- Dean Winchester!- nauczycielka fizyki ryknęła wściekle na całą klasę. Wykrzyczany podskoczył delikatnie na krześle i z dezorientacją rozejrzał się po klasie. Jak to często u niego bywa przysnął na "ukochanym" przedmiocie. Przetarł oczy i rzucił.
- Słucham Panią bardzo uważnie- kilku uczniów zachichotało, reszta zamarła w bezruchu, a młody Winchester bezczelnie rozsiadł się na swoim miejscu i z rozbawieniem obserwował jak twarz nauczycielki staje się bordowa.
- W takim razie odpowiedz na pytanie!- wrzasnęła. Chłopak mrugnął do swojego kumpla z ławki, Gabe'a, który teraz z całych sił gryzł się w język żeby się nie zaśmiać. Niestety ani jeden ani drugi nie słuchał ględzenia pani Meteoryt.
- Moja odpowiedź brzmi.. Tak- wzruszył lekceważąco ramionami, a nauczycielka syknęła.
- Co tak?!
- To Pani nie wie? Musi mnie pytać? Ten dyplom wiszący na ścianie wydrukował Pani Fred Filnston?- zapytał bezczelnie, a Gabriel nie wytrzymał już tego cyrku i ryknął śmiechem, zresztą jak pół klasy która kochała fizykę z Deanem i Mrs. Czerwony burak w roli głównej. Zadowolony z siebie chciał wrócić do spania, kiedy kobieta po osiągnięciu piątego stadium choleryka ryknęła.
- Dosyć tego! Rozsadzę was!
- Właściwie to teraz modne, jednak niech będzie Pani profesjonalistką i krzyknie chociaż "Allach Akbar!". Przyjaciel żartownisia spadł z ławki i tarzał się po ziemi, płacząc ze śmiechu. Łapiąc z trudem oddech wydyszał.
- Stary, kocham Cię.
Profesorka jednak nie podzielała jego zdania i waląc ręką w biurko niemal sobie nie zerwała strun głosowych.
- Przesiądź się w tej chwili albo wylądujesz u dyrektora!
- Nie mogła Pani od razu powiedzieć czego chce?- skwitował Dean, a kobieta na skraju załamania warknęła.
- Za karę zostajesz po lekcjach. Pomożesz sprzątać obiekt sportowy- Chłopak przewrócił jedynie oczami, wiedząc ze i tak się jakoś z tego wymiga. O wszystko można go było posądzić ale nie o brak sprytu. Wszyscy brali go za lidera grupy, myśleli że ma wszystko gdzieś i uwielbiali za rozwalanie lekcji. Prawda była zupełnie inna. Dean miał bardzo ciężkie życie. Mając zalewie 15 lat musiał zacząć polować z tatą na potwory. Przenosili się co dwa miesiące w nowe miejsca. Teraz gdy miał 17 lat oprócz pomagania w polowaniu Ojcu, spadła na niego opieka nad młodszym bratem. Za wszelką cenę chciał go uchronić przed losem, który go nie ominął. Nie był tak naprawdę taki za jakiego go wszyscy mieli. Cierpiał ale nigdy w życiu nie pokazywał słabości, więc postawa którą prezentował pomagała mu świetnie ukryć swoje prawdziwe uczucia. Rzucił na ławkę książki i rozsiadł się obok jakiegoś ucznia. Nie zwracał na niego wcześniej najmniejszej uwagi. Szara masa.
- Jestem Castiel- powiedział czarnowłosy, niebieskooki, cholernie przystojny chłopak. Zielone tęczówki lidera klasy zatrzymały się na jego pięknej twarzy. Pierwszy raz od dłuższego czasu młody łowca zapomniał języka w gębie, jednak po chwili zamrugał, próbując się opamiętać.
"Co do kurwy?"
Pomyślał i dał sobie mentalnego kopa. Nie powinien tak reagować na jakiegoś szaraka w klasie. Liderowi na to nie przystoi.
- Obchodzi mnie to tyle co ten przedmiot, Cacper, czy jak Ci tam...
- Castiel- przystojniak poprawił go ze złością, co zdziwiło bardzo łowcę. Nie spodziewał się, że jakiś cichociemny typ będzie miał odwagę mu się sprzeciwić. Z rozbawieniem pokiwał głową ale już nic nie powiedział. Dzwonek był niemal zbawieniem dla zielonookiego. Wyszedł z klasy, wysyłając buziaczka i machając na pożegnanie nauczycielce. Dobrze, że często zmieniał miejsce zamieszkania bo inaczej prawdopodobieństwo zdania tego przedmiotu było by równe iloczynowi dowolnej liczby starań, razy iloraz sympatii do ucznia równej zero. Chłopaka zaczepiła jego wuefistka.

CZYTASZ
Destiel (i nie tylko) ~ One Shots
FanfictionDestiel, Crowbriel, Sabriel i inne paringi... Na podstawie nowych i starych odcinków lub zupełnie w alternatywnej rzeczywistości. Są to odłamki zakamarków mojej dziwnej wyobraźni, którą potrafi pobudzić nawet piosenka w radiu, dlatego opowiadania d...