Droga powrotna jest straszna. Phil ma zaczerwienione oczy, co chwilę spogląda na telefon, wystukuje coś na klawiaturze i spogląda zaniepokojony na Dana. Pewnie pisze do PJa. Dana najbardziej załamuje, gdy Phil po raz kolejny otwiera usta, zamierzając coś powiedzieć, ale powstrzymuje się. Wreszcie udaje mu się wydobyć głos:
- Chcesz o tym pogadać?
- Nie - ucina i natychmiast tego żałuje widząc, że Phil wygląda na zranionego. To dla niego coś nowego - żałowanie Phila zamiast cieszenia się z tego, że go uraził. Dan wpatruje się w okno. Latarnie, które mijają po drodze zlewają się w jego oczach w kolorowe plamy. Przyciska czoło do szyby i stara się oddychać głęboko.
W końcu na razie nie potrzebuje jeszcze maszyny, która robiłaby to za niego. Ale ponaglający głos w jego głowie powtarza pytanie: jak długo tak zostanie?
- Proszę - mówi cicho Phil ze wzrokiem utkwionym w tyle głowy Dana. - Proszę, nie rób tego.
- Czego mam nie robić?
- Odcinać się ode mnie - mówi smutnym głosem. Dan nie chce widzieć go w takim stanie. - Odcinałeś się ode mnie ostatnie dwa lata. Proszę, nie rób tego teraz.
- Co z YouTubem? - Dan mamrocze, zmieniając temat. - Co im powiemy?
Nie muszą wszystkiego wyjaśniać. Ich widzowie to nie znajomi czy przyjaciele Dana. Nie wiedzą, co im powiedzieć. Nie wiedzą nawet, co powiedzieć jego rodzinie.
- N-nie wiem - cichy głos Phila się załamuje.
-
- Dan, proszę, musimy...
Dan zatrzaskuje mu drzwi przed nosem, a głośny trzask zagłusza koniec zdania.
- Daj mi spokój!
Chrzani się z zamkiem u drzwi, ale jego palce są tak słabe, że nie daje rady go zatrzasnąć. Trudno mu się oddycha, łzy palą go w oczy, ale nie chce pozwolić im płynąć. Osuwa się na ziemię z głową przyciśniętą do drzwi. Słyszy, jak serce dudni mu w piersi.
Nic się nie zmieniło. Nic nigdy się nie zmieni. Dan czuje się pusty w środku, jego serce zaraz wybuchnie, ale jemu to nie przeszkadza. Przynajmniej coś czuje. Wie, że żyje. Nawet nie orientuje się, kiedy zaczyna płakać. Łzy spływają mu po policzkach. To nie ten ładny rodzaj płaczu. Pociąga nosem, czka i dławi się. Widzi jak przez mgłę, jego ciałem szarpie przy każdym oddechu.
Słyszy ciche tąpnięcie, kiedy Phil siada na podłodze po drugiej stronie drzwi.
- Spadaj - Dan mówi przez zęby. Nie chce, żeby Phil widział albo słyszał go w takim stanie. Chce pobyć sam.
- Misiu - zaczyna, jego głos jest stłumiony przez drewno między nimi.
- Nie. Nie nazywaj mnie tak - jego zęby zaciśnięte są tak mocno, że szczęka zaczyna go boleć. Nie wytrzymuje przygniatających go wspomnień. Czasy, kiedy Phil nazywał go Misiem... samo myślenie o tym cholernie go boli. To przezwisko wiązało się zawsze z jednym: kocham cię, Misiu. Nawet, kiedy zostało użyte po raz ostatni dwa lata temu: "Misiu, proszę, jeszcze wszystko naprawimy. Kocham cię. Kocham cię tak bardzo, chciałem tylko powiedzieć innym, przepraszam. Wybacz mi, Misiu, błagam cię!"
A teraz Phil użył go kolejne dwa razy.
Bo Dan umiera.
Phil znowu nazywa go Misiem.
Następne będą wyznania miłości. A on tego nie zniesie, nie zniesie. Nie po tym, jak spędził ostatnie dwa lata na ćwiczeniu się w nienawidzeniu wszystkiego, co wiązane z Philem. Nie po tym, jak starał się zdusić wszystkie uczucia i wspomnienia. Zamknął je na kłódkę i tylko czasem wpadał na nie, gdy szczególnie źle się czuł lub przeżywał kryzys.
CZYTASZ
phan™ | tłumaczenie
Fanfiction"Phan jest już tylko marką. Nawet, jeśli kiedyś było to coś więcej." Autorem fanfica jest wordsong z AO3. Ja tu tylko staram się przetłumaczyć. Oryginał został usunięty z AO3, ale można znaleźć go tu: https://www.wattpad.com/story/73415482-phan%E2%8...