Usiadła powoli i jedną ręką odgarnęła z czoła splątane włosy, a drugą sięgnęła po leżącą na lekko zakurzonej podłodze różdżkę.
-Co robisz Granger?-usłyszała niewyraźne mruknięcie po swojej lewej
Odwróciła się w stronę Severusa. Jego oczy zadawały się błyszczeć wewnętrznym światłem, a ledwie widoczne w ciemnościach zarysy twarzy wydawały się delikatniejsze niż zazwyczaj. Wręcz chłopięce.
-Nie pójdziesz tam sam.- zawyrokowała tonem swojego wszechwiedzącego ja
Czarodziej wykrzywił usta w marnej imitacji uśmiechu i uniósł jedną brew.
-Naprawdę sądzisz, że ze mną pójdziesz?-zbyt dobrze znała ten ton, aby odpowiedź była dla niej zaskoczeniem- Lepiej wracaj do siebie.
Parsknęła z niezadowoleniem i zgarnęła swoje porozrzucane rzeczy. Szybkim krokiem opuściła sypialnię. Podniosła materiał swojej szaty, nieruchomo oczekujący aż ktoś się nad nim zlituje i po niego sięgnie. W oczach czuła łzy, mimo że wiedziała jak to się skończy, że się nie zgodzi. Pragnęła, aby powiedział jedno krótkie tak, ale jego duma na to nie pozwalała. Nikt nie był wystarczająco dobry, aby mu pomóc. Oprócz Dumbledore'a, który nie wiedział o ich, a raczej jego zamiarach. Materiał bluzki otulił przyjemnie jej ciało nim zdążyło je opuścić całe ciepło.
Wyszła z gabinetu i znów poczuła ten przenikający do szpiku kości chłód. Nie wiedziała, która jest godzina, ale mury zamku zdawały się szeptać, że to już zaledwie kilka chwil i będzie po wszystkim. Albo przeżyjemy, albo umrzemy. Uniosła głowę i uśmiechnęła się. Czas zabawić na nową wersję Komnaty Tajemnic. Tyle, że bez Rona, Harry'ego i bazyliszka. Powinno być zdecydowanie prościej.
Jej myśli powędrowały do Skrzydła Szpitalnego, gdzie urzędowała pani Pomfrey. Przed oczami stanęła jej wizja bladej skóry, opinającej kości pokryte cienką warstwą tłuszczu. Czarne włosy rozrzucone dookoła głowy. Podkrążone i zapadnięte oczy pozbawione złośliwego blasku. To była plansza do szachów. Coś dla Rona, nie dla niej. Zdecydowanie wolała książki. Po raz pierwszy odkąd tu przybyła poczuła jak bardzo tęskni za przyjaciółmi.
Stanęła przed drzwiami swojego gabinetu i uniosła głowę. Na jej usta wstąpił drapieżny uśmiech, a rozczochrane włosy przyozdobiły jej głowę niczym aureola. Była do licha Hermioną Granger i nie mogła o tym zapomnieć tylko dla tego, że przybrała fałszywe nazwisko.
Weszła do pomieszczenia. Pachniało starymi książkami, które leżały dokładnie tek jak je zostawiła. Dumbledore się nie zorientował, że całe rozwiązanie jego problemów leżało tuż obok niego. Tak blisko, a zarazem tak daleko. Przewiesiła szatę przez oparcie krzesła i sięgnęła po pierwszą pozycję. Klątwa i jej szaleństwo była jedną z książek, które leżały głęboko zakopane w otchłani Zakazanego Działu. Wiedziała jak poradzić sobie z Aleksandrem. Nawet jeśli tylko w teorii.
Wybiła jedenasta. Czas się zbierać.
***
Patrzył jak napinają się mięśnie jej pleców, gdy schylała się po leżące na ziemi ubranie oraz na jej gniewny krok, gdy wychodziła z pokoju. Po chwili opuściła jego gabinet. Odetchnął z ulgą i spojrzał na zegar wiszący dokładnie naprzeciwko niego. Piętnaście minut do tej godziny.
Z uwagą słuchał raniącego jego uszy dźwięku, który obwieszczał wybicie jedenastej. Zostało, więc jedynie sześćdziesiąt minut do północy. Najwyższy czas się zbierać. Skostniałymi stopami dotknął lodowatej posadzki i omiótł sypialnie czujnym spojrzeniem. Będzie musiał coś zrobić z Granger, zanim połowa kadry nauczycielskiej jakimś cudem dowie się o ich... zażyłości. Parsknął i spojrzał na swoje ubrania leżące bez celu na kamiennej podłodze. Pójdzie za nim, a przynajmniej taki ma zamiar.
CZYTASZ
Inne Czasy (zakończone)
FanfictionJeśli to czytasz: brawo, witamy w opisie. Chciałabym ostrzec cię przed paroma rzeczami: 1. miałam 14 lat, gdy to pisałam, więc wszyscy bohaterowie też mają tyle lat, a przynajmniej tak to dla mnie brzmi, gdy próbuje to czytać 2. czytasz na własną od...