Rozdział 14

227 7 12
                                    

  Dochodzi 22 Kiedy mój telefon zaczyna wibrować. Patrzę na wyświetlacz. Cholera to mama!
  -Peter!- wrzeszcze na cały dom. Ludzie dookoła mnie momentalnie cichną. Po chwili z tłumu wynuża się mój brat.
  -Co się stało!?- pyta . Co mnie dziwi jest trzeźwy. W przeciwieństwie do mnie. Nie jestem pijana, naprawdę. To nie tak...p prostu...Wypilam niecałe dwa piwa. A Pet najwyraźniej nic. - Ktoś ci coś zrobił? Przystawiał się? Gadaj zaraz mu wpierd...
  -Peter, cholera zamknij się na chwilę!- przerywam mu. -  Nic się nie dzieje deklu!
  -No to co się prujesz na cały dom!
  -Mama dzwoni!
  -Cholera, cholera, cholera...
  Peter łapie się za głowę i rozgląda po pomieszczeniu. Przeciaga ręką po włosach i bierze głęboki oddech.
  -Tob!- krzyczy a jego przyjaciel zaraz się pojawią. - Powiedz Markowi że ma wyłączyć muzykę.
  Tob kiwa głową i odchodzi w stronę Marka. Tymczasem mój brat wchodzi na stół w jadalni (połączonej z salonem) . Kiedy muzyka cichnie bierze kolejny głęboki wdech.
  -DOBRA LUDZIE!!!- wrzeszczy.- MAMY PROBLEM! DZWONI KONTROLA RODZICIELSKA, WIĘC NA DOSŁOWNIE DWIE MINUTY ZAMKNĄĆ RYJE, A KOMU NIE ODPOWIADA I KTO SIE NIE STULI, WYPIERDALAĆ ZA DRZWI!!! JASNE!?!?!?!
  Co mnie dziwi wszyscy zebrani uciszają się. To wydaje się aż niemożliwe żeby taka ilość osób była cicho jakby ich wcale nie było. Nagle dzwoni telefon Petera.
  -Halo?...No cześć mamo...No wiesz co położyła się wcześniej spać, bo jest zmęczona, po tej całej akcji z Carterem...wiem mamo...tak...dobrze...rozumiem, mamo, spokojnie...dobrze zadzwoni jutro...Jeju mamo daj spokój...dobrze nie martw się...ok jedźcie ostrożnie i uważajcie tam na siebie...No to pa...
  Chowa telefon do kieszeni.
  -Dziękuję wam bardzo, Tob dawaj muzykę, kontynuujmy imprezę, ziomy!!!
  I wszyscy wracają do zabawy jakby nic się nie stało. Dziwne. A jednocześnie całkiem fajne. Kończę drugą butelkę piwa i odkładam ja na blat w kuchni. Nagle czuję czyjąś dłoń na ramieniu. Odwracam się do tej osoby. Stoi przede mną jakaś tleniona blondyna. Jest już nieco wstawiona. Jej spódnica sięga nieco poza tyłek a z dekoltu zaraz wyskoczy jej cały biust. Dziwka.
  -Mogę ci w czymś pomóc?- pytam siląc się na miły ton.
  -Odpierdol się od Petera dziwko! - zaczyna się drzeć. Otwieram szeroko oczy ze zdziwienia. Że co proszę?!
  -Chyba mnie z kimś pomyliłaś, a jedyną dziwką jaką tu widzę jesteś ty skarbie. - mówię i Odwracam się na pięcie.
  -Słucham!?- piszczy. Szukam w tłumie Nicka albo Petera. Brian, Bree i Chaz gdzieś przepadli...mam nadzieję że nic nie odwalą...chociaż widziałam ich jakieś 10 min temu i nawet nie byli pijani ani nic. Nagle dostrzegam Nicka i idę w jego stronę ignorując blondyne.
  -Nick!- krzyczę a chłopak się odwraca. Podbiega do mnie i kładzie mi dłonie na ramionach.
  -No co tam mała?- pyta.
  -Mała to jest twoja pała.- odpowiadam. - Ale mam problem. Jakaś dziwka się do mnie przywala. Mówi coś o tym żebym się odwaliła od Petera i mi ubliża.- skarze się.
  -Która to?
  -No ta przy blacie w kuchni.- dyskretnie się Odwracam żeby sprawdzić czy jeszcze tam stoi. I nie mylę się. Nie dość że stoi to jeszcze rzuca mi wyzywające spojrzenie. Prycham pod nosem.
  -Chodź.- mówi Nick i łapiąc mnie za rękę idzie w stronę kuchni i blondyny. Kiedy podchodzimy od razu przylepia swój wzrok do mięśni Nicka. Boże co za idiotka! - Hej, jak masz na imię?- pyta Nick.
  -Emily.- uśmiecha się szeroko i poprawia bluzkę. Teraz to serio te cycki jej wyskoczą!!! Na szczęście ona nie wie nic o orientacji Nicka, więc będzie ubaw. - A ty?
  -Nick...
  Nie słucham dalszej rozmowy, bo wyciągam telefon, żeby zadzwonić do Bree albo chłopaków. Bree nie odbiera, ale pewnie dlatego że zostawiła telefon w moim pokoju. Dzwonie do Briana...odbiera po 3 sygnale.
  -halo?
  -No hej Brian, gdzie wy jesteście?
  -Aktualnie siedzimy na kanapie i czekamy na Cb...
  -Dawaj do kuchni Nick robi aferę takiej dziwce!
  - Ok zaraz będziemy.
  Nie mija minuta a cała trójka pojawia się obok. Brian kładzie dłoń na moich plecach. Marszcze brwi Ale nie odsuwam się. To jest....przyjemne? Nie wiem jak to nazwać. Po prostu fajne, miłe...podoba mi się. Dlatego stoję tak jak stałam...
  Wracam do Nicka i Emily...
  -Słuchaj, pusta szmato!-wydziera się Nick.-Jeszcze raz ją tak nazwij, a  tak ci jebne, że cię własna rodzona matka nie pozna, jasne?!
  Ale ta pusta dziwka nic nie mówi tylko kładzie swoje łapy na torsie Nicka. Mojego cholera Nicka, szmato! Mrużę oczy ciskam piorunami w Emily.
  -Po pierwsze zabieraj te ręce blondyno! A po drugie pytam czy zrozumiałaś!
  -T-t-tak-jąka się Emily.- Zrozumiałam, ale nie rozumiem co ty w niej widzisz to jedna z wielu dziwek na tej imprezie czemu akurat na niej ci zależy? Możesz mieć mnie...- mówi (jak jej się pewnie wydaje) 'seksownym'  głosem i znowu kładzie dłonie na torsie Nicka. No cholera nie wytrzymam.
  -Jedyną dziwką jaką tu widać jesteś ty, suko!- wrzeszcze i rzucam się na nią. Lądujemy na podłodze . Dobrze że mój brat ma taką wielką kuchnię bo u mnie w starym mieszkaniu już dawno zaryłabym w blat. Emily wije się pode mną próbując mnie z siebie zrzucić. Łapie ja za ręce i ściskam mocno nadgarstki. Nie będzie tykać się moich przyjaciół. Unieruchamiam jej ręce nad głową i przybliżam swoją twarz do jej.
  -Nie masz prawa więcej dotykać mojego przyjaciela dziwko!- wrzeszcze znów. - I żeby to był ostatni raz  Kiedy dotykasz kogoś kogo znam, łapiesz?! Pytam o coś!
  -Spieprzaj gówniaro!- syczy i uwalnia jedną rękę. Daje mi w twarz Ale dla.mnie to za wiele. Łapie ja za włosy i podnoszę się ciągnąc ja za sobą. Piszczy w niebogłosy ale jakoś mnie to nie obchodzi. Popycham ją na ścianę i przyciskam ramię to jej gardła.
  -Jeszcze raz nazwij mnie dziwką, suką, albo w ogóle się do mnie odezwiesz to tak ci najebe że własna matka cię nie pozna a żaden chłopak na ciebie nie spojrzy, kumasz szmato?
  -Czyli ja mam cię nie wyzywać Ale ty możesz? - pyta z chytrym uśmieszkiem.- I tak jesteś jedynie kolejna dziwką! Peter nigdy na ciebie nie poleci!
  Zaczynam się histerycznie śmiać. Dosłownie płaczę ze śmiechu. Emily wpada w furie i przywalami w twarz tak mocno ze muszę złapać się blatu. Kiedy odzyskuję równowagę odwracam się w jej stronę i znowu zaczynamy się bić. Rzucam się na nią i kopię ją w brzuch. Upada na kolana i zaczyna piszczeć. Patrzę na nią jak na idiotkę. No błagam ledwo ją tknęłam! 

  I nagle ona wstaje i daje mi z pięści w twarz. Przytykam dłoń do nosa. Cholera! Krwawi!

  - Ty szmato!- wrzeszczę i skaczę do niej. Jednak Emily odpycha mnie od siebie. Upadam na szafke, uderzając się w głowę. Słyszę jak moi przyjaciele wołają moje imię i wkurzony głos mojego brata:

  - Co tu sie dzieje do cholery!?...Genny?! O matko genny...

  Pochłania mnie ciemność...



Dedykuję ten rozdział @zaczytanapl  

  Kochana wiem, że długo czekałaś, zresztą nie tylko ty :) 

przepraszam, że tak późno ale dużo sie ostatnio u mnie działo i po prostu nie miałam, czasu ://////

 zuzannka <3 

SąsiadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz