#14

435 66 11
                                    

- Cholera jasna by to wszystko wzięła!

Darłem się jak pojebany. Biegłem przed siebie najszybciej jak potrafiłem. Byłem zły.

- Zamorduje tego chuja! Zamorduje własnymi rękami!

Cholernie zły.

- Nienawidze cię! Słyszysz?! Nienawidzę!

To nawet nie była złość. Byłem wściekły. Przyśpieszyłem.

- Pierdol się, dziwko!

Wściekłość zamieniała się w łzy.

- Jak mogłeś mi to zrobić? Jak?!

Mój głos od krzyku zamienił się w szept. Nogi nie zwalniały.

- Mój brat... Mój kochany mały Mikey...

Przytuliłem zimne ciało blondyna. Umierał. Jeśli już nie odszedł do naszych rodziców. Wyglądał tak spokojnie, a równocześnie tak źle.

- Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego...? Czemu ja...?

Zatrzymałem się na pustej przestrzeni pomiędzy drzewami. Padłem na kolana. Nie mogłem dalej biec. Łzy zamazywały cały obraz.

- Co ci to dało...?

Położyłem ciało mojego brata. Nie oddycha. To już koniec. Wstałem. Znowu poczułem wściekłość.

- Cieszy cię to?! Cieszy cię mój ból?! Odpowiedz, śmieciu! Dajesz!

Biegałem we wszystkie strony. Uczucia i myśli przelatywały jak samoloty przez WTC. Szatańskie porównanie.

- Gnoju! Zabije cię!

Upadłem na ziemię. Znowu zacząłem płakać. Nie zauważyłem, kiedy ktoś do mnie podszedł i przyłożył ścierkę do twarzy. Była czymś nasączona.

- Dobranoc, aniołku.

Spojrzałem na jego zakrwawioną twarz i psychiczny uśmiech. Poddałem się.

Let Me Go || Frerard [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz