14

7.3K 372 76
                                    

Przez kolejne dni czułam się coraz gorzej. Czułam jak mój organizm staje się coraz słabszy. Matka kazała zostać mi w łóżku i nie chodzić do szkoły. Powiedziała, że wytłumaczy moją długą nieobecność. Harry odwiedzał mnie codziennie po szkole opowiadał jak minął mu dzień, pytał mnie jak się czuję, czy czegoś potrzebuję. Przeważnie siedział u mnie do wieczora. Oglądaliśmy filmy, pomagałam mu odrobić zadania domowe na następny dzień i szczerze powiedziawszy poznawaliśmy się. Było mi przy nim dobrze i na prawdę, gdy był przy mnie zapomniałam o tym jak źle się czuję, aż do pewnego dnia.

-Harry czy mógłbyś mi przynieść szklankę wody?

Leżałam w swoim ciepłym łóżku przykryta kołdrą i kocem. Chłopak ochoczo pokiwał głową i wyszedł z pokoju. Nagle poczułam potrzebę wyjścia do toalety. Powoli wstałam na równe nogi i skierowałam się do łazienki, która znajdowała się na przeciwko mojego pokoju. Załatwiłam swoje potrzeby fizjologiczne, przemyłam twarz, otworzyłam drzwi i gdy chciałam wejść do pokoju poczułam jak kręci mi się w głowie. Oparłam się o drewnianą framugę i zaczęłam nierównomiernie oddychać.

-Susan co jest? - zapytał Harry siedząc na łóżku.

Chciałam coś odpowiedzieć, ale obraz przed moimi oczami zaczął się rozmazywać i czułam jak tracę równowagę. Jedyne co zapamiętałam to widok biegnącego Harrego i jego przerażenie na twarzy.

Harry

Siedziałem na jednym z zielonych krzeseł i czekałem na informacje od lekarza. Po tym jak Susan straciła przytomność od razu zadzwoniłem po karetkę, a gdy już się zjawiła kłóciłem się z tym pieprzonym ratownikiem o pozwolenie na to, abym jechał z dziewczyną. Oczywiście nie dałem za swoje i wepchałem się do środka. Podałem się za jej narzeczonego, a prawdopodobieństwo, że wkurwią się i wypieprzą mnie z pojazdu była mniejsza. Całą drogą trzymałem ją za ręką. Dopiero teraz zauważyłem, że ma pełno siniaków. Dlaczego? Przecież to nie jest normalne.

Przez te kilka dni bardzo się do niej zbliżyłem. Okazała się być mądrą i dobrą dziewczyną. Ona opowiedziała mi co nie co o swojej przeszłości, a ja nie byłem jej dłużny. Zdziwiło mnie to, że nie miała planów na przyszłość. Przecież ma predyspozycje do tego, żeby dostać się na collage, a to na pewno byłaby dla niej wielka szansa. Nawet nie wysłała podania. Zawsze, gdy wchodziłem na ten temat sprytnie się wymigiwała i starała się odwrócić moją uwagę w jakikolwiek sposób.

Poczułem do niej pewne uczucie, którego nie potrafię opisać. Nigdy czegoś takiego nie czułem. Z dnia na dzień stawała się dla mnie pewnego rodzaju uzależnieniem. Nie było dnia, abym do niej nie przyszedł, nie myślał o niej. Gdy nie było jej blisko czułem pewnego rodzaju pustkę.

Chciałem ją chronić przed całym złem świata, którego ona nie dostrzegała. W każdy potrafiła znaleźć dobro. Nawet we mnie. Udało się jej. Nie wiem co takiego ta dziewczyna ze mną robi, ale wiem jedno. Panna May jest dla mnie cholernie ważna i pod żadnym pozorem nie chcę jej stracić.

-Harry! Harry, skarbie co się stało?! - usłyszałem głos matki Susan.

Biegła właśnie w moją stronę ubrana jak pielęgniarka. Och, tak. Przecież ona tutaj pracuje. Od razu, gdy znalazłem się w szpitalu zawiadomiłem ją o tym co miało miejsce.

-Straciła przytomność.

-Brała leki?

-Ja..ja nie wiem. Przyszedłem do niej po szkole. Nie mam pojęcia. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Właściwie jakie leki? Po co jej one? Ma alergię czy coś?

-Boże.. - zaszlochała, po czym usiadła obok mnie i zaniosła się gromkim płaczem. Odruchowo objąłem ją i przytuliłem.

-Wszystko będzie dobrze, pani May.

Last MomentsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz