sixty-nine clean days

279 32 11
                                    


(sześć lat później)

****

Podczas drogi do szkoły w głowie Luka kłębiły się czarne myśli, jakby przeczuwał, że stanie się coś złego. Nie był dziś w najlepszym humorze, ale uśmiechnął się na widok Caluma - swojego ukochanego.
Gdy ten podszedł do blondyna nie przywitał się z nim ani nie przytulił go jak zwykle. Po wakacjach zachowywał się inaczej; był oschły i niezbyt czuły. Zresztą w ciągu tych dwóch ostatnich miesięcy spotkali się tylko raz. Oboje czuli, że w ich związku nie dzieje się najlepiej.

-Um... Hej - Luke nieśmiało pocałował Caluma w policzek.

-Cześć... Możemy później porozmawiać?...

-Tak, jasne...

****

Zestresowany Hemmings szybkim krokiem zmierzał w stronę boiska szkolnego, gdzie miał się spotkać ze swoim (zapewne jeszcze) chłopakiem. Oczywiście domyślał się, co od niego usłyszy i bardzo go to smuciło.

-Lukey, tylko nie zrób nic głupiego po tym, co Ci powiem, dobrze? - pokiwał głową. To, że Hood nazwał go 'Lukey' dziwnie podniosło go na duchu. - Nie chcę kończyć znajomośći z tobą, ale chyba związki na odległość nie są zbyt udane.

-Jak to związki na odległość?... Gdzie wyjeżdżasz?...

-Przeprowadzam się do LA, razem z rodziną. Nie chcę o tobie zapomnieć. Możemy pisać sms-y, wysyłać listy, rozmawiać na Skype...

-Chyba żartujesz! Dobrze wiesz, że bez Ciebie nie dam sobie rady!

-Przepraszam Luke, naprawdę przepraszam - i odszedł już nic nie mówiąc, pozostawiając Hemmingsa w niemałym szoku.

****

Po powrocie ze szkoły Luke z trudem 'normalnie' rozmawiał z mamą i bratem. Gdy wrócił do pokoju, rzucił plecak na łóżko i pobiegł do łazienki.

Najpierw kilkanaście minut przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze i rozmyślał nad sensem życia.

Gdy tego sensu nie znalazł (jak zawsze w takich momentach) sięgnął do kieszeni i wyjął z niej małe, ostre narzędzie. Nie była to zwykła żyletka, ale ostrze z temperówki. Używał tego, bo nie wiedział gdzie zdobyć 'porządny sprzęt'.

I gdy już miał przyłożyć ostrze do skóry, obok niego pojawił się Michael.

-CO TY ROBISZ IDIOTO??? - pisnął Clifford - Masz już sześćdziesiąt dziewięć clean days! Chcesz zniszczyć tą piękną liczbę?!

-Tak, żeby zacząć jeszcze raz, by znów było tyle!

-Ale niedługo będzie sto sześćdziesiąt dziewięć! To jeż super liczba, prawda?

-Nie podoba mi się!

-Zamknij ryj Hemmings i oddaj to diabelskie narzędzie! - Michael wyrwał Lukowi żyletkę z rąk i wrzucił ją do toalety.

-Przepraszam Gordon - blondyn przytulił przyjaciela - Tęskniłem za tobą - wyszeptał mu do ucha.

Stali tak bardzo długo, aż Michael nie 'rozpłynął' się i zniknął.

in my mind / muke / pl /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz