Rozdział 11

10.6K 711 250
                                    

Alya

Wychodząc od Marinette byłam naprawdę zmieszana. Co tam zaszło? Co jak co ale ona w szlafroku o tak późnej porze to naprawdę OGROMNA rzadkość. No i dlaczego nie chciała nas wpuścić?

Staliśmy właśnie przed drzwiami domu Adriena. Skoro Mari tak dziwnie się zachowywała to wolę nawet nie myśleć co on zrobi. Zapukałam i po chwili otworzyła nam jego mama.

- Dzień dobry, jest Adrien? - spytał Nino.

- Przykro mi ale Adrien nie wrócił na noc do domu - powiedziała zmartwiona.

- Jak to nie wrócił? Coś się stało? - spytałam.

Dobra to się robi coraz dziwniejsze. Najpierw Mari teraz Adrien.

- Nic się nie stało. Pewnie poszedł do tej swojej dziewczyny - warknęła.

- Pani wie kim ona jest? - zapytał mój chłopak.

- Chciałabym. Powiedział mi o tym przy Marinette. Ja nie rozumiem dlaczego on to robi. Ma przy sobie taki skarb, a spotyka się pewnie z jakąś lafiryndą - oburzyła się.

No i to jest kolejny dowód. Chyba każdy w Paryżu shippuje Marinette i Adriena.

- Niech pani się nie martwi. Zadbamy o to aby Adrien i Marinette byli razem - oznajmiłam pewna swoich słów.

- To wspaniale - pisnęła.

Pożegnaliśmy z panią Agreste i skierowaliśmy się w stronę parku.

- Jak myślisz ile nam to zajmie?

- Nie wiem ale mam nadzieję, że niedługo - mruknęłam.

Marinette

Dochodziła 14. Ja i Adrien nadal leżeliśmy na łóżku. No może po za czasem kiedy przygotowywaliśmy obiad.

- Muszę się w końcu ubrać - mruknęłam.

Próbowałam się podnieść ale jego silne ramiona trzymały mnie w tali.

- Zostały ci przecież 2 godziny.

- No a ale im szybciej się przebiorę tym lepiej.

Pocałowałam go w nos i wstałam. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i się o mało co nie przewróciłam. Wyglądałam fatalnie. Włosy w kompletnym nieładzie, zarumienione policzki, rozszerzone źrenice i lekko spuchnięte usta. Dobrze, że rodzice nie widzą mnie w takim stanie. Wzięłam szybki odświeżający prysznic, wysuszyłam włosy. Zrobiłam mocny makijaż i założyłam prosta białą koszulkę, która zawiązałam na diole i jasne jeansowe spodenki.

Wychodząc z łazienki zobaczyłam niezadowoloną minę Adriena. Spojrzałam na zegarek i zorientowałam się, że nie było mnie przez godzinę.

- Teraz rozumiem dlaczego chciałaś iść wcześniej - prychnął i wstał.

Podeszłam do niego i zarzuciłam ręce na jego szyję. Pocałowałam go.

***

Czekałam na dziewczyny w "naszym miejscu". Chciałam jak najszybciej skończyć trening i wrócić do Adriena. Nie sądziłam, że moje uczucia co do niego są tak silne. Kiedy nie ma go obok mnie czuję pustkę w sercu. Wystarczy mi jednak jego widok aby tę pustkę wypełnić.

Robiłam się naprawdę niecierpliwa. W końcu dziewczyny się pojawiły.

- No nareszcie - mruknęłam.

- Coś ty taka czerwona? - spytała Laura jako pierwsza.

- Gorąco mi - odpowiedziałam.

- Racja. Trzeba tu przewietrzyć - prychnęła Klara.

Razem z dziewczynami otworzyłyśmy kilka okien. W końcu jednak zaczęłyśmy trening. Zapoznałyśmy się z układem. Już po godzinie miałyśmy opanowane prawie wszystkie elementy.

- Przerwa - krzyknęłam.

Usiadłam na jednej z kanap i zamknęłam oczy. Nagle usłyszałam chichot dziewczyn.

- Coś się stało? - spytałam uchylając jedno oko.

- Kto ci to zrobił? - spytały razem.

Od razu zorientowałam się, że chodzi im o malinę.

- Ani słowa - warknęłam.

Zachichotały. Po chwili walnęła we mnie poduszka. Teraz to przekroczyły granicę.

Zanim się obejrzałam toczyłyśmy wojnę na poduszki. Dochodziła godzina 18. Postanowiłam odpuścić sobie dalszy trening.

- Na dziś koniec. Mam dość - mruknęłam.

Zamknęłyśmy wszystko i się pożegnałyśmy. Wsiadłam na motor i najszybciej odpaliłam silnik. Jechałam o wiele szybciej niż zwykle. Jednak nie obchodziło mnie to. Po kilku minutach zaparkowałam i schowałam motor.

Jak najszybciej udałam się do domu. Weszłam do środka i zdałam sobie sprawę, że ktoś jest w kuchni. To na pewno nie rodzice bo mają wrócić dopiero jutro. Weszłam niepewnie do kuchni i zobaczyłam Adriena. Przygotowywał kolację.

- Witaj księżniczko - uśmiechnął się zadziornie.

- Po pierwsze jak tu wszedłeś? Po drugie masz zamiar cały czas tak mnie nazywać?

- Mam zapasowe klucze. Tak mam zamiar tak cię nazywać - podszedł do mnie i pocałował w policzek.

Po zjedzonej kolacji, która była naprawdę pyszna poszliśmy do mojego pokoju. Kiedy się tam znaleźliśmy przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować. Z każdą chwilą traciliśmy nad sobą kontrolę. W końcu Adrien podniósł mnie i położył na łóżku. Jedną ręką gładził mój brzuch a drugą nogę. Cały czas mnie całował. Zszedł pocałunkami na moją szyję. Wplotłam ręce w jego jedwabne włosy oddając się pieszczotom. Po chwili jednak usłyszałam dźwięk rozrywanego materiału. Wiedziałam, że to moja bluzka. Zdarł ją ze mnie całkowicie i rzucił gdzieś na ziemię. Nie pozostałam mu dłużna. Chwyciłam za koniec jego koszulki i zaczęłam ją z niego ściągać.

- Adrien, bo ja nigdy tego... - zaczęłam ale nie dał mi skończy.

Pochylił się nade mną i pocałował w czoło.

- Ja też nie - wymruczał i zaczął znowu całować moje usta.

Jednak nie trwało to długo. Zaczął tworzyć szlak pocałunków na mojej szyi i biuście.

Coś mi mówi, że to będzie długa noc.


Miłosne ZawodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz