Rozdział 13

1K 89 15
                                    

Potanowiliśmy wreszcie dowiedzieć się oco chodzi bo martwiliśmy się już troche o 0038. Tego wieczoru 0078 wpadł na świetny plan.

-To powtórzmy plan jeszcze raz dla pewności. - stwierdziłam gdy wszystko było ustalone.

-Udajemy, że jesteśmy w pełni obojętni do jego dziwnych zachowań, przez co powinien się zrobić mniej ostrożny i wtedy łatwiej nam będzie wyciągać wnioski z obserwacji- powiedział uśmiechając się triumfalnie.

-Niesamowicie mądrze to ująłeś- uśmiechnęłam się klepiąc go po ramienium.

-To co idziemy się przejść po dworzu? Jest piękny ciepły wieczór. - dopowiedziałam po chwili.

-A to tak można? - zdziwił się niebieskooki.

-W sumie...To nie...Aleee ja mam przepustkę, znaczy wiesz dyrektor mi kiedyś pozwalał wyjść na teren przed placówką bo i tak nie miałam przyjaciół a ufał mi, że nie ucieknę czy coś - zaśmiałam się krzyżując ręce na piersi.

Chwyciłam za klamkę i już miałam otwierać ale moją uwagę zwrócił szatyn

-Ej! Gdzie ty się w tej czapce wybierasz?

-No na dwór?

-Debilu to było pytanie retoryczne...Zasuwaj do łazienki i postaw sobie włosy

-Ehh okay...- westchnął 0078 kierując się do łazienki.

☆15 minut później☆

-Miałeś tylko włosy postawić... Wyłaź już bo jest 18:36 i nas nie puści...-zaczęłam marudzić.

Drzwi uchyliły się po czym przede mną stanął Lou bez czapki i wyglądał....Naprawdę dobrze.

-Jest okay? Nie widać uszu? - zapytał bawiąc się palcami.

-Jest per-fect. - powiedziałam mrugając.

Wyszliśmy na korytarz i skierowaliśmy do gabinetu. Wypada zapytać o pozwolenie...Może moja przepustka już nie działa.
Pewnie zapukałam do drzwi, a po usłyszeniu stłumionego przez drewno "proszę" nacisnęłam na klamkę i weszliśmy do środka.

-Dobry Wieczór.- powiedzieliśmy równo.

-Witam 0021 i 0078, co was do mnie sprowadza?- zapytał opierając łokcie na biurku krzyżując palce u dłoni.

-Bo myyyy...-zaczęłam.

-Coś przeskrobaliście?

-Nie! Ja się chciałam zapytać czy możemy wyjść przed placówke...

-No nie wiem...Jak was inni zobaczą też będą chcieli...

-Ale przejdziemy niezauważeni...-wtrącił 0078.

-Ehh...Będe tego żałował...Ufam wam - uśmiechnął się.

-Czyli możemy? - zapytałam z entuzjazmem.

-Tak...

-Yeees! Dziękujemy! - prawie wykrzyknęłam.

-Ciiiii, bo inni usłyszą - uciszył mnie Lou.

-Dobra chodź- złapałam hybryde za łokieć i pociągnęłam do wyjścia rzucając szybkie "do widzenia"

***

Siedzieliśmy na ławce. Obserwowaliśmy okolice, nie nalażała do cichych. Miasto powoli cichło, zachodziło słońce, wszystko wydawało się biec tak wolno.

-Wracamy? - zapytał Lou.

-Ale przed chwilą przyszliśmy...-zdziwiłam się.

-Wiem, ale strasznie dziwnie się czuję bez tej czapki... Jesteś pewna, że wogóle ich nie widać?

-No wogóle, wtapiają się w kolor włosów... Spokojnie - uśmiechnęłam się.

W odpowiedzi otrzymałam kiwnięcię głową.

Spojżałam na lewo w stronę bramy głównej i zamarłam. Szybko szturchnęłam Lou łokciem i szepnęłam.

-Patrz tam. Ktoś przechodzi przez ogrodzenie...

-Tobie też się wydaję, że to...

-0038 zwany Harrym ? Tak też mi się tak wydaję. - dokończyłam jego zdanie.

-Podejdziemy tam?

-Ok tylko cicho - szepnęłam.

Wstaliśmy i staraliśmy się niezauważenie przejść tak żeby nas nie zauważył.

Ukryliśmy się za samochodem dyrektora który był idealnie na przeciwko bramy.

Gdy zielonooki znalazł się na terenie ośrodka, wymieniłam z 0078 szybkie spojrzenia i wyszliśmu mu na przeciw.

-C-Co w-wy tu r-robicie? - zapytał zaskoczony 0038.

-My? Nic. Wyszliśmy pooddychać świeżym powietrzem. - odpowiedział 0078.

-A ty co tu robisz? -zapytałam z obojętnością.

-N-Nic...

-Jak się z tego logicznie wytłumaczysz to ja nie jestem hybrydą- powiedział 0078 krzyżując ręce na piersi.

-Może chodźmy do pokoju... Musze wam wreszcie powiedzieć... Wkońcu się przyjaźnimy co nie? - smutno się uśmiechnął ruszając w stronę wejścia.

Poszliśmy w ślady zielonookiego i po chwili byliśmy już w środku.

***

Siedziałam na oknie, 0078 na moim łóżku a 0038 siedział naprzeciwko nas na łóżku hybrydy.

Więc? - zaczął Lou.

-Ehh... Ale to nic między nami nie zmieni? Obiecujecie?

-Obiecuję - powiedziałam

-Ja też obiecuję - dołączył się szatyn.

Zielonooki nerwowo bawił się końcówkami koszulki. Nie chcieliśmy go popędzać, bo jeszczeby się spłoszył i znowu niczego byśmy się nie dowiedzieli.

-Ja...- cisza została przerwana a my skierowaliśmy uwagę na 0038.

__________________

Dziękuję za wszystkie wyświetlenia,komentarze i gwiazdki ^^
Jesteście świetni 💕

Przepraszam za ewentualne błędy :/

Do następnego xxx

Inna? ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz