#4

626 74 40
                                    

- Pachniesz i wyglądasz cudownie w tej krwi, aniołku.

Frank szepnął do mojego ucha, przyciskając mnie bliżej niego. Jedną dłoń rozłożył na moim brzuchu, a drugą kierował niebezpiecznie w dół moich spodni. Starałem się mu wyrwać, ale jak na tak niskiego osobnika był dosyć silny, bym nie mógł nic zrobić.

Jego dłoń wsunęła się w moje spodnie i zaczęła jeździć po moim tyłku, czasami zachaczając o mojego "przyjaciela". Przygryzłem dolną wargę. Zacisnąłem nogi, żeby nie mógł po ruszać ręką. Przez to tylko jego ruchy stały się mocniejsze i bardziej bolące. Starałem się machać nogami, żeby go kopnąć, jednak ból trochę mi to uniemożliwiał. Po wielu próbach udało mi się go kopnąć tak mocno w nogę, że musiał mnie puścić.

Upadłem na podłogę i najszybciej jak umiałem wstałem. Niestety nie trwało to długo, ponieważ zostałem złapany za kostkę, co spowodowało kolejny bliski kontakt mojej twarzy z ziemią. Chciałem znowu wstać, ale ten psychol położył się na mnie i złapał mnie za nadgarstki.

- Czemu chcesz ode mnie uciec, aniołku? - nachylił się do mojego ucha i szepnął, liżąc moją szyję.

Zamachnąłem się i przekręciłem sie razem z nim, że on leżał plecami na ziemi, w ja na nim. Korzystając z tego, że nadal trzymał mnie za nadgarstki, szybko się podniosłem do siadu, żeby równie szybko i mocno upaść na plecy. Słyszałem jak jego głowa mocno uderza o ziemię. Powtórzyłem to kilka razy, a kiedy moje ręce zostały uwolnione, wstałem i strzepałem niewidzialny kurz.

- Mówiłem, że masz mnie tak nie nazywać - kopnąłem go jeszcze w mordę, z której leciała już krew.

W tym pomieszczeniu znajdowała się jeszcze jedna para drzwi, oprócz tych, którymi wszedłem. Podbiegłem do tych najbliższych. Muszę działać szybko. Ale były zamknięte. Cholera... Nie miałem na to czasu. Podbiegłem do następnych, a za nimi znajdowały się różne ostre rzeczy. Wziąłem wielki nóż kuchenny do mięsa i trochę mniejszy, który zawinąłem w papier, żeby schować go w kieszeni.

Frank zaczął się podnosić. Wytarł rękawem krew lecącą mu z buzi i zaśmiał się psychicznie, biegnąc w moją stronę. Wiedziałem, co zrobić, ale musiałem być szybki. Chwyciłem za jeden ze słoików z krwią. Nie pytam po co mu te słoiki. Może herbatka z krwi i babeczki z krwistą polewą są jednak dobre? Wracając, rzuciłem nim przed siebie, a on rozbił się, wylewając ciemnoczerwoną ciecz. Złapałem jeszcze za siekierę i czekałem, aż dobiegnie. Wtedy on poślizgnął się na krwi i kawałkach szkła, wpadając do schowka. Wbiłem siekiere w drzwi, a potem usłyszałem tylko głośny krzyk bólu.

Wybiegłem z tego pokoju, rozglądając się gdzie iść dalej. Zignorowałem krzyki Franka i podbiegłem do pierwszych drzwi, a za nimi... O kurwa... Już nie naprawię mojej psychiki. Za drzwiami... był korytarz... na końcu były drzwi... ale... ale... na ziemi... leżały martwe ciała... dużo martwych ciał...

Let Me Go || Frerard [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz