Dziś śniła mi się Alice. Była piękna, wręcz idealna. Jej skóra była blada jakby nigdy nie zobaczyła słońca. Miała białą sukienkę i czarne oczy, jak te wszystkie kobiety z horrorów. Jej ręce pokrywały głębokie rany na zmianę z bliznami.
- Michael zaufaj mi. Tylko ja jestem w stanie ci pomóc. - Szeptała chodząc wokół mnie. Bałem się jej. - Nie bój się mnie. - Cholernie się jej bałem. Zacząłem uciekać usłyszałem tylko jak za mną krzyczy - Masz się mnie nie bać! Tylko ja jestem w stanie ci pomóc!
Obudziłem się zdyszany. Do pokoju weszła moja mama z pytaniem czemu drę się o 4 nad ranem. Dzięki za troskę mamo. Powiedziałem jej tylko, że miałem koszmar. Nie przejęła się tym zbytnio. Wróciła do swojego pokoju, zostałem sam w ciemnym pomieszczaniu.
- Michael...- Zakryłem rękoma uszy. Tylko nie Alice. - Michael, widziałeś?
- Odejdź- Szepnąłem.
- Twoja mama jest taka podła. Nie przejęła się swoim małym synkiem. Która matka by się nie przejęła swoim dzieckiem?
- Ona mnie kocha Alice.- Odpowiedziałem płaczliwie. Nie chcę z nią rozmawiać, nie chcę jej słyszeć. Nie chcę słyszeć tego okropnego głosu.
- Kocha!? - Roześmiała się złośliwie. Miałem dość. Chwyciłem temperówkę z biurka i rozkręciłem.
- Ona cię nie kocha. Jesteś wpadką. Urodziła cię bo musiała, bo tak wypadało. Jak by na nią wołano gdyby usunęła dziecko?- Wziąłem ostre narzędzie i przejechałem po lewej ręce. Ten okropny śmiech ustał. Uśmiechnąłem się do siebie. Ponownie zrobiłem cięcie. Wpadłem w jakiś amok i robiłem jeszcze więcej krwawych kresek. Nie przestawałem dopóki całą lewa dłoń nie ociekała od krwi. Nie słyszałem jej. Cisza, piękna cisza ogarnęła mój umysł.
CZYTASZ
✔Alice, moja nowa przyjaciółka || M.C✔
Fanfiction- Widziałeś jak się spojrzeli? - Tak... - Jesteś tak obrzydliwy, nic dziwnego, że się patrzyli. Każdy lubi patrzeć na śmieszne rzeczy. - Przestań! - Ja tylko mówię prawdę! Pomogę ci o tym przestać myśleć. - Jak? - Pokaż...