Sam
- Sam! Wstawaj! Spóźnisz się na zajęcia.
Unoszę powieki. Słońce razi mnie w oczy.
Słyszę kroki chwilę zanim drzwi do pokoju się otwierają. Miles patrzy na mnie rozeźlony. W sumie kiedy jest zły wygląda nawet śmiesznie. Jak wściekła panda. Ma strasznie bladą cerę, czarne włosy i ciemne oczy, a przy tym jest lekko zaokrąglony. Gdy jest zły dostaje rumieńce na twarzy. Prześmieszny widok, chociaż w ciągu naszej wieloletniej przyjaźni przekonałem się, że dużo dziewczyn uwielbia wręcz takie misiowate stwory. No cóż, ich wybór.
- Kretynie, albo będziesz gotowy za pięć minut, albo idziesz piechotą – mówi i wychodzi trzaskając drzwiami.
Jest ciutkę przewrażliwiony jeśli chodzi o punktualność, a ja często się spóźniam. Można by wymienić całą listę rzeczy, które nas różnią, a mimo to, chociaż ja uważam, że właśnie dlatego, jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi już od dzieciństwa. Co ja bym zrobił bez niego? Przecież to jest mój budzik, kalendarz i notatnik w jednym. Masz przy sobie Milesa, nie musisz nosić zegarka.
Wstaję, wyciągam ubrania z szafy i idę do łazienki, która jest naprzeciwko mojego pokoju. Po drodze mijam się z nieznajomą blondynką. Ubraną, rzecz jasna. Patrzy na mnie i się rumieni. Pewnie Marcus ją przyprowadził. Dziwne, myślałem, że spotyka się z Chloe. Najwyraźniej to jest ten tydzień kiedy nie są razem. To skomplikowane, ale oni się rozstają, kilka razy zabalują z kimś innym i odkrywają, że nie mogą bez siebie żyć, aż w końcu znowu się kłócą. I tak na okrągło od pół roku. Marcusa poznaliśmy kiedy rok temu szukaliśmy jeszcze jednej osoby do wynajmu mieszkania. Trafiło na niego, ponieważ był chyba najbardziej normalnym kandydatem. Mieliśmy wybór między nim, a facetem z kolekcją pająków, więc wybraliśmy mniejsze zło, a i tak do dzisiaj nie rozumiem jak można zjeść dwa kartony pizzy i:
A) Nie zwrócić tego co się zjadło.
B) Być jeszcze głodnym.
C) Mieć figurę modela (tego najbardziej zazdrości mu Miles).Nie to, żebym był gejem czy coś, ale kiedy Marcus wchodzi na basen, to nawet faceci się gapią i zazdroszczą.
- Cześć – mówi dziewczyna – Jestem Rubi.
Macha mi delikatnie ręką, najwyraźniej zażenowana. Jest nawet urocza. Z pokoju na końcu korytarza wychodzi wysoki, rudowłosy chłopak. Jest w samych dżinsach i zapina właśnie koszulę. Z drapieżnym uśmiechem podchodzi do nas.
- No, no Sam – mówi do mnie – Tylko nie podrywaj mi tu dziewczyny.
Najnowszej – mam ochotę dodać, ale się powstrzymuję. Biedaczka jeszcze w tym tygodniu przekona się, że Marcus ma sporo dziewczyn, a w weekend to już w ogóle. No chyba, że znowu się zejdą z Chloe.
- Nie martw się, dzisiaj się śpieszę, ale może kiedyś... – puszczam oko do dziewczyny.
Nie ukrywam zdarzało mi się już kilka razy pocieszać jego byłe dziewczyny. Ale ja im tylko pozwalam uwierzyć, że nie wszyscy faceci są tacy jak on. W końcu to i tak one mnie zostawiają, bo uważają, że to nie fair wobec Markusa, żeby się umawiać z jego przyjacielem. On nawet na to uwagi nie zwraca, bo jest zajęty podrywaniem innej, ale w ten sposób próbują chyba same siebie przekonać, że coś dla niego znaczyły. Każdy radzi sobie jak może.
Rubi purpurowieje, spuszcza wzrok i idzie w stronę drzwi frontowych. Marcus podąża za nią jak lew na polowaniu. Przy drzwiach szepce jej coś na ucho. Nie wiedziałem, że to możliwe, ale dziewczyna jeszcze bardziej się czerwieni i wychodzi. Rudzielec odwraca się do mnie z zadowolonym uśmiechem.
- Ucz się od mistrza.
- Jasne. A co z Chloe? – pytam.
- Chloe to przeszłość. – mówi z przekonaniem, chociaż ja jestem przekonany, że spotkam ją za tydzień na tym korytarzu.
CZYTASZ
Niechciany cud
RomanceWyobrażacie sobie jak to jest umrzeć? Wasze wszystkie plany zostają wymazane gumką, wasi przyjaciele i rodzina zostają od was odgrodzeni grubą linią. Nic nie możecie zrobić. Charlie Roberts nie żyje. Cassie Morris właśnie żyć zaczęł...