#5

587 70 39
                                    

Musiałem tamtędy przejść. Tam mogło być wyjście. Nie chciałem, ale niestety nie miałem wyboru.

Nie zastanawiając się długo wskoczyłem w te morze ciał. Bardziej płynąłem przez nie niż biegłem. Taka ilość ciał stawiała wielki opór, jednak nie poddawałem się. Starałem się również nie zwracać uwagi na to, że większość ciał była porozrywana. Brnąłem przez to do momentu, kiedy nie usłyszałem kroków. Byłem prawie w połowie drogi. Zanurkowałem w ciała z obrzydzeniem. Będę mieć traumę do końca życia.

Jednak nie myliłem się - zaraz w progu drzwi stanął Frank. Widziałem, że krwawi. Z jego ust lała się krew, ale on chyba tym się nie przejął. Kiedy ja trzęsłem się wmieszany w ciała, on wsoczył w nie, rozglądając dookoła.

- Cholera... - przeklnął pod nosem, zgniatając swoimi butami ciała.

Próbowałem schować się jak najgłębiej, jednak i mnie to dosięgnęło. Już po chwili czułem okropny ból klatki piersiowej. Jakby ktoś mi ją rozrywał. Przgryzłem mocno wargę, żeby tylko nie wydać z siebie żadnego odgłosu. Nie może mnie złapać. Nie teraz.

Kiedy przeszedł obok mnie, powoli i cicho z nadal bolącą klatką, wygrzebałem się i sięgnąłem po nożyk schowany w kieszeni. Frank stał odwrócony do mnie tyłem. Mogłem zobaczyć wielki ślad po wbitej siekierze. To moja szansa. Tylko traf. Zamachnąłem się i rzuciłem w nim nożem. No kurwa, nie wierzę. Złapał go. Zacisnął dłoń na nożyku. Poleciała z niej krew, która od razu zmieszała się z tą jego ofiar. Odwrócił się w moją stronę z psychicznym uśmiechem.

Dobra, dobra, dobra. Ale mam pytania. Po pierwsze: czy jego naprawdę to nie boli. Po drugie: czemu zawsze musi mnie złapać. Po trzecie: mamo, ratuj?

Zaczął się do mnie zbliżać. Ja zacząłem odsuwać się do tyłu. Rozglądałem się na boki, zaciskając mocniej dłoń na wielkim nożu do mięsa, który miałem.

- Boisz się mnie, aniołku?

Jego głos mnie przerażał. W tym momencie moje plecy spotkały ścianę. Już po mnie.

- Aniołku, przecież nic ci nie zrobię - nachylił się do mojego ucha - Tylko wyrwę twe piękne serce.

Zamachnąłem się i zdzieliłem go w twarz ręką, w której miałem nóż. Ostrze trafiło go w policzek, a sam nóż wyleciał z mojej dłoni. Chwycił mnie za gardło. Nie mogłem oddychać. Schylił się po nóż i zaczął jeździć nim po moich policzkach i dłoniach. Coraz mniej tlenu.

Przejechał po moim nadgarstku kilka razy trochę mocniej. Zanim straciłem przytomność zdołałem ujrzeć, jak z moim żył płynie czerwony płyn.

Let Me Go || Frerard [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz