Rozdział 3

2.3K 184 7
                                    


Hermiona od jakiegoś czasu siedziała w swojej, na szczęście już skończonej, kuchni i popijała zdecydowanie zbyt mocną kawę. Nie mogła się na niczym skupić. Roztrząsając wydarzenia z ostatnich tygodni, kompletnie nie zwracała uwagi na to, co robi. Głównym tematem jej rozmyślań był pewien bardzo irytujący nietoperz, który od czasu do czasu przychodził uprzykrzać jej życie. Severus Tobias Snape. Zmora i jedyna atrakcja jej ostatnich dni. To było wręcz smutne. Z jednej strony jego obecność jej przeszkadzała, a z drugiej uszczęśliwiały ją te jego niespodziewane wizyty. Tylko po co on tu przychodził? To była jedna z ważniejszych kwestii, które trapiły dziewczynę. Odgarnęła pozawijany kosmyk z twarzy i upiła kolejny łyk kawy. Z drugiej strony za towarzyszkę mogła uznać także starą Suzannę. Doszła jednak do wniosków, że z dwojga złego woli Mistrza Eliksirów. Był ciekawszym towarzyszem do rozmów niż starsza pani.

Była połowa lipca, a jej dobytek powoli, ale jednak, szczuplał. Musiała znaleźć sobie pracę i to już za niedługo. Usłyszała ciche pukanie w szybę i uniosła głowę. Jasno brązowa sowa unosiła się tuż za oknem. Gryfonka wpuściła ptaka, który jednak nie chcąc się, nawet napić wody, wyleciał. Hermiona sięgnęła po upuszczonego przez sowę nowego Proroka Codziennego. Z gazetą pod ręką wyszła z domu i ruszyła w stronę jednej z wielu cukierni. Pomimo dość wczesnej pory słońce dawało znać o swojej obecności i musiała mrużyć oczy pod wpływem jego promieni. Zamówiła pierwszy lepszy deser. „Markotna Mucha", bo tak właśnie nazywał się ten deser, okazała się czarnymi lodami o smaku kakao polanymi białą czekoladą. Zajadała się, czytając gazetę. Hermionie jedyną interesującą informacją wydał się fakt, że złapano paru zbiegłych Śmierciożerców, których nazwiskach w większości nic jej nie mówiły. Znudzona przewracała kartki aż natrafiła na długą listę propozycji pracy. Czytała je po kolei i każda wydawała jej się głupsza od poprzedniej. Zmiatanie podłogi? Wystarczy jeden ruch różdżką i gotowe. Czyszczenie kociołków? To samo. No chyba, że ogłoszenie wstawił Snape, wtedy osoba porywająca się na tą pracę może źle skończyć. Wakacyjna pomoc w Esach i Floresach była chyba pierwszą propozycją, która według niej miała jakikolwiek sens. Transformowała łyżeczkę od deseru w czerwony marker i zakreśliła jedno z ogłoszeń. Przeczytała dokładnie każde z ogłoszeń i po kilku minutach tej mordęgi miała zaledwie trzy zakreślone pozycje. Z czego dwa to były prace tylko na wakacje, ale to było lepsze niż nic. Dopiero jedno ogłoszenie przyciągnęło jej uwagę:

Dyrektor Hogwartu, Albus Dumbledore

poszukuje odpowiedniej osoby na stanowisko

nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią.

Chętnych prosi się o zgłoszenie do gabinetu profesor Minerwy McGonagall,

gdzie odbędą się przesłuchania.

Zapraszamy 20 lipca o godzinie 9.00. Punktualność mile widziana.

Młoda czarownica uśmiechnęła się wesoło pod nosem. Wiedziała, że nie utrzyma się na tej posadzie dłużej niż rok, ponieważ Voldemort rzucił na nią klątwę, ale miała jednak nadzieję, że uda jej się dostać tę pracę. Potem pomyśli, co powinna robić dalej. Odczarowała łyżeczkę i dokończyła deser. Szybkim krokiem skierowała się do Esów i Floresów. Nie wytrzymałaby siedząc całe wakacje w mieszkaniu, więc praca w księgarni była odpowiednia. Weszła do sklepu i o zgrozo, znów tam był. Spojrzał się na nią bezczelnie i uśmiechnął wrednie. Hermiona miała zwalić na niego cały regał i uciec jak najdalej, ale nie wiedzieć, czemu tego nie zrobiła. Czy on nie może siedzieć w szkole i warzyć eliksirów?

– Czy ty całe dnie spędzasz w księgarniach?– parsknęła.

– Tak, regularnie pomieszkuje tu i u ciebie, a nocą śpię we Wrzeszczącej Chacie– prychnął skrzywiony.

Inne Czasy (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz