąc się już dłużej powstrzymać od rozbawionego uśmiechu.- Teraz możesz dokończyć do chciałeś powiedzieć wcześniej, śmiało.
- Chciałem powiedzieć, że to się więcej nie powtórzy jeśli w ogóle będziesz chciał dać mi jeszcze jedną szansę. W związku- Oakenshield potarł nerwowo swoją gęstą, czarno-siwą brodę, oczekując na odpowiedź. Bilbo jednak milczał, przybierając poważny wyraz twarzy.
- Thorin, bardzo bym chciał, ale...- zaczął w końcu, odwracając wzrok od jego twarzy.- Nie mogę. Naprawdę, musisz mnie zrozumieć. Wziąłem wolne z roboty, siedziałem tydzień u Gal, przeprowadziłem poważne rozmowy z Dwalinem i koniec końców przybiegłem do ciebie żeby zaprosić na poważną rozmowę tylko po to by uścisnąć twoją dłoń i powiedzieć żebyśmy zostali przyjaciółmi. Kolegami, na przyjaźń jest jeszcze za wcześnie. Sąsiadami, bo 'kolegami' brzmi nieheteroseksualnie.
- Ja czasem już naprawdę... Boże, Bilbo.

A Bilbo tylko uśmiechnął się zadowolony z siebie, widząc jak Thorin załamuje nad nim ręce. W przypływie pewności siebie pogładził go po włosach, dostając za to brodaty całus w policzek.

- Powinieneś się ogolić- napomknął, rozciągając na pełną długość włos z jego brody.

- Tylko jeśli nie będziesz więcej próbował żartować.

- Umowa stoi.

I tak właśnie Bilbo sądził, że wszystko ułożyło się mniej więcej dobrze. A na pewno tak, że lepiej już być nie mogło. W każdym razie po ich krótkiej rozmowie był znów nastawiony optymistycznie. Wiedział, że pewnie trochę czasu minie zanim o tym zapomni, wybaczy mu i będzie mógł zaufać, że wychodząc do pracy idzie faktycznie do pracy i był na to gotowy.

Za to nie był gotowy na to, że Thorin nie da o sobie znaku życia przez resztę weekendu. 

Co z nim jest nie tak?- pytał siebie, po raz kolejny pukając do sąsiednich drzwi i wybierając do niego numer. Kompletnie nie miał pomysłu dlaczego mężczyzna przestał tak nagle się do niego odzywać. Przecież wszystko było dobrze, wszystko MIAŁO być dobrze. A on co? Tak po prostu znika? Killiego i Filliego również nie widział przez cały ten czas na podwórku ani nie słyszał wychodząc na korytarz. Czy to możliwe, że zabrał swoją rodzinę i wyprowadził się do innego miasta? Ale po co? Nie potrafił odpowiedzieć sobie ani na to pytanie, ani na żadne inne. Przy niedzieli był już tak zdołowany, że z trudem powstrzymywał łzy. Ale cóż, trzeba było żyć dalej. Jutro praca, pojutrze praca, popojutrze praca... Nakrył się kocem aż po same uszy, wyłączając telewizor.

Dogonić przeszłość (Bagginshield)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz