Rozdział 1.

699 14 2
                                    

Genny pov.

Siedzę na łóżku w swoim pokoju z laptopem na kolanach. Gadam z przyjaciółką przez Skype'a. Ustalamy właśnie co robimy w te wakacje. Obie mamy po osiemnascie lat i możemy gdzieś same pojechać.
-Mówię ci, lepsze będzie morze.- upiera się Bree.- Będzie świetna pogoda, w sam raz na pływanie, no zgódź się Genny.
Robi tą swoją minę szczeniaczka. Zawsze się na nią nabieram ale nie tym razem.
-Daj spokój.-mówię.- Musiałabym najpierw schudnąć. A nie zrobię tego w kilka dni!
-Ale o czym ty w ogóle mówisz?- oburza się.- Masz świetną figurę, długie, zgrabne nogi. Wyglądasz pięknie. Nic nie musisz ze sobą robić , naprawdę.
Kiwam głową. Nie ma sensu kłócić się z Bree. Jak już się uprze to nic jej nie ruszy.
-Ale ja w tym roku wolę jechać w góry. Dopiero byłam nad morzem. -jęczę zrezygnowana. Nagle wpadam na świetny pomysł.- Słuchaj, a może zapytamy reszty gdzie chce jechać?
-Zaraz. - patrzy na mnie podejrzliwie.- Ale jakiej reszty, przepraszam?
Uśmiecham się pod nosem.
-No bo tak pomyślałam że zabierzemy jeszcze kilka osób,bo tak w dwie to nudno będzie, nie sądzisz?
Bree mruży oczy i unosi brwi. Uśmiecham się szeroko. Przyjaciółka powoli kiwa głową.
-Okej, ale jak znajdziesz te kilka osób- tu rysuje cudzysłów palcami- do wyjazdu? Mamy przecież niecały tydzień!
No tak. O tym nie pomyślałam. Wszyscy już pewnie mają plany na całe wakacje i nikt nie pojedzie z nami na dwa tygodnie w góry, czy jak woli Bree, nad morze.
-Spoko, kogoś się znajdzie. - zapewniam ją.- Tym się nie martw. Zaraz zadzwonię do Nicka on ma jakiś kupli i znajdzie się kilka dodatkowych osób. Ty możesz pogadać z Liv i proszę. Kilka osób jak znalazł!
Nick to mój najlepszy przyjaciel płci przeciwnej. Poznaliśmy się jedenaście lat temu na wakacjach. Pojechalismy z rodzicami na wakacje nad morze. Tylko ja i Peter. Nie było wtedy jeszcze Amy. Tam poznałam Nicka . Okazało się że on też mieszka w Dallas i nasze mamy znają się z podstawówki. Mama Nicka przeniosła go w drugiej klasie do mojej podstawówki. Z kolei Liv to kuzynka Bree. Jest w naszym wieku i jest naszą przyjaciółką. W sumie mam troje zajebistych przyjaciół.
  Bree przewraca oczami i kręci głową.
-Jesteś niemożliwa.
Uśmiecham się szeroko. Często to od niej słyszę . Już tak mam ze zawsze znajdę wyjście z sytuacji.
Nagle rozlega się pukanie do drzwi .
- Dobra, kochana.- mówię do Bree. - Ktoś mi się dobija do drzwi. Muszę kończyć. Nie dzwon jeszcze do Liv, ani do innych jeszcze to obgadamy . Zadzwonię do ciebie za chwilkę, dobra?
-Tak jasne, to pa .
- Pa.
Kończę połączenie i zamykam laptop. Wstaje z łóżka i podchodzę do drzwi. Otwieram je i widzę moją mamę.
-No co tam? - pytam beztrosko.
- Kochanie musimy pogadać.- o nie. Znowu coś się stało. Ja już nie wytrzymam. Mam tylko nadzieję że nie chodzi o mój wyjazd.
-No dobrze, wchodź.
Otwieram szerzej drzwi , a mama wchodzi do pokoju. Siada na fotelu i wskazuje na łóżko, abym zrobiła to samo. Wykonuje polecenie i patrzę na nią podejrzliwie. O co może chodzić?
-Widzisz...chodzi o twój wyjazd.- Cholera! Wiedziałam.- Dzwoniła Elizabeth i zaprasza nas na całe wakacje do siebie.
O Boże! To wredne babsko zawsze się wtrąca tam gdzie jej nie potrzeba!
-I oczywiście ja nie zostałam zaproszona .- zgaduję. Mama patrzy na mnie przepraszającym wzrokiem. -No tak. To takie oczywiste.
Moja mama , po śmierci mojego ojca , wyszła ponownie za mąż. Było to dziesięć lat temu ale ja wciąż nie mogę się z tym pogodzić. Z ich związku zrodziła się moja młodsza siostra, Amy, ma już 6 lat. Jej babcia, matka Cartera, nie uznaje mnie za rodzinę i nigdy mnie do siebie nie zaprasza. Z resztą z Carterem też się nie dogaduję. Jest dla mnie chamski i wredny kiedy moja mamy nie ma w domu, a przy niej udaje ze mnie kocha i jestem dla niego ważna. Jest śmieszny (wyczuj ten sarkazm) i żałosny.
- No dobra i tak nie chce do niej jechać. - mówię po chwili. - ale dlaczego nie mogę jechać z Bree nad to cholerne morze?!
- Bo boimy się ciebie puścić, gdy będziemy w Holandii. Kochanie, ja rozumiem że chciałaś jechać w te wakacje do Polski, ale nie mogę na to pozwolić.
-Ale co to za różnica?! To i tak za granicą. Nieważne gdzie wy wtedy bedziecie, nie będzie mnie w Dallas. Ani nawet w USA. Dlaczego nie mogę jechać?
- Ale kochanie. Nas też nie będzie w domu. Jakby coś ci się stało, a nas nie miałby kto powiadomić...
-Jestem pełnoletnia do diabła! - miałam już serdecznie dość tej rozmowy. - Boże jak ja nienawidzę tej starej lafiryndy!!!
Matka patrzy na mnie z naganą w oczach. Serio?!- myślę- w takiej sytuacji też nie mogę jej obrażać ? Rzucam mamie wyzywające spojrzenie. Ona tylko wzdycha i kręci głową. Biorę głęboki wdech.
-Dobrze Ale w takim razie co będzie ze mną? Mam siedzieć całe wakacje w domu, bo was nie będzie? To jest śmieszne !
- Nie - zaprzecza mama.- Rozmawiałam na ten temat z Peterem, zamieszkasz z nim.
Co?!?!?!? Jeszcze tego mi brakowało. Mieszkania z braciszkiem. Mam z nim bardzo dobre relacje , no ale błagam! Przecież nie potrzebuje niańki! Jestem ciekawa jak on na to zareagował. Mój 25-letni brat to wieczny nastolatek. Wieczne imprezy i nocne życie. Przecież nie będzie zabierał mnie na domowki do kumpli! Boże za co?!
-I jak, przepraszam, ty to sobie wyobrażasz?- pytam ostro.
-Wierzę że dacie sobie radę.
Po tych słowach klepie mnie w kolano i wychodzi z pokoju .

Hej!
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Nic się na razie nie dzieje, ale mam bardzo dużo pomysłów na dalsze rozdziały. zapraszam ! 😘💖

SąsiadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz