Rozdział XXII

368 41 8
                                    


                                                                                      enjoy xx


Louis zamrugał gwałtownie. Rozejrzał się wokół, uważnie skanując otaczającą go biel. Miał wrażenie, że wzrok przesłania mu mgła, ciężka i gęsta, nie pozwalająca na dostrzeżenie czegokolwiek poza plamami. Nie rozumiał co się z nim dzieje, pamiętał tylko ból, którego resztki nadal obejmowały niektóre partie jego mięśni, a który po kilku sekundach opuścił go całkowicie.

Chłopak skupił się bardziej na otaczającej go rzeczywistości. Do jego uszy dotarł głośny, monotonny pisk, dźwięk ludzkich głosów i stukot kroków o linoleum. Kolejne kilka sekund minęło zanim jego wzrok wyostrzył się na tyle, że mógł rozróżnić poszczególne kształty.

Ludzie, których kroki słyszał krzątali się wokół stojącego pod ścianą łóżka. Louis przemknął obok nich niezauważony i stanął u jego stóp, nie zwracał uwagi na wyrzucane przez niewielki tłum słowa, których i tak nie potrafił zrozumieć.

(-Zatrzymanie akcji serca. Podaj defibrylator.).

W białej, pachnącej tanim proszkiem pościeli leżał mężczyzna. Miał blado-szarą, cienką jak papier skórę, spod której wyraźnie było widać niebieskawe żyły. Podkrążone oczy i zapadnięte policzki wyostrzały jego rysy sprawiając, że wyglądał jeszcze bardziej krucho. Louis znał tę osobę. Louis był tą osobą. Któryś z mężczyzn przyłożył mu coś do piersi, urządzenie przesłało przez bezwładne ciało ładunek elektryczny, który Louis odczuł jedynie jako niewielki dreszcz.

Biegający wokół niego ludzie nie zauważali go, przynajmniej nie świadomie, bo dokładnie omijali miejsce w którym stał nie poświęcając mu jednak ani jednego spojrzenia. Louis zacisnął palce na ramie łóżka. Ogarnął go smutek, ale z drugiej strony cieszył się, że nic go już nie boli.

Kątem oka zauważył plamę ciepłego światła, zajmującą ścianę naprzeciw przeszklonych drzwi. Złotawy blask zdawał się przyciągać go do siebie, dawał obietnicę spokoju ,ciepła i zapomnienia. Louis ponownie spojrzał na bezwładne ciało leżące na łóżku.

Wtedy drzwi do sali otworzyły się gwałtownie. Louis przystanął w połowie drogi do Światła i odwrócił się mimowolnie. W progu stał chłopak, nie, mężczyzna- poprawił się Louis. Miał czerwone policzki, jego klatka piersiowa unosiła się gwałtownie, wyglądał jakby przed chwilą biegł. Zielone oczy błyszczą czymś, czego Louis nie rozumie. Nie ma jednak okazji lepiej się temu przyjrzeć gdyż owy blask znika, kiedy oczy mężczyzny lądują na stojącym niedaleko łóżku i otaczających je osobach. Louis wyłapuje moment, w którym przybyły uświadamia sobie, że coś jest nie tak.

W bezruchu wpatruje się w krzątający się po sali tłum. Louis zastanawia się dlaczego go jeszcze nie wyprosili, dlaczego sam nie wyszedł? Chłopak wydaje się oszołomiony panującym wokół chaosem, wsłuchuje się w monotonny, przeciągły pisk aparatury (jak ustalił Louis) i nie odrywa spojrzenia od łóżka.

W końcu irytujący dźwięk cichnie, ktoś musiał wyłączyć wydający je urządzenie. Tłum zebrany w sali również wydaje się przypominać wyłączone urządzenia. Wszyscy stoją bez ruchu wpatrzeni w

nieruchome ciało, zanim otrząsają się z letargu i pośpiesznie opuszczają salę. Louis przygląda się jak jeden z nich podchodzi do chłopca o zielonych oczach i kładzie dłoń na jego ramieniu, po czym również opuszcza salę.

Louis stwierdziwszy, że nie ma powodu zostawać tu dłużej, ponowie rusza w stronę pulsującego światła.

-Louis?- Spokojny głos wwierca się w jego umysł.

Louis odwraca się na pięcie, próbując zrozumieć co się dzieje, dlaczego głos klęczącego teraz przy łóżku mężczyzny zdaje się odciągać go od ciepłego światła, do którego tak bardzo pragnie uciec.

-Lou, proszę cię nie zostawiaj nas.- Mężczyzna przemawia ponownie, a Louis czuje jak coś w jego wnętrzu zaczyna pulsować, coś znajomego i niemal równie ciepłego jak złoty blask.- Wiem, że jesteś zmęczony Lou. Rozumiem, że możesz nie chcieć wracać, ale proszę, dla Key, dla Zayna.-Zamilkł na moment.- Dla mnie.

Głos mówiącego zadrżał. Louis poczuł to drżenie w całym ciele, znacznie mocniejsze niż elektryczny wstrząs.

*

Harry pamiętał każde słowo jakie padło z jego ust tamtego dnia. Pamiętał ból, złość na siebie i strach. Strach, który go obezwładniał.

*

Louis stał wpatrzony w pochyloną nad jego ciałem sylwetkę. Nagle poczuł palce zaciskające się na jego ramieniu. Obrócił głowę napotykając intensywne spojrzenie ciemnych oczu. Obrócił się stając naprzeciw chłopaka w jego wieku. Miał niemal idealną twarz wyraziste rysy, złotą skórę i kruczoczarne włosy, jednak to jego oczy wywoływały w Louisie dziwne poruszenie.

-Kim jesteś?- zapytał, wiedząc, że powinien znać odpowiedź na to pytanie.

Chłopak przełknął ciężko, Louis zamrugał z zaskoczeniem wyłapując na jego twarzy wyraz bólu.

-To nie jest teraz ważne. Najważniejsze, że ofiarowano ci coś, za co wielu oddałoby wszystko.-Louis zmarszczył czoło.- Masz wybór. Możesz odejść, albo zostać i żyć dalej. Są osoby...-Przerwał na moment, zerkając za ramię Louisa.- Osoby, które oddały wszystko, żeby dać ci możliwość wyboru.

Louis spojrzał na klęczącą przy łóżku postać. Wziął głęboki oddech i zamknął oczy zmuszając umysł do pracy. Miał wybór, ale jak miał podjąć decyzję, kiedy nie miał pojęcia dlaczego ktokolwiek miałby cokolwiek poświęcić właśnie dla niego, nie miał pojęcia do czego miałby wrócić.

Nagle poczuł przeszywający ból. Zacisnął powieki jeszcze mocniej, kiedy jego umysł zalała fala wspomnień. Szybko zmieniające się, jaskrawe obrazy dezorientowały go, jednak nie próbował powstrzymywać kolejnych wspomnień. Zapach farby i dymu tytoniowego. Dziesięciolecia nienawiści do samego siebie. Twarz dziewczynki, może dziesięcioletniej, której piwne oczy błyszczą radością. Poświęcenie. Srebrna jaskółka na łańcuszku. Białe skrzydła. Dotyk miękkich piór, ciepłych palców na jego skórze. Dźwięk spokojnego oddechu śpiącego obok niego chłopaka, mocne bicie jego serca. Potem kolejne miesiące niepewności i strachu przed porzuceniem. I ból. Obezwładniający, obejmujący całe ciało, przeszywający kości, rozrywający mięśnie i niszczący każdy kawałek ciała ból, którego nic nie może załagodzić.

Louis wstrzymał oddech, kiedy przeszłość wróciła do niego w jednej chwili. Otworzył oczy.

-Zayn.- Powiedział miękko. Jak mógł zapomnieć? Stojący przed nim chłopak uśmiechnął się i skinął głową.-Co mam zrobić?

-Musisz wybrać Lou.- Powiedział, po czym zniknął.

It's too cold outside (for angels to fly)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz