Złe myśli

534 62 6
                                    

***Oczami Huga***

- Szybciej! W jednej linii! Trzymajcie się!- krzyczałem do osadników, uczących się latać na smokach- Złap za rogi! Spadniesz! Uważaj!

- Przecież dają radę...- westchnął Octavian, klepiąc mnie po ramieniu.

Spojrzałem na niego. Od kiedy złączyliśmy ród i smoki, ciągle trzymamy się razem, a Jo boi się podejść. Staliśmy właśnie na łące, patrząc na pokraczne latanie mieszkańców. Przetarłem ręką twarz, po czym wskoczyłem na Cerberusa i podałem rękę Octavianowi.

- Co chcesz zrobić?- zapytał, wskakując na prawą szyję smoka.

- Pomóc im.- wzruszyłem ramionami.- Wiesz, że ród Geirfa nie słynie z delikatności. Oni mają Jod, trzeba jej pomóc jak najszybciej, zanim będzie za późno.

- Lecę z wami.- usłyszeliśmy dziewczęcy głos.

Odwróciliśmy się jak na komendę i zobaczyliśmy Jo, wspinającą się na lewą szyję Cerberusa. Patrzyliśmy na nią zdziwieni.

- No co się tak lampicie. Wiem, co zamierzasz Hugo i przyda Ci się każde wsparcie- mruknęła, już siedząc na smoku.

- Niby co zamierzam..?- zapytałem, marszcząc brwi.

- Zamierzasz polecieć sam, odbić porwanych, ukraść statek no i oczywiście wrócić.

- S-skąd..?

- Znam Cie.- wzruszyła ramionami.- Sami sobie nie dacie rady, a mi się nie chce tu siedzieć, więc lecę z wami i bez dyskusji.

westchnąłem i spojrzałem na Octaviana. Ten tylko kiwnął głową. Złapałem za szyję mojego smoka i już mieliśmy lecieć, kiedy wódz osady, wylądował przed nami na swoim Calicem*. Spojrzał po nas.

- A wy to gdzie się wybieracie?- zapytał, a wzrok utkwił we mnie. Wie, że pęknę.

- No... Yy...- zaciąłem się.

Spojrzałem po twarzach Octaviana i Jo, a oni kiwnęli głowami... Języka im w buzi zabrakło?!

- Lecimy odbić porwanych...- wypaliłem i spuściłem głowę.

-Musicie poczekać z dzień, dwa. Osadnicy musza się przyzwyczaić do smoków. - powiedział łagodnym tonem, po czym spojrzałem na niego.

- Jodie ma jeszcze tylko sześć dni na powrót. Inaczej straci swoje moce na zawsze i nie będzie już jeźdźcom. Musimy jej pomóc teraz.- oznajmiłem głosem nie znoszącym sprzeciwu.

- Ale nie sami.- oznajmił, po czym zagwizdał. 

Około tuzina smoków z jeźdźcami wylądowało przed nami. Smoki różnej klasy. Od wodnych były dwa gatunki, z tropicieli trzy, ogniste jeden, tajemniczych cztery i jeszcze kilku, których nie rozpoznawałem.

- Oni już oswoili się ze smokami. Zabierzcie ich ze sobą, a ja poprowadzą resztę, jak tylko będą mogli.- oznajmił, patrząc na mnie błagalnie.

-Tak jest, panie Yagami.- zasalutowałem, po czym spojrzałem po twarzach zebranych.- Wiecie sami, jak jest na ich wyspie, więc nie będę się wymądrzał. Macie po prostu na siebie uważać. Smoki są silne, ale też mają swoje granice. Robimy to jak najszybciej, najciszej i najlepiej jak potrafimy. Jasne?- zapytałem, a w odpowiedzi dostałem chór okrzyków potwierdzających.- A więc, plan jest taki...

***Oczami Nica; kilka godzin wcześniej***

Byliśmy właśnie na treningu z Jackiem. podczas walki na miecze, zakręciło mi się lekko w głowie, ale i tak go pokonałem.

Percy Jackson i Jeździec 4: Dwa ŚwiatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz