Epilog

559 56 28
                                    

Po niemalże roku, powracam z ostatnim rozdziałem, oraz wielkim, potężnym PRZEPRASZAM. Ja zła i niedobra, wiem. Ale wyszło jak wyszło, najważniejsze, że zostawiam wam te oto epilog. Enjoy :)

_____________________

Pukanie do drzwi wyrwało go ze wspomnień. Zerknął w stronę zegara, za pół godziny miała rozpocząć się ceremonia. Pewnie większość gości zajęła już miejsca w kościele, musiał iść.

Drzwi otworzyły się powoli, Harry nie odrywał wzroku od nieciekawego wzoru na dywanie. Słyszał zbliżające się kroki, czuł jak materac zapada się pod ciężarem osoby, która usiadł obok.

-Nie mogę uwierzyć, że jesteś ze mną.- Powiedział cicho. Poczuł ciepłe palce muskające jego policzek.

-Spójrz na mnie.

Harry podniósł spojrzenie na siedzącego obok mężczyznę. Louis patrzył na niego spokojnie. Nawet po tylu latach Harry wciąż zachwycał się pięknem jego twarzy, regularnością rys i błękitem oczu, patrzących na niego z miłością a teraz również lekką irytacją. Uśmiechnął się do siebie, wiedział, że tak będzie. Wiedział, że Louisowi wystarczy jedno spojrzenie by odgadnąć co mu siedzi w głowie.

-Naprawdę myślisz o tym wszystkim w takim dniu?

Harry skinął głową, lekko zażenowany. Nie potrafił nie myśleć o przeszłości, kiedy ich teraźniejszość zmieniała się na zawsze. Za każdym razem, kiedy w ich życiu następowały duże zmiany, jego umysł zalewały wspomnienia. Nawet jeśli owe zmiany były zmianami na lepsze. Właśnie wtedy uderzało w niego jak ogromne ma szczęście.

-Harry, nasza najstarsza córka za pół godziny bierze ślub. To najszczęśliwszy dzień w jej życiu. Powinieneś teraz siedzieć z jej wybrankiem w zaciemnionym pokoju i grozić mu torturami, jeśli ośmieli się skrzywdzić naszą księżniczkę.

Harry parsknął śmiechem. Obaj znali Liama od wielu lat. Księgarnia, w której swojego czasu pracował Louis należała do jego ojca. Liam i Key poznali się przypadkiem, kiedy oboje postanowili odwiedzić swoich ojców w pracy tego samego dnia. Przyjaźnili się przez wiele lat, Harry pamiętał jak dwunastoletnia Key upierała się, żeby zabrali Liama ze sobą na lody. Pamiętał jak Liam złamał rękę, kiedy razem z Key postanowili wspiąć się na śliskie od deszczu drzewo w parku. Pamiętał też, jak Key siedziała na ich kanapie z zapałem ozdabiając jego gips. W ostatniej klasie liceum odkryli, że uczucie jakie ich łączy wykracza poza przyjaźń. Teraz oboje mieli po dwadzieścia pięć lat z czego ponad połowę spędzili razem.

Harry nie bał się oddawać Key pod opiekę Liama, któremu ufał i traktował jak syna.

-Mam przeczucie, że zdążyłeś już odbyć z nim podobną rozmowę.- Harry nie krył szerokiego uśmiechu. Louis prychnął w odpowiedzi.

-Oczywiście, za kogo ty mnie masz.

Harry zaśmiał się i wstał, wygładzając dłońmi koszulę. Louis stanął przed nim opierając dłonie na jego piersi.

-Nie mogę uwierzyć jak ogromne masz szczęście.- Powiedział, szczerząc zęby w uśmiechu. Zmarszczki wokół jego oczu pogłębiły się, włosy lekko posiwiały, wyglądał piękniej niż kiedykolwiek wcześniej.- A teraz zbieraj tyłek, jedziemy zaprowadzić naszą księżniczkę do ołtarza.

It's too cold outside (for angels to fly)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz