Rozdział 1

1.1K 38 2
                                    

Z niecierpliwością czekałam na swego ojca, który powinien właśnie wracać z targu.
- Powinien już tu być - powiedziałam i zauważyłam, że ktoś właśnie dobija się do drzwi.
Pobiegłam powitać ojca. Gdy otworzyłam drzwi, nie zastałam w nich taty, lecz dwoje ludzi o czarnej skórze. Od razu rzuciłam się ku ucieczce. Wbiegłam do kuchni i chwyciłam nóż.

- Nie podchodź, bo cię zabiję! - wymachiwałam nożem w ich stronę.
Jeden z nich podszedł do mnie, a ja dźgnęłam go w ramię. W międzyczasie drugi wytrącił nóż z mej ręki. Ten z raną na ramieniu podszedł do mnie i wściekły uderzył w twarz.
- Ty mała... - zamachnął się kolejny raz, lecz drugi mężczyzna go powstrzymał. - Uspokój się, wszystkie mają być żywe! - powiedziawszy to przerzucił mnie przez ramię niczym wór ziemniaków.
- Puść mnie ty świnio! - krzyczałam, lecz oni się tym nie przejmowali. Wyrywałam się, ale było to na nic, byli ode mnie silniejsi.

Gdy wynosili mnie, widziałam wszystko. Moje piękne miasto było staranowane. Ludzie uciekali w popłochu. Domy, w których mieszkali, płonęły. Słyszałam krzyki oraz płacz. Lecz najgorsze było to, że nie wiedziałam gdzie jest mój ojciec.

Kiedy mieli mnie już wrzucić na statek, zauważyłam biegnącego ku nam mężczyznę.
- Nastja! - krzyczał, próbując przedrzeć się przez tłum.
To był mój ojciec.
- Tato!
Rzucił się w naszym kierunku. Próbował wydrzeć mnie z rąk oprawców. Wtedy jeden z nich wbił sztylet w brzuch mego ojca. Jego ciało osunęło się na ziemię.
- Tato! - krzyczałam - Potwory!
Zginiecie w piekle! - szarpałam się, co jeszcze bardziej rozwścieczyło mężczyzn. Jeden z nich wrzucił mnie na pokład i rozkazał:
- Przywiążcie ją i nie dawajcie jeść! Jeszcze będziemy mieć przez nią problemy!

Płynęliśmy już dwa dni, a ja dalej byłam przywiązana do belki pokładu.
Jeszcze pięć dni, aż dotrzemy do serca Imperium Osmańskiego, do Stambułu.

Z rozmyśleń wyrawał mnie krzyk:
- Wstawać! Jedzenie!
Wszystkie rzuciły się niczym gąski na posiłek. Było ich około dwudziestu w różnym wieku. W większości były w moim wieku. W pewnym momencie zobaczyłam dziewczynę zmierzającą w mym kierunku.
- Masz - powiedziała szeptem, podając mi kromkę chleba - nie jadłaś nic od dwóch dni.
- Dziękuję... - powiedziałam trochę zmieszana.
To był naprawdę miły gest, lecz tę miłą atmosferę przerwał strażnik.
- Skąd to masz? - wyrwał mi chleb.
- Ja...
Mieliście jej niczego nie dawać! - przerwał - kto to zrobił? - wykrzyczał, a po chwili zauważył dziewczynę stojącą obok mnie.
- Ty to zrobiłaś!
- Ja... Ja tylko chciałam pomóc...
- Rozwiązać ją, a na jej miejsce przywiązać tę! - wskazał na dziewczynę.
Mężczyźni zrobili to, co kazał.

Moje ręce były całe obolałe. Wstałam, odwróciłam się i zobaczyłam jak wiążą tę dziewczynę. Szkoda mi jej. Chciała mi pomóc, a przeze mnie jest przywiązana. Gdy mężczyźni odeszli, podeszłam do niej.
- Przepraszam.
Jednak ona nic nie odpowiedziała. Posłała mi tylko spojrzenie, co oznaczało, że nie ma mi tego za złe.

Kolejne dni mijały bezproblemowo. Alba, dziewczyna, która przyniosła mi chleb została zwolniona z kary następnego dnia. Często z nią rozmawiałam, jest dobrą osobą. Również pochodzi z grecji, lecz z innego miasta.

- Jak myślisz - powiedziałam - gdzie nas wiozą?
- Jak to gdzie? - powiedziała Alba - na Avret Bazar.
- Co to jest?
- To handlowisko, na którym sprzedają niewolników.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, gdyż poczułam, że statek się zatrzymuje.
- Wysiadamy! - krzyknął jeden z mężczyzn.
Wszystkie wyszłyśmy ze statku. Zdążyłam pomodlić się i poszłam w nieznanym mi kierunku.

Promień Słońca ( ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz