Genny pov.
- Żartujesz!- wykrzykuje moja przyjaciółka. Zaraz po rozmowie z moją mamą zadzwoniłam do niej i poprosiłam o spotkanie w naszej ulubionej kawiarni.
-Uwierz , chciałabym- mówię smutno. Boże dlaczego mnie to spotkało?! - Tak bardzo cię przepraszam. Wiem jak zależało ci na tym wyjeździe. Może pojedziesz z Liv? Zastąpi mnie przez te dwa tygodnie a potem...
-Przestań- krzyczy nieco za głośno, przez co ludzie z sąsiednich stolików spoglądają w naszą stronę. - Jak możesz w ogóle tak myśleć! Nigdy w życiu nie zastąpię cię Liv! Dlaczego ci to przyszło do głowy?!
Wiem, że nigdy by mnie nie zastąpiła kimś innym i nie chodzi o to, że jestem zazdrosna o Liv. Po prostu nie chce aby jechała sama. Liv to jej koleżanka z przedszkola. Niedawno się spotkały przez przypadek w galerii i postanowiły odnowić kontakty.
-Nie chce żebyś jechała sama.- mówię to co myślę.- Proszę weź Liv a za dwa tygodnie wrócisz i przyjedziesz do mojego brata na tak długo jak będziesz chciała. Nie będzie z tym problemu, naprawdę.
-Nigdzie. Bez. Ciebie. Nie. Jadę.- mówi cicho Ale dobitnie. Boże to dopiero jest najlepsza przyjaciółka.- Pojedziemy za rok. Nic się nie martw . A do twojego brata przyjadę już za dwa dni. Zaraz po zakończeniu roku i zostane na caaaałe wakacje.
Uśmiecha się szeroko. Odwzajemniam uśmiech bo jest zaraźliwy. Jestem w szoku. Jest szczęśliwa, mimo że nie jedziemy na nasze upragnione samotne wakacje. Kocham ją tak mocno.
-Idziemy? - pytam kiedy już skończyłysmy nasze kawy.
-Tak jasne. Muszę pomóc ci się pakować. - znowu się uśmiecha a ja kręcę głową. Jest niemożliwa.
Wychodzimy z kawiarni i idziemy na parking. Jestem jedną z pięciu osób w naszej klasie, które zdały prawko i mają własne auto. Wsiadamy do pojazdu i wyjezdżamy na drogę. Bree cały czas gada o tym co będziemy robić skoro nie wyjeżdżamy nad morze. W pewnym momencie przestaję jej słuchać. Moją głowę zaprząta Peter. Nie widziałam się z nim od świąt Bożego Narodzenia. Tak wiem że minęło tylko kilka miesięcy Ale dla mnie to wieczność. Zawsze byłam blisko z bratem. On też nienawidzi Cartera i dlatego wyprowadził się jak tylko mama i on postanowili się pobrać. Nie mógł zabrać mnie ze sobą bo jeszcze byłam niepełnoletnia. Z początku widywalam się z nim codziennie i jeździłam do niego w co drugim weekend. Od roku się to zmieniło. Postanowił zacząć studia. Dość późno, ale lepiej ze w ogóle się za nie wziął. To będzie jego drugi rok na prawie i ponoć ma ambicje na naprawdę dobrego adwokata a nawet lepiej. Cieszę się i jestem z niego bardzo dumna. W sumie to z nim mam najlepszy kontakt w rodzinie. Dziadkowie od strony taty odwrocili się od nas od czasu ślubu mamy z Carterem. Rozumiem ich. Znalazła nowego partnera ledwie rok po śmierci mojego taty i postanowili się pobrać. Dziadkowie obiecali ze Beda utrzymywali kontakt ze mną i Peterem Ale potem urodziła się Amy i gdy dziadek Antonio się dowiedział stwierdził że nie są w stanie już się z nami kontaktować. Bardzo z tego powodu cierpialam bo to byli jedyni dziadkowie, których mieliśmy z Peterem. Rodziny mamy nigdy nie poznaliśmy. Nigdy nawet o niej nie mówiła. Z kolei dziadkowie Amy to najgorsi ludzie na świecie. Uznają tylko małą, Cartera i moją mamę. Nienawidzę ich za wszystko co mi zrobili i za to że sami mnie nienawidzą. A najbardziej ich nie znoszę gdy muszę zmieniać plany z ich powodu.
Sama Amy jest uroczym dzieckiem. Naprawdę ją kocham i nie jest tak że nie chce jej znać bo jestem zazdrosna i jej rodzina od strony ojca jest jakaś nienormalna. Przecież to nie jej wina.
-Ty mnie w ogóle nie słuchasz!- wyrywa mnie z zamyślenia Bree.
-Przepraszam myślałam o Amy. Co mowilas?
Bree wzdycha ciężko i kręci głową.
-Mówiłam że dawno nie widziałam się z twoim bratem i pytałam czy bardzo się zmienił. I jak mu idzie na tych studiach.
-No to już ci mówię.- uśmiecham się szeroko i zerkam w jej stronę. Kręci z niedowierzaniem głową.- Peter prawie wcale się nie zmienił . Od 16 roku życia imprezuje, co już wiesz, na studiach radzi sobie świetnie i jestem z niego dumna . Ale zobaczysz się z nim za dwa dni więc sama możesz go spytać.
Wybuchamy śmiechem. Podjeżdżam pod dom i wysiadamy z auta wciąż się śmiejąc. Po chwili zapominamy z czego się tak śmiejemy. Ale głupawka trwa dalej. Wchodzimy do mieszkania i kierujemy się w stronę mojego pokoju. Wyciągam z szafy walizki i bierzemy się do pracy.
-wiesz tak sobie myślę-mówi Bree po chwili.- Masz tyle tych ciuchów i innych rzeczy, że ja się chyba z tego wypisuje.
Patrzę na nią i znowu wybuchamy śmiechem. Nagle do pokoju wchodzi Carter.
-Słuchaj, młoda-warczy.- mam w dupie że przyszła ta twoja psiapsiółeczka od siedmiu boleści i ze bawicie się świetnie, ale zamknij wreszcie mordę, bo rżysz od kiedy przyszlas.
Patrzę na niego ze złością. Co on sobie do cholery wyobraża.
-Nie to ty posłuchaj dupku.-dre się na niego.- nie interesuje mnie to że jesteś mężem mojej matki i ze mieszkasz w tym domu, ale nie masz Orawa zwracać mi uwagi , bo gówno dla mnie znaczysz! Dotarło? To teraz wypad z mojego pokoju!
Patrzy na mnie jakby mnie pierwszy raz na oczy widział. Wiem że trochę przegięłam, ale mnie wkurzyl. Zerkam na Bree. Stoi z oczami jak pięciozłotówki. Wzruszam ramionami i wyjmuję ciuchy z szafy. Moja przyjaciółka robi to samo.
Jest już 22:00. Bree powinna już być w domu, ale chyba zostanie u mnie, na noc. Nasze mamy na pewno się zgodzą, mimo że to środek tygodnia. Carter już ani razu nie wszedł do mojego mokoju. Założę sie, że powie o wszystkim mamie, ale jakoś nieszczególnie mnie to interesuje. I tak nie oddaje mnie bratu zamiast walczyć z Elizabeth, więc nie obchodzi mnie jej zdanie. Już postanowilam. W te wakacje poszukam sobie jakiegoś mieszkania. Ale najpierw muszę iść do pracy. Tak to będzie moja misja wakacyjna. Uśmiecham się do siebie na to określenie.
CZYTASZ
Sąsiad
Teen FictionTo jej najgorsze wakacje w życiu.Osiemnastoletnia Genny traci rodziców i młodsza siostrę w wypadku samochodowym. Na stałe zamieszka z bratem. Ufa tylko jemu i swojej przyjaciółce Bree. Po śmierci rodziców i Amy stacza się. Czy chłopak z sąsiedniego...