Sam
Kiedy patrzę na zbliżającą się do nas moją byłą i to w jaki sposób patrzy na Cassie mam ochotę stanąć między nimi. Nigdy nie widziałem żeby Abi była na kogoś tak zła. A jednak w jej wzroku kiedy spogląda na zupełnie nieznajomą sobie dziewczynę jest tyle nienawiści, że mi się to w głowie nie mieści. Kiedy jest już koło nas staje koło mnie i mówi:
- Skarbie, czekałam na ciebie. Powinniśmy dokończyć naszą poranną rozmowę. – Próbuje chwycić mnie za rękę, ale ja się odsuwam. Nie wiem co ona odstawia i nie podoba mi się to. Abigeil w ogóle nie powinno tu być. Zawsze razem z dziewczynami jedzą przy swoim stoliku w drugim końcu stołówki. Nawet kiedy byliśmy razem tak było. Co oznacza, że Clark na poważnie przejął się tym, że mogę umówić się z Cassie i wezwał posiłki. Jak tylko zostanę z nim sam przemówię mu do rozumu.
- Abi, przerabialiśmy to tysiąc razy. Zostaw mnie w końcu. – mówię stanowczo – Mam już dość tego, że za mną chodzisz. To już podchodzi pod prześladowanie. Bierz dziewczyny i idźcie do swojego stolika, okey? Chodź Cassie.
Posyłam Clarkowi wściekłe spojrzenie, po czym nie dając żadnej z dziewczyn szansy do wypowiedzenia się, biorę Cassie za rękę i wychodzę. Tak wiem, że była tam umówiona, ale mój drogi przyjaciel od siedmiu boleści będzie miał nauczkę żeby ze mną nie zadzierać. Właśnie kiedy wychodziliśmy na dziedziniec Cassie chyba otrząsnęła się z szoku.
- Nie możesz mnie tak po prostu ciągać w tę i we w tę tylko dlatego, że ci tak pasuję, bo nie będziesz musiał oglądać swojej byłej. Byłam tam umówiona z Clarkiem, a ty jakby nigdy nic wyprowadziłeś. Swoją drogą ta twoja eks to jakaś nie ten teges. Jak na mnie spojrzała to aż mnie ciarki przeszły.
Zatrzymałem się przy bramie uniwersytetu i spojrzałem na dziewczynę. O dziwo nie wyglądała na złą. Może lekką zirytowaną, ale głównie na rozbawioną. Zastanowiłem się chwilę jak powinienem jej wyjaśnić moje zachowanie, ale gdy spojrzałem w te zielone oczy, nie umiałem powiedzieć nic więcej oprócz samej prawdy.
- Z Abigail zerwałem dwa miesiące temu, kiedy przyłapałem ją na migdaleniu się z jakimś kolegą ze studiów. Od tamtego czasu prawie codziennie zaczepia mnie w szkole i mówi, że powinniśmy do siebie wrócić. Już po tygodniu zacząłem jej unikać, ale zawsze jakoś mnie znajduje. Zazwyczaj w stołówce siedzimy osobno, ale dzisiaj to Clark ją tam zaprosił.
Patrzę na reakcję Cassie. Nie wiem czego się spodziewać. Dziewczyna ściągnęła brwi, jakby się nad czymś zastanawiała, przez co uroczo zmarszczył jej się nosek. Spojrzała na mnie.
- Po co Clark miałby zaprosić do stolika twoją byłą? – spytała, ale teraz wydawała się podejrzliwa. Chciała wyrwać rękę z mojego uścisku ale ją przytrzymałem i postawiłem wszystko na jedną kartę.
- Obojgu nam się podobasz, a Clark dobrze wie, jaka jest Abigail. Chciał żeby zrobiła aferę na pół szkoły i postawiła mnie przed tobą w złym świetle, dlatego wyciągnąłem cię stamtąd zanim powiedziałaby coś co by cię do mnie zniechęciło lub obraziłaby ciebie. A teraz porywam cię na lunch do Novecento. Jest niedaleko i mój kolega tam pracuje więc mamy zniżkę. Zgoda?
Wpatrywała się we mnie jakbym był nienormalny czy coś. Znowu miała minę myśliciela. Z niecierpliwością czekałem co powie.
- Podobam się wam? – spytała jakby w całej sytuacji to ją najbardziej zdziwiło.
Przyjrzałem się jej dokładnie szukając oznak, że to pytanie było zadane w formie żartu, żeby chociażby mi dokuczyć, ale ona była całkowicie poważna. Nie mogłem uwierzyć. Czy ona nie ma lustra w domu? Kiedy prowadziłem ją korytarzem połowa ludzi odwracała się w jej stronę, a ona pyta czy mi się podoba?
- Tak, to takie dziwne? – Zastanawiałem się czy jest po prostu nieśmiała, czy ma tak niską samoocenę. Chyba jednak to drugie, bo spuściła wzrok i znowu się zamyśliła. Muszę coś zrobić, bo będziemy tu stali cały lunch zanim dotrze do niej dlaczego ją „porwałem".
Chwyciłem ją za podbródek i spojrzałem w tę żywą zieleń.
- Idziemy zjeść razem lunch. Koniec i kropka. Nie wiem o czym myślisz, ale przestań, bo inaczej będziemy tu stać całą godzinę i nic nie zjemy. – I nie czekając na odpowiedź pociągnąłem ją za rękę.
CZYTASZ
Niechciany cud
RomanceWyobrażacie sobie jak to jest umrzeć? Wasze wszystkie plany zostają wymazane gumką, wasi przyjaciele i rodzina zostają od was odgrodzeni grubą linią. Nic nie możecie zrobić. Charlie Roberts nie żyje. Cassie Morris właśnie żyć zaczęł...