Rozdział XXI

397 46 22
                                    


Ktoś jeszcze pamięta o istnieniu tego opowiadania? Mam nadzieję, że tak i zapraszam na kolejny rozdział. (przeczytałeś? zostaw komentarz!)



Nie to wyobrażał sobie, kiedy Zayn mówił mu tego poranka o "byłym znajomym z dołu".

-Jestem byłym aniołem, nie dilerem sprzedającym kiepską trawkę licealistom.- Zayn brzmiał na dość urażonego, kiedy Harry wyjawił mu, że spodziewał się ciemnych, ślepych uliczek i przerośniętych mięśniaków w skórach z tatuażami na twarzy. Zamiast tego stał naprzeciw wejścia do jednego z droższych hoteli w mieście. Jednego z tych w których spędzenie jednej nocy jest warte miesięcznego czynszu jaki płacą z Louisem za mieszkanie. Mógłby się założyć, że mają tam prywatny basen, kręgielnie i restauracje z piekielnie drogim żarciem. Uniósł głowę próbując dojrzeć szczyt wieżowca, kiedy mu się to nie udało skierował wzrok na stojącego obok Zayna. Chłopak spoglądał na zegarek, jeśli był zdenerwowany nie dawał tego po sobie poznać. W pewnym momencie skinął na Harry'ego i razem ruszyli w stronę wejścia. Harry trzymał się z tyłu, jednak nie spuszczał wzroku z przyjaciela, który teraz prowadził przyjazną rozmowę z recepcjonistą. Sam lustrował ogromny hol pustym wzrokiem.

Mężczyzna w garniturze wyglądającym na warty majątek siedział na jednej ze skórzanych kanap na lewo od wejścia, obok niego kobieta wyglądająca na równie zamożną skupiała wzrok na ekranie telefonu zupełnie nie zwracając uwagi na syna, który w tym właśnie momencie brudził sobie ręce i na pewno skandalicznie drogie ubrania ziemią z pobliskiej donicy z kwiatami. Chłopiec, na oko czteroletni wydawał się wyśmienicie bawić. Harry odwrócił wzrok, kiedy matka zwróciła wreszcie uwagę na syna.

Niemal niezauważalni, ubrani w schludne śnieżnobiałe koszule pracownicy przemykali z pomieszczenia do pomieszczenia ani na chwilę nie zdejmując z twarzy szerokiego, wymuszonego uśmiechu. Jeden z bojów hotelowych skrzywił się nieznacznie na widok starszej pani siedzącej w futrze na miękkiej kanapie, a konkretnie na jej miniaturowego psa załatwiającego swoje potrzeby przy szklanym stoliku.

Harry przyglądał się wystrojowi wnętrza, które aż kipiało bogactwem. Ściany pokryto tapetą ze złotymi ornamentami, diamentowy żyrandol zwisał z wysokiego sufitu w kształcie kopuły a jego blask odbijały się od wypolerowanych na wysoki połysk marmurowych podłóg.

Próbował skupić wzrok na skomplikowanym wzorze tapety, jednak jego umysł odpłyną w zupełnie inną stronę. Bał się tego co miało nadejść. Co się stanie jeśli starania Zayna zawiodą? Co jeśli ten tajemniczy ktoś nie będzie chciał się z nimi spotkać, jeśli nie będą mogli zaoferować wystarczającej sumy?. Co jeśli nie zgodzi się im pomóc? Jeśli Harry będzie zmuszony trwać przy łóżku Louisa, odarty z resztek nadziei i patrzeć jak najlepsze co go kiedykolwiek spotkało wymyka się z jego rąk, przecieka przez palce i znika bezpowrotnie.

W końcu Zayn skinął na niego przywołując go do siebie. Recepcjonista, z którym do tej pory rozmawiał wyszedł zza blatu i staną przed nimi. Bez słowa ruszył w kierunku wind, skinął głową na znak, że mają iść za nim. Harry miał ochotę uciec, był przerażony. Im bliżej celu się znajdował tym bardziej bał się, że ostatnia nadzieja jakiej trzymał się jak tonący brzytwy przepadnie bezpowrotnie. Przyglądał się rozjaśniającym się kolejno numerom odpowiadającym każdemu piętru jakie mijali próbując opanować oddech i uspokoić myśli.

Winda zatrzymała się na najwyższym piętrze budynku, recepcjonista, wciąż szczerząc sztucznie białe zęby w uśmiechu poprowadził ich prosto w stronę dużych podwójnych drzwi idealnie wpasowujących się w elegancki wystrój hotelu. Mężczyzna stanął przodem do nich i wciąż nie odzywając się ani słowem wskazał na klamkę. Harry zmarszczył czoło i zerknął na Zayna. Ten bez wahania nacisnął klamkę i popchnął drzwi.

It's too cold outside (for angels to fly)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz