Rozdział 8

1.4K 107 20
                                    

To na dzisiaj ostatni z tego niby mini-maratonu 😂 Nie mam więcej w zapasie 😂😂😂

Miłego czytania xxx
________________________
Ubraliśmy rękawiczki a ja wzięłam miotłę i zaczęłam zamiatać podłogę a 0038 i 0078 zaczęli zmywać naczynia.

-Ej 0038 a co przeskrobałeś jeśli mogę zapytać?-odezwałam się na co uwaga chłopaka skierowała się w moją stronę.

-Mogę wam ufać?-zapytał spoglądając to raz na mnie raz na Lou.

-Pewnie.-odpowiedzieliśmy równo.

-Więc...zerwałem ze swoją dziewczyną i ona powód powiedziała wszystkim i 0086 i jego przydupasy się ze mnie nabjali to się postawiłem...i troche się pobiliśmy....

-Woah...0086? I nadal żyjesz. Szacun.-powiedziałam, 0086 to postrach tego miejsca jeszcze nikt mu nie podskoczył aż do teraz bo groźnie wygląda i praktycznie zawsze ma coś na kogoś. Ja się nie boję bo moja reputacja i tak jest spalona...

-Dzięki-zaśmiał się zielonooki.

-A jaki był powód?-dopytałam

-Może wrócimy do tego później?

-Okay, dobra mniej gadania więcej roboty. Masz jeszcze to.-powiedziałam podając mu głęboki talerz z jakimś świństwem zwanym zupą. Taa to nawet koło zupy nie stało. Lecz przez moją niezdarność potknęłam się o nogę krzesła i cała zawartość talerza wylała się na spodnie chłopaka. Dzięki Bogu,że to nie było gorące...

-0021!!!-krzyknął brunet

-Przepraszam! To był wypadek. Serio-zaczęłam się tłumaczyć ukradkiem spoglądając na 0078 który dusił się ze śmiechu.

-Tak ci wesoło 0078?-zapytał wkurzony zielonooki a po chwili chwycił garnek z tą całą zupą i wylał mu na głowę.-A teraz?-zaczął się śmiać po usłyszeniu krzyku a raczej pisku oburzenia ze strony starszego.

-Przynajmniej ta czapka ci się teraz przyda włosy ci tak szybko nie nasiąkną-zaczęłam się śmiać.
Ale po chwili rzucono we mnie ziemniakiem.

-Serio? Ziemniakiem? Pożałujesz.

I tak rozpoczęła się woja. Rzucaliśmy się całym tym jedzeniem aż w końcu po jakiś 30 minutach wszystko leżało na ziemi lub było przyklejone do ścian i sufitu.

-Yyyyy...chłopaki?-zapytałam patrząc na to pobojowisko-Nie żebym coś sugerowała ale zrobiliśmy chyba większy syf niż był.

-Gdybyś nie wylała na mnie tej zupy...

-Ale to ty rzuciłeś we mnie ziemniakiem!

-Spokój!- stanął między nami Louis przerwając naszą kłótnie

-Co się stało to się nieodstanie a teraz ruszcie tyłki i sprzątamy-dokończył.

Rzuciliśmy krótkie "okay" i zaczęliśmy sprzątać.
Wzięłam mop, Zielonooki wycierał ściany i próbował coś wskórać z sufitem a Lou zmywał.
I tak o to minęły 3 godziny po czym chłopaki usiedli na krzesłach a ja szmatką wycierałam na sucho podłogę.

-0021 tam jest jeszcze brudne-powiedział 0038 wskazując palcem róg.

-Zaraz cię zdzielę tą szmatą-warknęłam na co w odpowiedzi otrzymałam cichy chichot obu chłopaków.-Masz rączki ? To wytrzyj.

-Ale one służą mi do innych czynności

-Na przykład?

W odpowiedzi otrzymała poruszenie brwiami i nie miałam już więcej pytań...

***

Dopiero wieczorem wszyscy wróciliśmy do pokoii i zdałam sobię sprawe z tego, że właśnie znalazłam sobię dwójkę przyjaciół. Tak dopiero teraz to do mnie dotarło. Lecz moje szczęście nie trwało zbyt długo.

-0021?-zapytał niebieskooki siadając na łóżku.

-Tak?

-Lepiej dla ciebie chyba będzie jak się przeniose do innego pokoju...

-Co?!! Dlaczego?!

-Nie znasz mojej sytuacji... Nie chce ci psuć życia tutaj...A prędzej czy później to się wyda nie jestem w stanie cały czas tego ukrywać...

-Ale ty mojej też nie znasz... I to jeszcze bardziej mi zaszkodzi...-powiedziałam chowając twarz w dłoniach.

-Ehh...Czyli czas na wieczorek szczerości?-spojrzał na mnie krzywo się uśmiechając wywołując szok na mojej twarzy.

Czyżby po jednym dniu aż tak mi zaufał...?

Inna? ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz