Obudziłam się w infimerii. Nie było nikogo, oprócz mnie, Nica i Willa Solace'a, którzy się... łaskotali. Hadesiatko miało zabandażowaną głowę, a Will siedział na nim okrakiem, łaskocząc go. Czyli to się dzieje, jak mnie nie ma w obozie.
Patrząc na nich dobre dwie minuty, wybuchłam śmiechem. Obydwoje od razu się do mnie obucili z wielkim uśmiechem.
-Jodie!- krzyknął uradowany syn Hadesa.- Co ty tu robisz?
- No nie wiem. Stałam przed Hugo, nagle zabolała mnie strasznie głowa i bam, jestem tu.- wyjaśniłam.
Nica mina diametralnie się zmieniła, przyglądając się mi. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, tak jak Will, a ja zaczęłam tłumaczyć, że idę z Hugiem na tańce, a to sukienka jest jego siostry, ale przerobiona przeze mnie.
- Czyli, że idziesz z Hugiem, w tej sukience na tańce? Bo nie miał innej partnerki?
- Dokładnie. I mam dobre nowiny.- oznajmiłam, a oni czekali jak dokończę.- Więc, z oswojeniem Cerberusa dajemy radę, a już jutro, na arenie, podczas treningu, zaprezentuję, jak się oswaja smoki. Pomogę im trochę i za jakieś dwa/trzy dni wrócę.- uśmiechnęłam się do nich co odwzajemnili.- A tak w ogóle, to co Ci się stało, Nicuś?
- Dostałem patelnią dwa razy od Kalipso...
- Znów kryłeś Leośka?- zapytałam, znając odpowiedź.
- Tak... A i...- nie dokończył, tylko spojrzał na syna Apollina.- Will, czy mógłbyś wyjść?
-Tak jest, tylko nie przemęczaj się! Zalecenie lekarza!.- krzyknął z rozbawieniem syn Apollina, wychodząc z Infimerii.
Kiedy byliśmy sami, Nico zaczął mówić:
-Dzwoniliśmy do dziewczyn i wszystko wyjaśniliśmy razem z Leo. Martwią się o Ciebie, tak jak wszyscy. Nie możesz nas zawieść. Ja wiem, że nie zawiedziesz, one także to wiedzą. Ale proszę, obiecaj mi, że będziesz na siebie uważać.- Spojrzał na mnie smutnie, a ja już zaczęłam słyszeć głos Huga i Jo.
-Obiecuję.- szepnęłam i obraz mi się zamazał.
Powoli zaczęłam otwierać oczy i wiedziałam, że jestem na wyspie Prophetea. Tu są tak niewygodne łóżka... Kiedy zdołałam otworzyć oczy, ujrzałam nad sobą twarze Jo i Huga. Uśmiechnęłam się lekko, co odwzajemnili.
- Znów odleciałaś...- stwierdził ze śmiechem mieszkaniec.
- I wylądowałam.- dokończyłam z uśmiechem, podnosząc się do siadu.
- Nieźle ją przerobiłaś.- oznajmiła Jo, przyglądając się mi.
- Hugo? Mógłbyś nas zostawić na chwilę?- spytałam się, a on tylko skiną głową i zszedł po schodach.- Jo?- zwróciłam się do dziewczyny.- Mo-mogłabyś mi opowiedzieć o Octavianie? Jaki był wcześniej?
Kiedy tylko wspomniałam o nim, mina jej zrzedła. Siadła na skrawku łóżka i patrząc się w ścianę, zaczęła opowiadać:
- Znaliśmy się od małego. Zawsze pomagał przy hodowli czy podczas ataków smoków w kuźni. W kuźni już teraz pracuje, a chciał zostać prawdziwym łowcą smoków. Gdy byliśmy mali, ganialiśmy się w lesie. Raz zaatakował mnie Bach*. Gdy już chciał się na mnie rzucić, Octi zaszedł go od tyłu i przydusił. Chłopak miał dziesięć lat, a już zabił swojego pierwszego smoka. Dla wikinga, to niezły wyczyn. W wieku piętnastu lat dopiero idzie się do smoczej akademii, aby się tego nauczyć. Cztery lata później, zaprosił mnie na tańce i założyłam właśnie tę sukienkę.- pokazała na mój ubiór.- Potem, kiedy już miał się zapisać na akademię, zaatakowały nas. Nie smoki, a ród Geirfa*. Kiedy uciekaliśmy, rozdzieliliśmy się. Potem on się nie znalazł. Szukaliśmy go kilka miesięcy, nawet u wrogów. Kiedy straciliśmy wszelką nadzieję, znalazł się. Tłumaczył, że zgubił się na morzu, ale wiedziałam, że kłamie. Wtedy też, tak diametralnie się zmienił. Stał się arogancki. Chodził ciągle zdenerwowany. Myślał, że mu się wszystko należy, bo był najmłodszym wikingiem, który zabił smoka. Tam, gdzie się znalazł... To musiało go zmienić...- po jej policzkach zaczęły spływać łzy, więc ją przytuliłam.- Ja go kochałam...- wyszlochała, wtulając się we mnie.- Potem zaczął ciągle znikać i się pojawiać. Starałam się dowiedzieć, gdzie się podziewa, ale to na nic. Raz mnie przyłapał...- wybuchła płaczem, ale kontynuowała.- i mnie pobił... Nie mówiłam tego nikomu, bo się bałam. A teraz mijam go szerokim łukiem... Jak człowiek może się tak diametralnie zmienić?- zadała pytanie, na które nikt nie znał odpowiedzi.
Trwałyśmy w uścisku dobry kwadrans, do puki nie przestała płakać i się uspokoiła. Odsunęła się po tym czasie i spojrzała na mnie.
- Dzięki.- uśmiechnęła się lekko.- Że mnie wysłuchałaś i pomogłaś. Czuję się lżej.
- Ja też dziękuję...- i chyba wiem, jak mu pomóc, chciałam dodać, ale się powstrzymałam.
Nie chciałam jej robić nadziei. Kiedy nie było widać,m że płakała, Jo poszła się ubrać, a ja zeszłam na dół do Huga i jego mamy. Jeszcze muszę zapytać się o jedną rzecz. O ich ojca, ale nie chciałam już męczyć Jo. Spytam się po tańcach chłopaka. Kiedy byłam już na dolę, postanowiliśmy z Hugiem już iść. W końcu robił się wieczór. Mieszkaniec był ubrany tak jak zawsze.
-Weź to zdejmij...- wskazałam na przedramienniki.
Chłopak od razu się mnie posłuchał i je zdjął. Wyszliśmy z domku i skierowaliśmy się tam, gdzie wszyscy. Do wielkiego ogniska. Kiedy już tam dotarliśmy, było mało osób. Octavian miał towarzystwo trzech dobrze zbudowanych kobiet. Kilka wigingów siłowało się na rękę, albo rzucali toporami w tarcze. Kilka metrów przed ogniskiem była jakby "scena", wyrzeźbiona z kamienia, a gdzie niegdzie miała kawałki drewna. Na skale stały dość dziwne instrumenty i krzątało się tam kilka osób. poszliśmy z Hugiem do drewnianego stołu, a po drodze chyba każdy wiking się mi przyglądał... Trochę to krępujące... Ale no cóż. Jako jedyna na wyspie miałam odsłonięte nogi. Usiedliśmy przy stole, a po chwili dosiadł się do nas Octavian.
-Nie powinnaś się tak ubierać w tym świecie. To nie Nowy York...- zaczął swój monolog, ale mu przerwałam.
- Jutro wszystko się wyda. To po co to ukrywać? Jutro oswoimy smoka na arenie. Nie ważne, co się stanie. Nie możecie przegapić okazji, jasne?- skierowałam się do chłopaków, a oni pokiwali głowami jak jeden mąż.
-Wszyscy gotowi na rozpoczęcie co rocznych tańców?- zapytał jakiś donośny głos, a my obróciliśmy się przodem do sceny. Stał tam tata Lighta.- Czas w końcu to zacząć!- krzyknał z wielkim usmiechem i zaczęła grać muzyka.
Hugo od razu złapał mnie za rękę i pociągną w stronę ogniska, gdzie zbierali się pary wikingów i tańczyli to, co uczył mnie mieszkaniec. Od razu złapał mnie w talii i zaczęlismy się kołysać w rytm muzyki. Zaśmiałam się cicho, kiedy o mało się nie przewrocił o wystając kamień, po czym spiorunował mnie wzrokiem. Po chwili oboje zwijaliśmy się ze śmiechu. Ten wieczór był wręcz wspaniały, ale oczywiście, dzięki mojemu szczęściu, nie zakończył się tak...
***********************************************************************************************
Tak, tak, wiem, móz rozjechany i w ogóle, ale no, tak czasem BYWA. Rozdział byłby kilka dni wcześniej, ale no, klawiatura mi się zrąbała przy kompie, a teraz wpadłam na pomysł, aby dokończyć go na lapku... Postaram się wrzucać rozdział raz na tydzień/dwa, bo szkoła się zaczęła, a ja w tym roku testy mam... życzcie mi powodzenia i nie zabijajcie!
CZYTASZ
Percy Jackson i Jeździec 4: Dwa Światy
FanfictionKolejna dawka przygód Jodie, w których główna bohaterka będzie musiała przetrwać w nieznanym jej świecie. Czy zdoła nawrócić ród wikingów Prophetae? Czy uda jej się wrócić do jej świata? Czy uda jej się opóźnić Neerg'a, przed opanowaniem światów? Ok...