Nuricihan
Alime powiła syna. Kandydata do tronu. Szybko wyszłam z lecznicy. Nie będę patrzeć na to dziecko. Nie uronię ani jednej łzy. Pokonam ich wszystkich, z Ahmedem, lub bez niego. Dla moich dzieci. Wybiegłam do komnaty, trzaskając drzwiami.
- wynocha stąd! - krzyknęłam.
Służące przestraszone wyszły. Zrzuciłam wszystkie rzeczy leżące na biurku. Nie dam się wymienić na jakąś ladacznice. Chwyciłam szklankę stojącą na stoliku. Rzuciłam nią prosto w lustro, roztrzaskując je na kawałeczki. Drzwi komnaty otworzyły się. Do sali weszła Hürrem. Podbiegł do mnie, próbując mnie uspokoić.
- pani błagam, uspokój się. Jeszcze ktoś usłyszy. Co pomyślą dzieci, gdy zobaczą cię w takim stanie? - mówiła, doprowadzając mnie do łóżka - zaczekaj. Przyniosę ci wody. Poczujesz się lepiej.
Będzie lepiej, gdy utopie tego bachora. Po chwili kobieta wróciła i wręczyła mi napój. Wypiłam wszystko za jednym zamachem. Oddałam jej puste naczynie.
- już lepiej? - zapytała, na co kiwnęłam potwierdzająco głową - nie ma czym się przejmować. I tak książę Mehmed jest starszy. To dziecko nie ma praktycznie żadnych szans na tron.
- najważniejsze jest poparcie innych ludzi i pozycja matki.
- w takim razie masz największe szanse. No nie zadręczaj się już tak.
- przynieś mi jeszcze wody. Słabo mi – powiedziałam do służącej.
- lepiej zaprowadzę cię do medyczki. W końcu spodziewasz się dziecka.
Podała mi rękę, abym wstała. Podparłam się o nią i wykonałam czynność. Nagle, zakręciło mi się w głowie. To Hurrem podtrzymywała mnie, gdyby nie ona upadłabym na zimę. Droga była bardzo trudna do pokonania. Tuż przed samymi drzwiami, niespodziewanie osunęłam się na ziemię, tracąc przytomność.
Obudziło mnie oślepiające światło. Powoli otworzyłam oczy. Obraz z czasem stawał się coraz bardziej wyraźny. Gdy już odzyskałam choć trochę sił. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w lecznicy. Znam to miejsce, bywałam tu bardzo często. Stały nade mną dwie kobiety.
- co mi się stało? – zapytałam.
-zaczekaj pani, niechaj sułtan również się dowie – odpowiedziała mi.
Po chwili medyczka wpuściła Ahmeda. Podszedł i spojrzał na mnie.
- co z nią? Wszystko dobrze z dzieckiem?
- niestety, ciąża została przerwana. Nie mogliśmy nic zrobić. Taka była wola boża. Te wszystkie poronienia bardzo wyniszczyły sułtankę. Najprawdopodobniej, nie zajdzie już w ciąże. Jeżeli się jej jakimś cudem uda tego dokonać, najpewniej umrze przy porodzie. Bardzo mi przykro.
Siedziałam w miejscu, wpatrując się w jeden punkt. Z samego początku jej słowa do mnie nie docierały. Jak to możliwe? Kolejny raz? O boże... dlaczego narażasz mnie na takie cierpienie? Łzy same zaczęły cieknąć z mych oczu. Nigdy już nie zostanę matką. Będę patrzeć jak inne kobiety, cieszą się z narodzin ich pociech, a ja będę wszystko obserwować.
- Nuricihan... nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie to dla mnie ciężkie. Możesz zawsze liczyć na moje wsparcie.
- czy ty sobie żartujesz? Nie chcę żadnego wparcia z twojej strony! Nie dość się już wycierpiałam z twojego powodu?
- rozumiem, że to wszystko jest dla ciebie trudne, dla mnie też, ale nie możemy się wzajemnie obwiniać. Nie jestem temu winien.
- jesteś! Ty Alime, Ayse i Mahfiruze! Wy wszyscy! Mordercy! Zabiliście moje dziecko! Nigdy już nie zostanę matką! To twoja wina! To ty będziesz żył z tym ciężarem!
Niespodziewanie podszedł do mnie i mnie przytulił.
- nie dotykaj mnie. To wasza wina.
- tak, masz rację. Tylko uspokój się. Nie krzycz, tylko sobie pogorszysz. Jakoś sobie poradzimy, rozumiesz? Na razie odpoczywaj. Wszystko się ułoży –mówił, kołysząc mnie i głaszcząc po głowie.
Ayse
Coś stało się z Nuricihan. Ahmed wyszedł do niej już jakiś czas temu. Idzie coraz lepiej, kolejny wnuk. Jedynie imię mi się nie podoba, Kasim. Ukochany brat mego syna. Kiedy traktowałam go jak własne dziecko, jego matka to wykorzystywała przeciwko mnie. Mimo wszystko to ja wygrałam. Zauważyłam zbliżającego się Ahmeda. Nie wyglądał za dobrze.
- synu, co z Nuricihan?
- źle mamo. Straciła dziecko. Kolejnego już nigdy nie urodzi. Do tego o wszystko obwinia mnie.
Boże dzięki ci. Wreszcie los mi sprzyja. Wszystko zmierza w dobrym kierunku. Jest idealnie. Trzeba tylko wprowadzić mój plan w życie.
- moje kondolencje. To nie twoja wina. Idź do siebie, odpocznij – powiedziałam do niego.
Lekko kiwnął głową, po czym odszedł. Ruszyłam do swojej komnaty. Weszłam do pomieszczenia, po czym zwróciłam się do Afife:
- przywołaj Hurrem hatun.
Zaczekałam chwilę, a następnie pojawia się rudowłosa. Skłoniła się przede mną, a ja zaczęłam:
- brawo Hurrem, brawo. Nie zawiodłam się na tobie. Truciznę dałam ci od razu, gdy przybyłaś do pałacu a ty, użyłaś jej u idealnym monecie. Obiecałam, że zostaniesz za to wynagrodzona. Jeszcze dziś odwiedzisz alkowę mego syna. Tylko zaczekaj. Najpierw trzeba go trochę upić, inaczej by cię nie przyjął.
- dobrze, lecz co teraz zrobimy z sułtanką Nuricihan?
- nie przejmuj się nią. Nic ci nie zrobi.
- wcale się jej nie boję. Po co to wszystko, skoro sułtan tak bardzo ją kocha, raczej jej nie zostawi.
- chyba znam lepiej mojego syna. Poza tym my mu w tym pomożemy.
Po chwili przyszłą do nas Hafsa, mówiąc, że można już wysłać nałożnicę do Ahmeda. Niech Hurrem pobędzie jeszcze przez jakiś czas służącą Nuricihan. Takim sposobem dowiem się więcej o tej greczynce. Już zbliża się jej koniec.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
witam po długiej przerwie. a więc ma do was bardzo ważne pytanie. nie wiem co zrobić z tą książką. mam 3 propozycję, a w komentarzach głosujcie
1) doprowadzić wszystko do końca (ok 4 sezony) a następnie napisać książkę o rządach któregoś z syna Ahmeda.
2) zakończyć na drugim sezonie (zostało ok 16 rozdziałów do końca) i napisać historię ayse, jej młodość, czasy przed wstąpieniem Ahmeda na tron.
3) zakończyć na 2 sezonach, śmiercią wszystkich męskich potomków. dzięki intrydze ayse, tron przejmuje najstarszy przedstawiciel dynastii, mihrisah, tym samym przejmując regencję nad wnuczką
bardzo proszę o napisanie swej propozycji gdyż sama nie mogę się zdecydować. pozdrawiam i do nasttępnego!
CZYTASZ
Promień Słońca ( ZAWIESZONE)
Historical FictionWspięcie się na szczyt nie jest najtrudniejsze, lecz utrzymanie się na nim i niestoczenie na dno.